Bp Stefanek: Nikt nie chciał dotknąć prawdy o Jedwabnem, bo ona przeczy programowi kłamstwa, który nazwałem „holocaust business”. Fragment książki „We wszystkim Chrystus”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Wszystko, co wyprawiano wokół Jedwabnego na rocznicę, było jednym wielkim kłamstwem i do dziś pozostało wielką manipulacją. Jest to ubliżanie i ogromna krzywda wyrządzona tym męczennikom. Gdy to rozeznałem, gdy pojąłem, że ktoś próbuje zarówno mnie osobiście, jak i Kościół katolicki włączyć do tego kłamstwa i to tak daleko, że chcą nas uczynić jego autorami, ostrzegłem publicznie w homilii przed tym, co będzie się dziać. Ta homilia wywołała najwięcej ataków ze strony mediów świeckich. A ja mam nagrania, wypowiedzi świadków, których obiecałem nie publikować, póki żyją ich autorzy, ze względu na bezpieczeństwo i potrzebę spokoju

— mówi bp Stanisław Stefanek, biskup senior diecezji łomżyńskiej, wspominając obchody zbrodni w Jedwabnem z 2001 roku, w książce pt. „We wszystkim Chrystus”.

Poniżej fragment książki „We wszystkim Chrystus. O narodzie, Kościele, mediach i rodzinie z Biskupem Stanisławem Stefankiem TChr rozmawia Marzena Nykiel”.

Marzena Nykiel: Mówi Ksiądz Biskup o niebezpieczeństwie międzynarodowych kłamstw. Jednym z nich, któremu przeciwstawił się Ksiądz publicznie, był mord w Jedwabnem. W maju 2000 roku Jan Tomasz Gross wydał książkę „Sąsiedzi”, w której opisał historię sprzed 60 lat, twierdząc, że 10 lipca 1941 roku polscy mieszkańcy miasteczka Jedwabne spalili żywcem Żydów. Według ustaleń IPN-u było ich trzystu, Gross twierdził, że aż 1600 osób. Ten fakt miał zrewidować historię Polski i przedstawić Polaków w zupełnie nowym świetle. W homilii, którą wygłosił Ksiądz Biskup w Jedwabnem 11 marca 2001 roku, ujawnił Ksiądz, że już półtora roku wcześniej pojawiły się czytelne sygnały o planowanej prowokacji. Mówił Ksiądz Biskup, że słyszał przestrogi o szykującym się wielkim ataku na Jedwabne, w którym chodzi o pieniądze. Przestrzegano Księdza przed naciskami i nieprzyjemnościami?

Bp Stanisław Stefanek TChr: Gdy tylko zorientowałem się, miejscem jakiej tragedii jest Jedwabne, pierwszy zacząłem wokół tego chodzić. Nazwałem to miejsce wprost „sanktuarium Niewinnej krwi”. Nie użyłem żadnych słów, które by obraziły uszy ortodoksyjnych Żydów. Tym bardziej że obok jest również cmentarz niemiecki. Tę niewinną krew złożoną na ołtarzu nienawiści i ogromnych kłamstw, które do dzisiaj rządzą polityką świata, uważam za ofiarę, którą Bóg w sposób szczególny nagradza i przyjmuje. Poświęciłem bardzo wiele czasu, by poznać wszystkie szczegóły tamtego wydarzenia. Powiedziałem publicznie, że tego staruszka rabina, który szedł na czele do stodoły w Jedwabnem, kanonizowałbym w pierwszej kolejności. To rzeczywiście powinno być miejsce modlitwy i uwielbienia w męczennikach. Jedno z wielu, bo takich miejsc jak Jedwabne jest bardzo dużo. Ci ludzie, którzy zostali spaleni w stodole, to są męczennicy.

A jednak stanął Ksiądz Biskup wbrew większości. „Gazeta Wyborcza” nie szczędziła krytyki, a ks. Wojciech Lemański, w tej chwili suspendowany, stwierdził, że „gdyby ordynariuszem był Wojtyła, pamięć wymordowanych Żydów stałaby się w Jedwabnem miejscową tradycją”. Na czym polegał ten konflikt? Czemu Ksiądz Biskup się sprzeciwił?

