Powstanie wybuchło za sprawą naszej decyzji o odmówieniu wykonania niemieckiego rozkazu stawienia się stu tysięcy mężczyzn do kopania rowów przeciwczołgowych i budowania fortyfikacji. Zgłosiło się 20 czy 30 osób. Można uznać, że za to byliśmy już skazani na karę śmierci
— mówi w rozmowie z „Super Expressem” prof. Witold Kieżun, weteran walk powstańczych, jeden z bohaterów filmu „Powstanie Warszawskie”, który właśnie wszedł na ekrany kin.
Zdaniem profesora Kieżuna Polacy w dobie powstania znajdowali się w „tragedii greckiej” – każde wyjście skończyłoby się dramatem. Pytany o film prof. Kieżun mówi o nim w samych superlatywach:
Jestem zachwycony! Ogrom pracy i fantastyczne zestawienie ujęć. Zobaczyłem w nim wiele scen, których na własne oczy w trakcie powstania nie widziałem, bo cały czas byłem na linii. A tam przecież było też zaplecze: druk prasy, poczta, szpitale, kobiety przygotowujące jedzenie. Jak to jest zorganizowane, tego nie widziałem - widziałem tylko tego efekty.
W filmie Witold Kieżun uwieczniony jest w sytuacji, gdy właśnie jego oddział zakończył zwycięską potyczkę z Niemcami umocnionych w Komendzie Głównej Policji. W rękach niósł zdobyczny karabin niemiecki. Opowiedział o innej potyczce:
Wpadłem do pokoju (budynku Poczty Głównej – przyp. red.), w którym znajdowali się Niemcy. Chciałem strzelić, ale zaciął mi się pistolet maszynowy, więc niesłychanie mocno krzyknąłem: Hände hoch! Nie spodziewali się tego - ich broń leżała na stole, była porozwieszana - przygotowywali się do opuszczenia budynku. Podnieśli ręce i zaczęli błagać: Kamerad, Kamerad, nicht schiessen
Redaktor Marcin Wikło opisał te sceny w artykule w tygodniku „wSieci” w artykule pt. „Opowieść o pięknych ludziach”
Z ruin wychodzi młody postawny mężczyzna. Na niemieckim hełmie ma biało - czerwoną opaskę. Ogromnym karabinem maszynowym wymachuje jak piórkiem, uśmiecha się szeroko. Koniec ujęcia. To jedno z niewielu zdjęć, o którym wiadomo kiedy i gdzie zostało nakręcone. Ten mężczyzna to 22-letni wówczas prof. Witold Kieżun, ps. „Wypad”. 23 sierpnia 1944 roku wraz z kolegami zdobyli gmach Komendy Głównej Policji w Śródmieściu. A ten cekaem to było najcenniejsze trofeum.
Chciałem go szybko odnieść do naszej kwatery, bo taka zdobyczna broń to był skarb. I nagle ktoś do mnie woła: uśmiechnij się! No to się uśmiechnąłem… - relacjonuje tamte wydarzenia prof. Kieżun. Jego fotografia stała się jedną z najbardziej znanych z całego Powstania Warszawskiego, było publikowane w wielu albumach i czasopismach.
Ale dopiero teraz w filmie po raz pierwszy zobaczyłem siebie, że tak powiem w żywej postaci, w ruchu
— mówi wzruszony powstaniec.
To jest kolosalna satysfakcja, bo to wspomnienie bardzo ważnego momentu w moim życiu. Tym bardziej, że chwilę wcześniej minąłem grupę jeńców niemieckich, którzy stali z rękami do góry. Nie widać tego w filmie. Ręce im drżały. Błagali: Kameraden, nicht schiessen! Nie strzelajcie! Powiedziałem, że my, nie tak jak wy, my jeńców nie mordujemy. Pokazałem im, że nawet w tych ciężkich warunkach potrafimy nie odwzajemniać się wrogowi tym, co on nam zgotował.
Slaw
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/195020-witold-kiezun-dzis-profesor-ekonomii-nie-zastrzelil-niemcow-ktorych-schwytal-do-niewoli-w-czasie-powstania-warszawskiego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.