Prof. Żaryn: "Prymas Wyszyński mówił w imieniu narodu, który ma za sobą 1000 lat historii". WYWIAD

Pomnik na dziedzińcu KUL, fot. wikimediacommons
Pomnik na dziedzińcu KUL, fot. wikimediacommons

Jak zareagował na to Watykan?

Prof. Jan Żaryn: Stolica Apostolska w pierwszej chwili ewidentnie odczytała ten dokument poprzez pryzmat tej drugiej interpretacji. Uważano również, że Episkopat Polski w stanie niewolnym podpisał tę deklarację, a z tej przyczyny jest to dokument niewiążący.

Prymas bardzo mocno przeciwstawił się takiej interpretacji. Wiosną 1951 r. doszło do pierwszego spotkania prymasa z Ojcem Świętym Piusem XII. Dopiero wówczas komuniści naciskani przez Wyszyńskiego zgodzili się na jego wyjazd do Watykanu. Wcześniej nie był w stanie wytłumaczyć swoich racji, gdy podpisywał ten dokument. Była to celowa taktyka komunistów, którzy chcieli, aby opinia watykańska była o nim jak najgorsza.

Wyjazd ten zmienił o 180 stopni widzenie prymasa w Stolicy Apostolskiej. Nawet jeśli niektórzy wyżsi urzędnicy Sekretariatu Stanu tacy jak późniejszy kardynał Domenico Tardini wyrażali (z wzajemnością) dystans wobec prymasa, to jednak inni urzędnicy tacy jak Giovanni Montini, czyli przyszły papież Paweł VI, byli zauroczeni kardynałem Wyszyńskim.

Co jednak najważniejsze, prymasowi udaje się dotrzeć do papieża. Ta audiencja i rozmowa wedle relacji ambasadora rządu RP na uchodźstwie Kazimierza Pap,e została odebrana przez Watykan jako wyraz wierności Kościoła polskiego wobec Stolicy Apostolskiej. Papież miał powiedzieć po spotkaniu: „Polonia fara da se”, czyli Polska w osobie prymasa da sobie sama radę i Watykan nie będzie wtrącał się, ponieważ taka interwencja bez pełnej wiedzy na temat sytuacji w Polsce mogłaby tylko zaszkodzić. Prymas został obdarzony wyjątkowymi pełnomocnictwami.

Był to wielki sukces Wyszyńskiego również w sprawie Ziem Odzyskanych. Papież wbrew Episkopatowi Niemieckiemu zgodził się, aby administratorzy apostolscy, zarządzający na Ziemiach Zachodnich z nadania prymasa Hlonda opuszczonymi diecezjami, zostali nominowani tytularnymi biskupami. Podnosiło to ich rangę i stanowiło dla komunistów bardzo niewygodną sytuację. Z tej przyczyny nie pozwolili na powrót administratorów do ich diecezji. Oznaczało to również, że celem komunistów żądających od prymasa ustanowienia wbrew Stolicy Apostolskiej stałych diecezji na Ziemiach Zachodnich, nie było dojście do kompromisu, ale stałe korzystanie z istnienia niewykonalnego zadania.

Dokonajmy skoku do okresu narodzin Solidarności. 25 sierpnia 1980 r. schorowany prymas Wyszyński spotyka się z I sekretarzem KC PZPR Edwardem Gierkiem. Przywódca PRL jest roztrzęsiony i błaga kardynała Wyszyńskiego o pomoc w rozwiązaniu kryzysu spowodowanego strajkami na Wybrzeżu. Jakie wnioski wyciągnął prymas z tej rozmowy i jaki wpływ miała na jego homilię na Jasnej Górze wygłoszoną następnego dnia?

Prymas Wyszyński z powodu swojej niezłomności w okresie stalinowskim i wielkiego sukcesu, jakim były program Wielkiej Nowenny i Milenium był traktowany bardzo indywidualnie przez Kościół powszechny i uważany za człowieka chroniącego polskość i katolików przed komunistami. Jego autorytet rósł szczególnie w czasie długiego pontyfikatu Pawła VI. W tej atmosferze doszło do wyboru Karola Wojtyły na papieża. Ojciec Święty od samego początku będzie podkreślał, że nie byłoby jego pontyfikatu bez drogi Prymasa Tysiąclecia. Pobyt i sukces papieża w Polsce w 1979 r. zmusił do refleksji także niektórych przedstawicieli władzy.