Pewien kapłan, którego nazwisko zachowam w dyskrecji, a z którym przyjaźniłem się całe moje kapłańskie życie pozazakonne, i z którym prowadziliśmy współpracę na różnych poziomach, również na poziomie dialogu judeochrześcijańskiego oraz pewnych starań związanych z Jedwabnem, niedawno powiedział wprost: „Ten Stefanek to równy chłop, tylko bardzo głupio postąpił z Jedwabnem”. Nie będę mówił więcej, bo to dla mnie trudna historia. Czemu się sprzeciwiłem? Po pierwsze sprzeciwiłem się ogromnemu kłamstwu. Wszystko, co wyprawiano wokół Jedwabnego na rocznicę, było jednym wielkim kłamstwem i do dziś pozostało wielką manipulacją. Jest to ubliżanie i ogromna krzywda wyrządzona tym męczennikom. Gdy to rozeznałem, gdy pojąłem, że ktoś próbuje zarówno mnie osobiście, jak i Kościół katolicki włączyć do tego kłamstwa i to tak daleko, że chcą nas uczynić jego autorami, ostrzegłem publicznie w homilii przed tym, co będzie się dziać. Ta homilia wywołała najwięcej ataków ze strony mediów świeckich. A ja mam nagrania, wypowiedzi świadków, których obiecałem nie publikować, póki żyją ich autorzy, ze względu na bezpieczeństwo i potrzebę spokoju, między innymi przed dziennikarzami. Tak obiecałem. Te zeznania są na razie u mnie utajnione. Zastanawiam się nad ich publikacją, ponieważ naoczni świadkowie wydarzenia w tej chwili są już po drugiej stronie życia.

Jakie światło wnoszą te zeznania?

Dają bardzo jasne światło. Dają prawdę, której nie chciał dotknąć nikt, z IPN włącznie. Już nie powiem, że też ekshumację przerwano. Nikt nie chciał dotknąć prawdy o Jedwabnem, bo ona przeczy temu programowi kłamstwa, który ja nazwałem „holocaust business”, czyli zbijanie wielkiego kapitału na niewinnej krwi.

Ze świadectw, które pojawiają się w drugim obiegu, wynika, że to nie Polacy spalili Żydów. Pani Hieronima Wilczewska, która jako dziewięcioletnia dziewczynka była świadkiem mordu w Jedwabnem, twierdzi, że zbrodni dokonało gestapo. Jaka jest prawda o Jedwabnem?

Prawda jest taka, że Niemcy, gdy weszli na te tereny, bardzo szybko chcieli skłócić światową opinię, wprowadzając podział między Polskę a środowisko żydowskie. Rozpoczęli już swoją akcję eksterminacji Żydów, ale tylko w wybranych miejscach – likwidowali najbiedniejsze środowiska, najbardziej pogardzane przez przywództwo żydowskie. Stąd właśnie Jedwabne, a nie getto warszawskie. Najubożsi Żydzi, ci, którzy tutaj handlowali na ulicach Łomży i prowadzili rzemiosło po wsiach. Dodatkowo, część Żydów przeszła do wojsk i służb specjalnych Rosji. Napaść Związku Radzieckiego na Polskę to nie jest wymysł którejś bezsennej nocy Hitlera. To jest planowana od dłuższego czasu historia. Przygotowywanie frontu, żeby włączyć Polaków przeciwko Rosjanom. W tym wszystkim niszczenie środowiska żydowskiego miało być elementem skłócania. Dlatego przyjechała do Jedwabnego wystarczająca liczba wojsk Wehrmachtu, żeby tych męczenników zapędzić do stodoły. Trwało to długo.

