Krystyna Janda opisała przygodę, która przydarzyła się Jerzemu Stuhrowi. Jakiś starszy mężczyzna o kulach ośmielił się zagadnąć aktora. Dialog, który wywiązał się pomiędzy obu panami, wydał się Jandzie na tyle interesujący, że przytoczyła go w całości na swoim profilu na Facebooku.
Staliśmy przed hotelem w Gorzowie Wielkopolskim, przed wyjazdem na próbę w tamtejszym teatrze . Próbę przed wieczornym spektaklem. Staliśmy, Ignacy Gogolewski, Jerzy Stuhr, ja oraz kilka osób z naszej ekipy teatralnej
— opowiada Janda.
I dalej:
Był 11 listopada, dookoła święto wolności, kilka bannerów z kandydatami startującymi w wyborach do samorządów, wyborach zapowiedzianych na 16 listopada. W Warszawie trwał Marsz dla Niepodległej, Marsz Wolności.
W takich to okolicznościach do akcji wkracza przechodzący obok ok. 50-letni mężczyzna.
Rozpoznał Jurka i zatrzymał się nieopodal
— twierdzi Janda.
— Panie Stuhr, choĆ pan tutaj! - zawołał
— relacjonuje aktorka (pisownia oryginalna).
Zdziwiony Jurek, który początkowo żachnął się na ton i na formę tego wezwania, ugrzecznił się i spokojnie ruszył – bo…..przedstawiciel narodu woła, czegoś chce, coś ma konieczność powiedzieć, o czymś zawiadomić, czymś się może podzielić
— czytamy.
I dalej Krystyna Janda przytacza następującą rozmowę:
— Tak, słucham- podchodząc powiedział Jurek.- O co chodzi?
— O nic! Ja tyko zawołałem pana, żeby pan sobie nie myślał, że jest jakiś lepszy!
— Od pana lepszy?- zdziwił się Jurek.
— Na przykład!- odparł butnie tamten.
—No nie, lepszy nie jestem, bo dziś jest święto narodowe, pan ma wolne a ja właśnie jadę do pracy. Więc pan jest lepszy.
— No!- potwierdził tamten. Bo, żeby panu się nie wydawało! – dodał jeszcze.
— O, nic mi się nie wydaje, szanowny panie, zaręczam - odparł Jurek, przeprosił i odszedł wracając do nas.
Tamten jeszcze popatrzył z pogardą i poszedł. Nie było punktu zaczepki
— zauważa Janda.
Wydarzenie to skłoniło aktorkę do głębszej refleksji nad Świętem Niepodległości i tym, jak Polacy je obchodzą.
Wieczorem po spektaklu pobiegliśmy do hotelowych telewizorów oglądać warszawskie zadymy, a raczej jak Polacy sobie świętują wolność. Nie mogłam zasnąć i przypomniała mi się rozmowa z samochodu. Jurek opowiadał nam, że podczas tłumaczenia listy dialogowej jego ostatniego filmu na włoski, był kłopot z przetłumaczeniem słowa chochoł - a w związku z tym zniknęły metafory z „ Wesela” - chochoł, otulona przed chłodem róża, rozkwitająca wiosną itd. itd….
— kończy Krystyna Janda.
No nic tylko współczuć Stuhrowi spotkania z przedstawicielem polskiego ciemnogrodu, o którym tak chętnie mówi w wywiadach. Bo jak tu żyć wśród ludzi, którzy nie potrafią uszanować jego geniuszu i grzecznie wysłuchiwać połajanek?
Stuhrowie o Polakach: Antysemici, płytcy katolicy i histeryczni patrioci
Jerzy Stuhr batoży polski ciemnogród. Robert Lewandowski nie ma z tym problemu
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gwiazdy/221908-spotkanie-stuhra-z-przedstawicielem-ciemnogrodu-janda-tamten-popatrzyl-z-pogarda
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.