”Kwestia emisji, szerzej – śledzenia śladu węglowego, bo to tego pośrednio dotyczy – prawdopodobnie w najbliższych latach będzie determinowała w dostępie do rynku. Dlatego rolnictwo musi się też do tego przygotowywać i tu tym bardziej są potrzebne środki wsparcia, środki inwestycyjne, żeby gospodarstwa mogły spełnić te wszystkie oczekiwania, bo w przeciwnym wypadku za kilka lat w ogóle nie będą w stanie niczego sprzedawać, bo nikt nie kupi produktów, które nie będą miały udowodnionego, udokumentowanego zerowego czy bardzo niskiego śladu węglowego” - mówi portalowi wPolityce.pl Jan Krzysztof Ardanowski, były minister rolnictwa, przewodniczący Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy prezydencie Andrzeju Dudzie.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Trwają prace nad wypracowaniem nowego prawa klimatycznego. Ma to związek z wprowadzanym Zielonym Ładem. Co w Pana ocenie z pojawiających się przy tym propozycji najbardziej zagraża rolnictwu?
Jan Krzysztof Ardanowski: Zielony Ład na poziomie ogólnym jest taką ideą, w stosunku do której nikt nie wyraża wątpliwości. Chcemy, żeby świat był lepszy, żeby była bujniejsza przyroda, żeby poszczególne działy gospodarki na tą przyrodę nie oddziaływały negatywnie. To również dotyczy rolnictwa. Jestem przekonany, że rolnictwo zrównoważone, przyjazne środowisku jest celem i obowiązkiem na następne pokolenia. Nawet może powinniśmy pozostawić lepszy świat niż ten, który zastaliśmy, bo różne eksperymenty z rolnictwem przemysłowym, z potężnymi koncernami rolniczymi mocno w niektórych obszarach świata nadwyrężyły przyrodę. Natomiast jeżeli zejdziemy do spraw bardziej szczegółowych, to się okazuje, że bardzo wielu szczegółów nikt nie jest w stanie wytłumaczyć. Komisja Europejska nie jest w stanie wytłumaczyć, o co jej chodzi i ogranicza się do powtarzania ideologicznych, wymyślonych przez europejską lewicę tez (przez pana Timmermansa, przez takich europosłów jak pani Spurek), że my musimy iść w kierunku nowego podejścia do gospodarki, które ma przeciwdziałać zmianom klimatycznym.
Rolnictwo jest tym obszarem działalności człowieka, który musi być traktowany w sposób absolutnie szczególny, ponieważ dostarcza żywności, bez której świat istnieć nie jest w stanie. Rozwój rolnictwa to nie jest partykularny interes samych rolników. Tak się czasami próbuje przedstawiać, że to chłopi są pazerni, że wyciągają rękę po nieuprawnione przywileje. To jest głupie myślenie. Co by się działało, gdyby w tej chwili, w czasie pandemii brakowało żywności? Przybywa ludzi na świecie. Ten demograficzny wzrost jest przecież prognozowany. Żywności będzie potrzeba coraz więcej. Praktycznie tylko rolnictwo może jej odpowiednią ilość i jakość zapewnić. Dlatego trzeba o rolnictwo dbać, a nie z powodów ideologicznych, takich jak w tej chwili dominują w Unii Europejskiej, to rolnictwo niszczyć.
Proszę zauważyć, bardzo wielu „ekologów” (nawet nie wiem, czy oni są de facto ekologami) mówi o tym, że trzeba w ogóle zaprzestać hodowli zwierząt. Do tego jest dorabiany ideologiczny, wręcz aksjologiczny argument, że hodowla zwierząt jest nieetyczna, niemoralna, a przecież jest ona fragmentem historii świata, historii ludzkości. Od tysięcy lat rolnicy hodują zwierzęta, aby pozyskiwać pochodzące od nich produkty, takie jakich oczekiwały zawsze społeczeństwa, oczekiwali konsumenci. Również uprawy rolnicze są traktowane jako wręcz zagrożenie dla przyrody, ponieważ zdaniem organizacji ekologicznych nie stanowią one jej części, tylko są antropogeniczne, zmienione przez człowieka – czyli właściwie są quasi przyrodą. Ja się z tym absolutnie nie zgadzam. Fotosynteza zachodzi również na polach rolniczych, zachodzi w lasach, również tych, które są zakładane i prowadzone przez człowieka. Nie chcę wchodzić w spór, czy zmiany klimatyczne to cykliczność procesów zachodzących na kuli ziemskiej czy wpływ człowieka. Wydaje się, że wpływ człowieka jest jednak wyraźny, chociaż trudny do zdefiniowania, na jakim poziomie. Natomiast rolnictwo i leśnictwo może być znakomitą odpowiedzią na zmiany klimatyczne. Owszem, starajmy się wprowadzać gospodarkę niskoemisyjną. Starajmy się tak zmieniać przemysł, transport, żeby emisja gazów cieplarnianych była jak najmniejsza, ale dobrze zorganizowane rolnictwo, o bujnej szacie roślinnej, o dobrze skontruowanych uprawach, o zmianowaniu, czyli logicznym następstwie roślin na konkretnych polach – nazywamy to płodozmianem – to wszystko może być znakomitym sposobem przeciwdziałania zmianom klimatycznym, ponieważ będzie następowała sekwestracja węgla. Dobrze prowadzone rolnictwo i leśnictwo mogą być znakomitą odpowiedzią na zmiany klimatyczne – powtórzę to jeszcze raz.
Mówił o tym kiedyś prof. Szyszko, że my nie musimy wstydzić się swojego rolnictwa i leśnictwa, a do bilansu skażenia atmosfery i gazów cieplarnianych powinniśmy uwzględniać to, co jest pochłaniane, czyli sekwestrację. Wtedy dopiero jest uczciwa ocena. Tyle emitujemy, ale nasza bogata szata roślinna w rolnictwie i w lasach to pochłania. To są działania, które mogą faktycznie przeciwdziałać zmianom klimatycznym, a jednocześnie dawać szansę rozwoju polskiemu rolnictwu – dość specyficznemu, bo opartemu przede wszystkim o mniejsze gospodarstwa. Natomiast, co my mamy w tej chwili? Zielony Ład na poziomie ideologicznym jest wymuszany na poszczególnych krajach. Ma być wprowadzany w postaci tzw. planów strategicznych dla Wspólnej Polityki Rolnej, które każdy kraj ma przygotować. Odmienia się przez przypadki, że my wszyscy chcemy chronić małe gospodarstwa, że one są podstawą ustroju rolnego, bo zapisano w Konstytucji, że rodzinne gospodarstwa powinny być w sposób szczególny chronione. Tak, uważam, że małe rodzinne gospodarstwa są podstawą rolnictwa nie tylko w sferze produkcyjnej. One nie będą wytwarzały wielkich ilości żywności, również ze względu na ograniczony areał i potencjał, ale one są bardzo ważne z innego powodu: zapewnienia społecznej i ekonomicznej żywotności małych miejscowości. Te małe gospodarstwa utrzymujące się z różnych źródeł – z pracy poza gospodarstwem, z działów specjalnych, z przetwórstwa i sprzedaży na rynku lokalnym, tych krótkich łańcuchów żywności, które wspierają również poprzez rolniczy handel detaliczny bezpośrednią sprzedaż, lokalne przetwórstwo itd. - są ważne.
