Nawrócenie nie jest dane raz na zawsze. To moment, w którym czujesz łaskę, ale musisz codziennie pracować, żeby w niej wytrwać
– podkreśla Krzysztof Antkowiak w rozmowie z gosc.pl.
Po wielkiej popularności, jaką przyniósł mu występ w Opolu w 1988 r., gdzie zaśpiewał piosenkę „Zakazany owoc”, o Antkowiaku przestało być głośno. I choć – jak wspomina – zawsze był osobą wierzącą – to na wiele lat oddalił się od Kościoła. Otarł się o buddyzm, wpadł w szpony hazardu, do tego zaczął nadużywać alkoholu. W pewnym momencie poczuł, jak bardzo jest zniewolony. Udało mu się stanąć na nogi dzięki modlitwie.
Mnie akurat pomogła modlitwa i wydaje mi się, że to jedyna droga, żeby tę sytuację uzdrowić. Człowiek jest zbyt słaby, żeby sobie sam poradzić
– zaznacza.
W nawróceniu piosenkarza bardzo duży udział miała jego narzeczona.
To się zaczęło w zeszłym roku. Moja narzeczona namówiła mnie, żebym poszedł na Mszę o uzdrowienie odprawianą przez o. Józefa Witkę. Wiedziałem, że ten człowiek mówi o Bogu w taki sposób, który ja rozumiem. Jego konferencje zaintrygowały mnie. W tym czasie przechodziłem depresję – wprawdzie nie stwierdzoną, ale to był naprawdę słaby moment w moim życiu
– opowiada Antkowiak.
Już wychodząc z kościoła poczuł, że coś się zmieniło.
Słowa ojca Witki coraz bardziej zaczęły do mnie trafiać. Zwłaszcza te o miłosierdziu Bożym: że nawet kiedy jesteś grzesznikiem – a wtedy strasznie się obwiniałem – On może cię pokochać takim, jakim jesteś. Nie trzeba się tego bać. Jeżeli tylko tego chcesz, to się pomódl. Momentem przełomowym był sylwester zeszłego roku, kiedy pomodliłem się, żeby Duch Święty zabrał ode mnie hazard i alkohol w takich ilościach, jakie piłem
– wspomina Antkowiak.
Przemiany, jakie w nim zachodziły, były „omadlane przez najbliższych”.
Nawrócenie dokonało się tak naprawdę w sylwestra. 1 stycznia obudziłem się jako inny człowiek. Wystarczyło poprosić Go, żeby to zabrał, i to się stało. Jestem wolny
– wyznaje artysta.
Zawierzyłem Mu, czuję się narzędziem w Jego ręku. Ufam Mu bezgranicznie. Cokolwiek się dzieje w moim życiu, jest od Niego
– przekonuje Antkowiak.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nawrócenie nie jest dane raz na zawsze. To moment, w którym czujesz łaskę, ale musisz codziennie pracować, żeby w niej wytrwać
– podkreśla Krzysztof Antkowiak w rozmowie z gosc.pl.
Po wielkiej popularności, jaką przyniósł mu występ w Opolu w 1988 r., gdzie zaśpiewał piosenkę „Zakazany owoc”, o Antkowiaku przestało być głośno. I choć – jak wspomina – zawsze był osobą wierzącą – to na wiele lat oddalił się od Kościoła. Otarł się o buddyzm, wpadł w szpony hazardu, do tego zaczął nadużywać alkoholu. W pewnym momencie poczuł, jak bardzo jest zniewolony. Udało mu się stanąć na nogi dzięki modlitwie.
Mnie akurat pomogła modlitwa i wydaje mi się, że to jedyna droga, żeby tę sytuację uzdrowić. Człowiek jest zbyt słaby, żeby sobie sam poradzić
– zaznacza.
W nawróceniu piosenkarza bardzo duży udział miała jego narzeczona.
To się zaczęło w zeszłym roku. Moja narzeczona namówiła mnie, żebym poszedł na Mszę o uzdrowienie odprawianą przez o. Józefa Witkę. Wiedziałem, że ten człowiek mówi o Bogu w taki sposób, który ja rozumiem. Jego konferencje zaintrygowały mnie. W tym czasie przechodziłem depresję – wprawdzie nie stwierdzoną, ale to był naprawdę słaby moment w moim życiu
– opowiada Antkowiak.
Już wychodząc z kościoła poczuł, że coś się zmieniło.
Słowa ojca Witki coraz bardziej zaczęły do mnie trafiać. Zwłaszcza te o miłosierdziu Bożym: że nawet kiedy jesteś grzesznikiem – a wtedy strasznie się obwiniałem – On może cię pokochać takim, jakim jesteś. Nie trzeba się tego bać. Jeżeli tylko tego chcesz, to się pomódl. Momentem przełomowym był sylwester zeszłego roku, kiedy pomodliłem się, żeby Duch Święty zabrał ode mnie hazard i alkohol w takich ilościach, jakie piłem
– wspomina Antkowiak.
Przemiany, jakie w nim zachodziły, były „omadlane przez najbliższych”.
Nawrócenie dokonało się tak naprawdę w sylwestra. 1 stycznia obudziłem się jako inny człowiek. Wystarczyło poprosić Go, żeby to zabrał, i to się stało. Jestem wolny
– wyznaje artysta.
Zawierzyłem Mu, czuję się narzędziem w Jego ręku. Ufam Mu bezgranicznie. Cokolwiek się dzieje w moim życiu, jest od Niego
– przekonuje Antkowiak.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/276609-antkowiak-nawrocenie-dokonalo-sie-w-sylwestra-1-stycznia-obudzilem-sie-jako-inny-czlowiek