Gdy prymas spotkał się po pielgrzymce Jana Pawła II do Polski z jednym ze światlejszych komunistów prof. Janem Szczepańskim, zasiadającym w Radzie Państwa, to od niego dowiedział się wprost, że marksizm się skompromitował i nie ma żadnej siły oddziaływania na społeczeństwo. Co więcej przyznał, iż nie ma żadnej władzy komunistów w Polsce i że to prymas jest jedynym interrexem. Tego nie mówił katolik, lecz człowiek obozu władzy. To jest symbol drogi prymasa od czasów rządów Bolesława Bieruta do ostatnich lat jego posługi za czasów pontyfikatu Jana Pawła II. Słowa Szczepańskiego są jednoznacznym przyznaniem się komunistów do totalnej porażki.

Jeśli spojrzymy z tej perspektywy, to wybuch strajków sierpniowych w 1980 r. jest dowodem na to, że państwa nie ma i jedyną władzę ma interrex. Komuniści wiedzą, że tylko do niego mogą się odwołać, aby uratować to, co można uratować.

Prymas zdaje sobie jednak sprawę z obowiązywania doktryny Breżniewa, równoznacznej z ryzykiem interwencji sowieckiej w Polsce. Jest to zarazem powód, dla którego Wyszyński zgadza się na rozmowę z Gierkiem, po tym gdy prosi go o to Stanisław Kania. Dochodzi wówczas w Klarysewie do dramatycznej rozmowy, w trakcie której prymas może zobaczyć, że władzy w Polsce rzeczywiście nie ma. Partia i jej I sekretarz ma pełnię władzy, a jednocześnie sytuacja go przerosła. Edward Gierek jest w depresji i nie ma żadnego pomysłu na wyjście z kryzysu, w który wprowadził za sprawą swoich decyzji społeczeństwo i PRL.

Prymas jest od niego człowiekiem starszym, schorowanym, ale jednocześnie ma natychmiast wiele pomysłów. Wie, że istnieje realne ryzyko wejścia wojsk sowieckich do Polski, a zatem mówi Gierkowi, że musi pojechać na Wybrzeże, spotkać się z robotnikami i przyznać im prawo do samorządnych związków zawodowych, ponieważ ludzi mają prawo do tej formy zrzeszania się. To jest plan prymasa mający zabezpieczyć Polskę przed niebezpieczeństwem biologicznej eliminacji narodu w momencie agresji sowieckiej. Gierek nie potrafi podjąć takiej decyzji.

To wyjaśnia, dlaczego następnego dnia na Jasnej Górze Prymas wygłasza homilię de facto występując w roli interrexa. Jest jedyną osobą wypełniającą lukę, wynikającą z nieobecności totalnej władzy. Gdy prymas w swoich zapiskach będzie oceniał swoją homilię na Jasnej Górze i negatywną reakcję strajkujących na swoje słowa, to napisze, iż nie mówił do robotników czy władzy, ale w imieniu narodu, który nie jest bytem chwilowym lecz ma prawo do trwania na mapie, bo ma za sobą 1000 lat historii. Nie można go narazić na fizyczną likwidację. Z jednej strony więc tonował słuszne aspiracje robotników, co było przez nich interpretowane jako wezwanie do powrotu do pracy, ale z drugiej strony bardzo głęboko analizował przyczyny strajków i uważał, że są one skutkiem działań władz.

Kazanie to zostało poćwiartowane w medialnym przekazie peerelowskiej propagandy i wydobyto z niego te akcenty, które były wygodne dla władzy. Wyszyński w zapiskach „Pro memoria” z poczuciem humoru zauważył jednak, że pomimo „poszatkowania” jego wystąpienia, stał się kolejny cud nad Wisłą, że prymas mógł zaistnieć w mediach państwowych. Poprzednio zdarzyło się to tylko raz, w 1956 r.

Ciężko w jednej rozmowie omówić wszystkie wątki kontaktów kardynała Wyszyńskiego z władzami.

Jest to ogromny, wielowątkowy temat. Mówimy bowiem o człowieku niezwykłym, niesamowicie pracowitym, podejmującym codziennie ogromną ilość działań i wyzwań. O każdym szczególe jego służby można mówić wiele godzin.

Rozmawiał Michał Szukała (PAP)/tp

« poprzednia strona
123

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.