Tylko kiedy pytam ministra rolnictwa, komisarza Wojciechowskiego, gdzie są środki na to, żeby wdrażać Zielony Ład, bo jeżeli tylko założymy, że Zielony Ład w rolnictwie czyli strategia „od pola do stołu” i bioróżnorodności polegają na redukowaniu rolnictwa, na redukowaniu nawożenia mineralnego, na redukowaniu środków ochrony roślin, odłogowania części gruntów, przekształcania części gruntów wyłącznie w produkcję ekologiczną, w której z reguły spadają plony, to takie rolnictwo będzie gwoździem do trumny polskiego rolnictwa. Można, i nauka bardzo mocno pozwala prowadzić rolnictwo z mniejszą intensywnością środków chemicznych poprzez zastosowanie różnych nowych technologii, inne podejście do uprawy gleby - tzw. biologizacja gleby, zmianowanie, nawożenie organiczne, odpowiednie zabiegi, do których są potrzebne całkiem inne maszyny niż do tej pory, inne siewniki, inne podejście do ochrony roślin, ochrony integrowanej z udziałem ochrony biologicznej, czyli przy pomocy różnych czynników biologicznych. Do tego potrzeba całkiem innych opryskiwaczy, takich które mają kamery na sobie, mają sektorowe możliwości stosowania. To jest tzw. rolnictwo precyzyjne, czyli wykorzystanie dronów, satelitów, skanowania, mapowania pól. To są rzeczy, które nauka rolnictwu oferuje. W rolnictwie również musimy coraz bardziej myśleć o stosowaniu robotów, bo po prostu brakuje ludzi do pracy – przecież widzimy, co się dzieje co roku chociażby z pracownikami z Ukrainy. Są roboty, które mogą znakomicie wesprzeć człowieka, a nawet i zastąpić, tylko żeby te wszystkie działania móc realizować potrzebne są środki na inwestycje. Oby się nie okazało jak w bajce Krasickiego, że „wśród serdecznych przyjaciół psy zająca zjadły”. Małe gospodarstwa nie będą w stanie tych środków inwestycyjnych na te wszystkie nowoczesne działania znaleźć, bo ich po prostu nie mają. Szybciej sobie poradzą duże gospodarstwa, niż te tak mocno werbalnie bronione małe gospodarstwa.
O jakiej skali środków mówimy?
Rada przy prezydencie dokonała analizy programów, które są w tej chwili w procesie konsultacji, bo te są przez rząd podane i położone na stole, czyli plan strategiczny Wspólnej Polityki Rolnej, środki unijne, które mają wspierać rolnictwo. Zdaniem ekspertów te środki są absolutnie niewystarczające. Również niewystarczające są środki na dopłaty bezpośrednie – muszą być uzupełnione z drugiego filara, z tych środków, które były przeznaczone na rozwój obszarów wiejskich i na inwestycje. Pojawia się ogromna luka inwestycyjna szacowana na kilka miliardów euro. Zapowiedzi pana ministra rolnictwa, jak również innych polityków, były takie, że niewystarczające środki w ramach Wspólnej Polityki Rolnej będą uzupełnione środkami z polityki spójności i Funduszu Odbudowy. Teraz jest etap konsultacji Funduszu Odbudowy, tego Krajowego Planu Odbudowy – również Rada przy prezydencie się tym zajęła. Według wypowiedzi przedstawiciela ministra funduszy i polityki regionalnej, pana ministra Budy, bezpośrednio w tym programie na rolnictwo jest przewidziane ok. 1,5 proc. - 900 mln euro przy kwocie całego programu 58 mld euro. Owszem są zapowiedzi, że to ma być podwyższone, ale mówię o projekcie, który został przygotowany w ministerstwie i położony do konsultacji na stół. Są oczywiście projekty horyzontalne, zajęcie się termoizolacją szkół wiejskich, program „czyste powietrze”, różne działania związane z informatyzacją urzędów administracji rolnej. One w pośredni sposób są związane z rolnictwem, w bardzo pośredni, czasami trudny nawet do znalezienia związku przyczynowo-skutkowego, ale to jest absolutnie niewystarczające, bo zapowiedzi były takie, że z Funduszu Odbudowy znaczna część środków trafi na obszary wiejskie. Przedstawiciele gmin wiejskich alarmują, iż może się okazać, że te gminy najbardziej potrzebujące