Postawiono Polaków, dano im kije i kazano pilnować. Znam szczegóły tego, w jaki sposób ci Polacy próbowali uciekać, wyłączać się z tej straży. Żołnierze Wehrmachtu kazali Polakom tę straż trzymać. Były próby ratowania dzieci, ucieczek. Jest to bardzo skomplikowana historia. Po co to jest dziś potrzebne światu? Dla tego samego celu. Skłócić narody, sponiewierać Polaków i zarobić kolejne pieniądze na niewinnej krwi. Ja nie mogłem odezwać się w tej sprawie inaczej. Nie mogłem inaczej postąpić. Próbowano ze mnie potem zrobić agenta. Jak już nie wyszło Jedwabne, to miałem być współpracownikiem UB. Potem chodził za mną redaktor słynnej gazety, którą niektórzy nazywają polskojęzyczną. Całą rodzinę odwiedził. Wszystkie moje środowiska – i lubelskie, i poznańskie. Nie wiem, co się stało, że ten redaktor napisał potem potężny artykuł w „Gazecie Wyborczej”, który miał ostatecznie bardzo pozytywny wydźwięk. No, ale były inne momenty. Na przykład doniesiono do ABW, że mają tu miejsce jakieś potężne nadużycia finansowe. W którymś momencie zaczęto nawet wskazywać, kto jest moim synem. To osoba wtedy dosyć publicznie aktywna. Uważałem go wówczas za młodego Polaka, który może budować Polskę, kilka razy przyjąłem go w domu. Tyle wystarczyło, żeby pojawiła się opinia, że to pewnie mój syn. To jest właśnie ten rytualizm. Biskup siedzi na tronie, a jeżeli dopuści kogoś blisko, natychmiast rodzi się pytanie, dlaczego. Skoro to młody chłopak, to pewnie jego syn. Takich numerów było dużo. Biskupi traktują to jako normę. Mnie jest tylko żal tej całej zaprzepaszczonej sprawy z Jedwabnem. Towarzystwo polsko-żydowskie parę razy się do mnie zwracało. Chętnie bym współpracował właśnie w tym kierunku – stworzenia poważnego, jednego, wielkiego centrum modlitwy do Boga ze szczególnym poleceniem tych, którzy przelali niewinną krew. Chciałem uczcić niewinną krew po to, żeby jej więcej nie przelewać. To by było symboliczne, bo takich miejsc jest wiele. Ten nasz biedny brat z Warszawy Pragi nie wie, co gada. Opowiada rzeczy, których kompletnie nie zna.

Czy ks. Wojciech Lemański wtedy z Księdzem Biskupem rozmawiał? Wydawałoby się, że jest tak oddany kulturze żydowskiej i tak zdeterminowany do tworzenia dzieła upamiętnienia męczenników narodu żydowskiego, że powinien dostrzec wartość tej propozycji. Czy był jakiś bezpośredni kontakt?

Były próby, ale pośrednie. Bezpośrednio nikt się do mnie nie zwrócił. Poza tymi ogólnymi propozycjami, które wchodziły w program tej propagandy. Szybko się zorientowałem, że chcą mnie po prostu wystawić jako listek figowy do ich niecnych pomysłów. Mam sporo przyjaciół w środowisku żydowskim. Zresztą szczegółowo studiowałem Stary Testament, epoka Izraela jest mi bardzo bliska. Nawet mentalnie, studyjnie. Natomiast w tej chwili nie widzę rzeczowych i skutecznych inicjatyw ze strony przywódczych środowisk żydowskich.

Jak powinien wyglądać dobrze prowadzony dialog i współpraca? Można nosić jarmułkę do sutanny? To dobry symbol dialogu?

Już filozofowie greccy ułożyli taką regułę: Platon jest moim przyjacielem, ale największym przyjacielem jest Prawda. Gdy nie ma prawdy, nie ma w ogóle żadnego programu i są czysto teatralne gesty, ubliżające wszystkim stronom. My mamy swój strój, Żyd ortodoks ma swój. Są też Żydzi wyemancypowani, którzy jarmułki nie używają. Każdy powinien być sobą. Jeżeli bym udawał jakąkolwiek inną osobę niż jestem, ubliżałbym i jej, i sobie. Na terenie Jedwabnego pojawiali się różni ludzie. Nie będę tu dotykać szczegółów tych wizyt. Mogę tylko powiedzieć, że bardzo współczuję mojemu bratu w kapłaństwie, że tak krętymi drogami i tak tanio rozprasza swoją misję kapłańską. Jeśli chcemy dojść do jakiegokolwiek uzgodnienia współpracy, chociażby na tych terenach, które są nam wspólne, prawda jest warunkiem pierwszym, a miłość tę prawdę aktywizuje. Bez uczciwej intencji miłości, bez prawdziwego gestu, czyli spojrzenia, nawet najtrudniejszym wydarzeniom w oczy, nie możemy ruszyć do przodu. O to się ciągle staramy, ale też i walczymy, gdy idzie o Jedwabne. Syntetycznie, ale także w kontekście przygotowywanych obchodów rocznicowych w Jedwabnem, przedstawiłem problem w kazaniu z 11 marca 2001 roku. Włączam do naszej rozmowy treść tego wystąpienia.

TEKST HOMILII WYGŁOSZONEJ 11 MARCA 2001 ROKUJEDWABNEM

CZYTAJ TAKŻE:

CZYTAJ TAKŻE: Nie powielajmy kłamstw o Jedwabnem. Świadkowie i fakty czekają na prawdę. WIDEO

Prawdziwy film o zbrodni w Jedwabnem: „Najwyższy czas, żebyśmy zaczęli odzyskiwać tożsamość narodową. Powstańmy z kolan!”

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych