Erika Steinbach nie będzie już przywódczynią niemieckich wypędzonych. Może być jednak zadowolona: jej wizja najnowszej historii zwycięża w Europie.
To był projekt rozłożony na lata i Niemcy przyłożyli się do niego ze swą słynną pedanterią i systematycznością. Napisano na nowo historię II wojny światowej i tę tuż powojenną, obsadzając Niemców w roli ofiar. Jeśli ktoś wątpi, że ta operacja się udała, powinien obejrzeć niedawne obchody 70 rocznicy D-Day, czyli lądowania aliantów na plażach Normandii.
Chciałbym wspomnieć również odwagę Niemców, którzy także byli ofiarami nazizmu, wplątani w wojnę niebędącą ich wojną
— mówił prezydent Francji Francois Hollande, przemawiając do uczestników uroczystości.
Przyznam, że oglądając transmisję na żywo w telewizji, w pierwszej chwili zwątpiłam, czy dobrze słyszę. Absurdalne słowa o dzielnych Niemcach, wplątanych w wojnę, zostały jednak przyjęte bez emocji. Tylko Barack Obama, prostolinijny Amerykanin, wyglądał na cokolwiek zdumionego.
Naziści pozbawieni są jakiejkolwiek narodowości. Nie wiadomo skąd się wzięli, może z Marsa. To oni budowali obozy koncentracyjne. Zwane chętnie w zachodniej prasie „polskimi obozami”.
W każdym razie naziści nie mają nic wspólnego z Niemcami. Tylko tyle, że byli sprawcami ich nieszczęść. Podobnie jak — zidentyfikowani już narodowościowo - Polacy i Czesi, sprawcy wypędzeń niewinnej ludności niemieckiej, wcześniej ciężko doświadczonej przez nazistów.
Erika Steinbach, przez szesnaście lat szefowa Związku Wypędzonych, była jednym z architektów tej koncepcji. Wyjątkowo cynicznym.
To ona snuła rzewne opowieści o tęsknocie za utraconym Heimatem, z którego wypędzili ją i jej rodzinę Polacy.
Jej sentymentalne historie przecięła dopiero „Rzeczpospolita ”, ujawniając w wyniku dziennikarskiego śledztwa w 2000 roku, że szefowa Związku Wypędzonych urodziła się jako córka podoficera okupacyjne armii w Rumi pod Gdańskiem, miejscowości, która przed wojną należała do Polski.
To dziennikarskie odkrycie zbulwersowało nie tylko Polaków. Utrudniło funkcjonowanie Steinbach w polityce, nie położyło jednak kresu jej karierze. Steinbach umiała zresztą doskonale funkcjonować w politycznych salonach.
Kiedyś przemawiała brutalnie - żądała, by Niemcy zawetowały przyjęcie Polski do UE, póki Polska „nie uleczy krzywd wypędzenia”, co miało się wiązać ze zwrotem majątków. Potem popłynęła z nurtem poprawności politycznej, zyskując nawet przychylność niemieckiej lewicy. Humanistycznie i humanitarnie skoncentrowała się na cierpieniach wypędzonych i ofiar czystek etnicznych. Powtarzała, że cierpieli wszyscy, że wszyscy są ofiarami.
Ormianie uciekający przed rzeziami z Turcji, Albańczycy a potem Serbowie w Kosowie, i wielu, wielu innych. Z tym, że wyglądało, iż najbardziej jednak cierpieli Niemcy i to cierpieli z nieznanych przyczyn. Tak przynajmniej wynika to z perspektywy sztandarowego projektu Steinbach, berlińskiego Centrum przeciw Wypędzeniom.
Erika Steinbach w końcu odchodzi. Można się jednak obawiać, że niewiele to zmieni. Nie tylko dlatego, że jej następcza czy następczyni mogą wcale nie być lepsi.
Historia III Rzeszy i czasów powojennych została już być może definitywnie napisana na nowo, wyryta w pamięci całych społeczeństw. Nie znaczy to, że nie powinniśmy walczyć o prawdę do końca. Nawet jeśli towarzyszyć nam może bardzo gorzkie poczucie, że szanse na zwycięstwo są nikłe.
A jeśli ktoś twierdzi, że prowadzenie polityki historycznej w nowej zjednoczonej Europie jest bez sensu, to powinien pamiętać, że nasi sąsiedzi tak politykę prowadzą. I ich sukces jest naszą klęską.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/204016-steinbach-nie-bedzie-juz-przywodczynia-niemieckich-wypedzonych-moze-byc-jednak-zadowolona-jej-wizja-najnowszej-historii-zwycieza-w-europie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.