wsparcia, gminy peryferyjne, gminy o niskich dochodach będą pozbawione możliwości ubiegania się o uzupełnienie braku środków na współfinansownie, a potrzeby są ogromne. Według informacji Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN około 26 proc. wsi w Polsce nie ma dostępu do komunikacji publicznej. Około 15 proc. wsi w Polsce nie ma wodociągu – korzystają z jakichś lokalnych ujęć, studni. Często tej wody brakuje, albo jej jakość jest niewystarczająca. To jest w dalszym ciągu również kwestia sieci energetycznej, dostępu do odpowiedniej ilości i jakości energii elektrycznej, która jest warunkiem sine qua non rozwoju gospodarczego na wsi. To jest problem dostępu do szerokopasmowego internetu. To jest – chociaż dużo się w tej materii robi – problem dróg lokalnych. Czyli są potrzebne naprawdę znaczące środki na obszary wiejskie, w tym na rolnictwo i wieś miała nadzieję, że te wszystkie uruchamiane kolejne zapowiadane programy rządowe również to finansowanie zapewnią. Będzie analiza, konsultacja programów operacyjnych polityki spójności czyli zarówno tych poszczególnych ministerstw, jak i regionalnych, które są u marszałków. Zapowiada się kolejny strategiczny, wielki plan Nowy Ład, którego prezentacja została przełożona. Tworzenie więc nowych projektów, nowych planów bardzo dla mnie ważnych, dotyczących obszarów wiejskich ma sens wtedy, jeżeli możemy wykazać, jak dotychczasowe nasze deklaracje, nasze plany zostały zrealizowane. Ja zresztą o tym bardzo mocno panu premierowi Morawieckiemu również powiedziałem.
Mieszkańcy wsi oczekują nie deklaracji, tylko realnego wsparcia tych wszystkich procesów przede wszystkim związanych z inwestycjami sieciowymi, które mają poprawić jakość życia. Rolnicy, rozumiejąc oczekiwania konsumentów, społeczeństwa, pewne nowe trendy, nowe tendencje związane z Zielonym Ładem oczekują jednak, że będą zapewnione odpowiednie środki na inwestycje w gospodarstwach, bo w przeciwnym wypadku może się okazać, że te gospodarstwa, na które najbardziej liczymy, które chcemy chronić, te właśnie mniejsze, rodzinne, one pierwsze poniosą konsekwencje i poupadają. Także sprawa jest szalenie złożona.
Pojawiają się pomysły włączenia rolników w handel emisjami (ETS). Na ile polskie rolnictwo może czuć się w tym momencie zagrożone?
Kwestia emisji, szerzej – śledzenia śladu węglowego, bo to tego pośrednio dotyczy – prawdopodobnie w najbliższych latach będzie determinowała w dostępie do rynku. My również musimy się do tego przygotowywać, bo okaże się, że jeżeli nie będziemy zmieniać gospodarki w kierunku niskoemisyjnej, która nie pozostawia jakiegoś negatywnego śladu węglowego, to w ogóle produkty żywnościowe nie zostaną dopuszczone na rynek. One zapewne w pierwszej chwili będą miały niższą cenę, a później w ogóle nie trafią na rynek. Dlatego rolnictwo musi się też do tego przygotowywać i tu tym bardziej są potrzebne środki wsparcia, środki inwestycyjne, żeby gospodarstwa mogły spełnić te wszystkie oczekiwania, bo w przeciwnym wypadku za kilka lat w ogóle nie będą w stanie niczego sprzedawać, bo nikt nie kupi produktów, które nie będą miały udowodnionego, udokumentowanego zerowego czy bardzo niskiego śladu węglowego. To wymaga kompleksowego podejścia do spraw wsi, nie traktowania wsi w kategoriach wyrywkowych, potraktowania wsi jako ważnego elementu gospodarki, który może być również szansą dla Polski w tej polityce klimatycznej ze względu na ogromne pochłanianie CO2. Wydaje mi się, że wieś może być dla Polski wielką szansą, ale na to musi być zgoda i musi być chęć takiego właśnie traktowania, a nie tylko jako obszaru problemowego, kłopotliwego, o którym sobie przypominamy tylko i wyłącznie co kilka lat przed wyborami.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/545355-nasz-wywiad-ardanowski-wies-potrzebuje-inwestycji