Wołyń jak Kuryle, czyli jaki wyciągnąć wniosek z faktu, że historyczny dialog z Ukrainą znalazł się w ślepym zaułku

fot. Fratria
fot. Fratria

Rozpaskudziliśmy partnera

Przy czym chciałbym być dobrze zrozumiany. Wiem oczywiście o wszystkich wpływających na ocenę tego faktu okolicznościach. O tym, że o rzezi wołyńskiej na Ukrainie wciąż wie mało kto (między innymi na skutek tego, że zdecydowana większość obecnych Ukraińców to potomkowie nie obywateli IIRP, tylko międzywojennej Ukrainy radzieckiej, którzy nie mieli i nawet nie mogli mieć nic wspólnego z masakrami). I o tym, że dla nikogo (czy może: niemal nikogo…) z upamiętniających powodem czczenia UPA nie jest i nie ma być mordowanie przez nią polskich cywili (ani w ogóle ówczesny konflikt ukraińsko-polski) tylko walka o niepodległość z ZSRR. Rosyjska agresja stwarza zapotrzebowanie na antyrosyjskich bohaterów. A naród, który w jakimś sensie dopiero powstaje, potrzebuje jednoznaczności.

Wszystko to prawda, tylko że prawdą jest również że Polacy, w tym ci zaangażowani po uszy we wspieranie walki Kijowa z rosyjską agresją oczekiwali, że ukraińska narracja historyczna uzna kluczowe dla naszej strony fakty. Czyli przede wszystkim to, że zbrodnia wołyńska to nie był efekt wojennego chaosu i spirali odwetu, tylko eksterminacja, zaplanowana na zimno przez kierownictwo OUN. Nic takiego nie nastąpiło. I widać, że chyba długo nie nastąpi.

Co więcej, wielu Ukraińców nie tylko nie przejawia otwartości wobec polskich postulatów, ale reaguje na nie nerwowo. Bardzo znana polska dziennikarka, żadna tam nacjonalistka, tylko sprawdzona i wieloletnia bojowniczka o przyjaźń z Ukraińcami, gdy tylko zaczęła wypowiadać jakiekolwiek życzenia pod ich adresem, została nagle zbanowana na facebooku przez iluś jej dotychczasowych internetowych „przyjaciół”. A ukraińskie media, na terenie Polski związane ze środowiskami wrogimi obecnemu polskiemu rządowi, lubią sugerować iż ów rząd jest, w odróżnieniu od poprzedniego, antyukraiński.

Wszystko to jest efektem między innymi tego, że - użyję ostrego języka - oni (tj.ci Ukraińcy, którzy mają kontakty z nami, czyli polską giedroyciowską inteligencją) są przez nas rozpaskudzeni.* I sami pracowaliśmy nad tym długo. Przez dekady nosiliśmy ich na rękach, chuchaliśmy i dmuchaliśmy na ich samopoczucie. Żeby tylko sobie o nas źle nie pomyśleli. Omijaliśmy wszelkie tematy, które mogłyby być dla nich przykre (wiem, bo sam tak instynktownie robiłem). W efekcie oni są przyzwyczajeni do takiego właśnie traktowania. Do tego, że Polacy na wyścigi krzyczą „sława Ukrainie!”. I kiedy nagle oprócz krzyczenie „sława Ukrainie” ci Polacy czegoś chcą, to ci zepsuci (przez nas zepsuci) Ukraińcy mają wrażenie, że spotyka ich straszna krzywda. Powtórzę - sami na to ciężko zapracowaliśmy.

Nie chodzi o przeprosiny

Co jest w tej chwili główną osią historycznego konfliktu?

Strona ukraińska, czy przynajmniej jej część, gotowa jest przyznać, że na Wołyniu doszło do zbrodni, których ofiarą padło wielu Polaków. A także, że zamordowanych polskich cywili było tam więcej niż ukraińskich. Chce jednak postrzegać zbrodnie jako część tragicznego procesu powstawania wzajemnych win. Nie chce natomiast, jak napisałem wyżej, zgodzić się na to, że ludobójstwo Polaków (bo to było ludobójstwo, czyli próba wymordowania „w całości lub w części” określonej grupy etnicznej) zostało postanowione i zrealizowane przez kierownictwo OUN-UPA świadomie. Że nie było chaosem odrębnych mordów, tylko operacją, zaplanowaną na zimno. I w dodatku nie jako odwet – bo przecież Polacy na Wołyniu byli w tak wyraźnej mniejszości, że wizja iżby byli w stanie w ogóle pomyśleć o rozpoczęciu działań przeciw przygniatającej ukraińskiej większości jest czymś z dziedziny fantastyki.

Dlatego, choć polsko-ukraińskie relacje obfitowały niestety w zbrodnie, Wołyń jest jakościowo inny niż wszystkie uprzednie wzajemne brutalizmy. II RP bywała głupią i brutalną, stworzyła przez to emocjonalne podstawy dla ukraińskiej irredenty, prowokowała wśród Ukraińców antypolskie emocje. Ale nie była ludobójcza. W odróżnieniu od UPA.

I dlatego właśnie (przez Wołyń) w historycznych rachunkach polsko-ukraińskich nie ma równowagi win. Bo ludobójstwo, rozumiane nie jako po prostu popełnienie jakiejś liczby nawet strasznych zbrodni (sprawcami takich bywali niestety również i Polacy, i polscy partyzanci), tylko jako podjęcie na zimno nie wymuszonej żadnymi okolicznościami oprócz zbrodniczej ideologii decyzji o wymordowanie całości obcej grupy etnicznej żyjącej na spornym terytorium i rozpoczęcie realizacji tej decyzji, było udziałem wyłącznie strony ukraińskiej.

Użyłem tu pojęcia „równowaga win”; pojęcia z dziedziny moralistyki. Mogłoby to sugerować, że oczekuję, iżby proces pojednania zakończył się jakimś zbiorowym wyznaniem win; przepraszaniem Polaków za zabrodnie. Otóż nic bardziej mylnego. Odnoszę się nad wyraz sceptycznie do modnego przepraszania wszystkich przez wszystkich za wszystko. Uważam w ogóle, że wyznawanie win nie popełnionych osobiście (a przecież, jeśli chodzi o czyny z okresu II wojny, to popełnili je dziadkowie, a częściej wręcz pradziadkowie obecnie żyjącego pokolenia; w dodatku jeśli chodzi o zbrodnie banderowskie to jak już pisałem wyżej nawet pokolenie ukraińskich dziadków i pradziadków w ogromnej większości nie miało z tym nic wspólnego ani w sensie działań, ani wyznawanej ideologii – żyli bowiem w międzywojennym ZSRR i nacjonalizm nie zdołał ich dotknąć) jest z każdego możliwego punktu widzenia absurdalne.

Dlatego ani nie będę przepraszać nikogo – Żydów, Niemców, Litwinów, Czechów, Słowaków, Białorusinów czy wreszcie Ukraińców – za złe czyny popełnione przez Polaków sprzed 70 lat, ani też nie chcę analogicznych przeprosin od nikogo. W tym i od Ukraińców.

Czym innym jest jednak owo przepraszanie, które jako się rzekło byłoby bezsensowne, a czym innym ustalanie faktów. Najlepiej wspólne ustalanie faktów. A przynajmniej nie zaprzeczanie tym spośród nich, które są oczywiste.

A choć o Wołyniu nie wiemy wszystkiego, to jednak kluczowe fakty są, właśnie, oczywiste.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

« poprzednia strona
123
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.