W jej domu w Hruszowej, w sieni wisiały przykazania domowe, ręcznie pisane, tyczyły się domowników i tych, którzy co najmniej trzy dni przebywali w tym domu.
Maria Rodziewiczówna to osoba naznaczona polską historią, dwoma powstaniami: Powstaniem Styczniowym, w którym wziął udział jej ojciec, zesłany potem na Syberię, za nim wyruszyła jej matka, i Powstaniem Warszawskim, które przeszła jako schorowana staruszka. Zmarła wycieńczona warunkami życia, w jakich znaleźli się uchodźcy z Warszawy.
Maria Rodziewiczówna była za życia hołubiona i kochana przez polskie społeczeństwo. Czy moglibyśmy znaleźć dziś takiego kalibru człowieka?
— pytał „Biegnący Wilk”.
Mając w sobie żyłkę detektywa historycznego, Morsztyn zorganizował kilka wypraw badawczych na terenie Polesia (obecnie Białoruś), spotykał się z ludźmi, którzy pamiętali pisarkę, zdobywał eksponaty do Muzeum.
Podkreślił, że Polska powinna zainteresować się miejscami związanymi ze słynną polską pisarką, o której pamięć na dawnych Kresach Rzeczypospolitej jest wciąż żywa. Dąb Dewajtis nadal stoi, a pod nim znajduje się pamiątkowa tablica w języku polskim i białoruskim. Tymczasem pozostałość po dworze (z zachowanym pokojem Rodziewiczówny) w Hruszowej (dzisiaj Gruszewo) jest w stanie ruiny.
Czy nie wstyd nam? Wstyd dla nas, Polaków
— mówił Dariusz Morsztyn.
Moje badania i moja chęć stworzenia muzeum [na Mazurach] wynika z poczucia wstydu, że tak wielka postać, a my? Tyle lat, przecież nikt nam nie bronił. Z Białorusią można się dogadać. Żeby tak wyglądał gabinet, istniejący do tej pory, naszej narodowej pisarki? To jest wstyd.
Dlatego ambicją moją jest, poza utworzeniem muzeum [w Polsce] wyremontować ten gabinet i zrobić duplikat wystawy takiej jak tu, i żeby w języku białoruskim i polskim tam zawisła
— dodał.
Na specjalnie przygotowanej z okazji spotkania z Rodziewiczówną wystawie „Biegnący Wilk” zaprezentował unikalne eksponaty z muzeum, które stworzył na Mazurach, m.in. sztućce, fragmenty zastawy. Uzupełniała ją ekspozycja zdjęć pisarki przywieziona z Liceum Ogólnokształcącego w Żelaznej (to w pobliżu tej miejscowości pisarka zmarła w 1944 roku, tam miał miejsce jej pierwszy pogrzeb).
Zapraszamy do wysłuchania tej fascynującej opowieści:
Relacja: Margotte
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W jej domu w Hruszowej, w sieni wisiały przykazania domowe, ręcznie pisane, tyczyły się domowników i tych, którzy co najmniej trzy dni przebywali w tym domu.
Maria Rodziewiczówna to osoba naznaczona polską historią, dwoma powstaniami: Powstaniem Styczniowym, w którym wziął udział jej ojciec, zesłany potem na Syberię, za nim wyruszyła jej matka, i Powstaniem Warszawskim, które przeszła jako schorowana staruszka. Zmarła wycieńczona warunkami życia, w jakich znaleźli się uchodźcy z Warszawy.
Maria Rodziewiczówna była za życia hołubiona i kochana przez polskie społeczeństwo. Czy moglibyśmy znaleźć dziś takiego kalibru człowieka?
— pytał „Biegnący Wilk”.
Mając w sobie żyłkę detektywa historycznego, Morsztyn zorganizował kilka wypraw badawczych na terenie Polesia (obecnie Białoruś), spotykał się z ludźmi, którzy pamiętali pisarkę, zdobywał eksponaty do Muzeum.
Podkreślił, że Polska powinna zainteresować się miejscami związanymi ze słynną polską pisarką, o której pamięć na dawnych Kresach Rzeczypospolitej jest wciąż żywa. Dąb Dewajtis nadal stoi, a pod nim znajduje się pamiątkowa tablica w języku polskim i białoruskim. Tymczasem pozostałość po dworze (z zachowanym pokojem Rodziewiczówny) w Hruszowej (dzisiaj Gruszewo) jest w stanie ruiny.
Czy nie wstyd nam? Wstyd dla nas, Polaków
— mówił Dariusz Morsztyn.
Moje badania i moja chęć stworzenia muzeum [na Mazurach] wynika z poczucia wstydu, że tak wielka postać, a my? Tyle lat, przecież nikt nam nie bronił. Z Białorusią można się dogadać. Żeby tak wyglądał gabinet, istniejący do tej pory, naszej narodowej pisarki? To jest wstyd.
Dlatego ambicją moją jest, poza utworzeniem muzeum [w Polsce] wyremontować ten gabinet i zrobić duplikat wystawy takiej jak tu, i żeby w języku białoruskim i polskim tam zawisła
— dodał.
Na specjalnie przygotowanej z okazji spotkania z Rodziewiczówną wystawie „Biegnący Wilk” zaprezentował unikalne eksponaty z muzeum, które stworzył na Mazurach, m.in. sztućce, fragmenty zastawy. Uzupełniała ją ekspozycja zdjęć pisarki przywieziona z Liceum Ogólnokształcącego w Żelaznej (to w pobliżu tej miejscowości pisarka zmarła w 1944 roku, tam miał miejsce jej pierwszy pogrzeb).
Zapraszamy do wysłuchania tej fascynującej opowieści:
Relacja: Margotte
PROFIL Marii Rodziewiczówny na FACEBOOKU
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/272409-fascynujace-spotkanie-z-maria-rodziewiczowna-niech-dzieci-i-mlodziez-ucza-sie-patriotyzmu-z-jej-ksiazek-zdjecia-i-wideo?strona=2