Jesteśmy przygotowani do przerobu ropy dostarczanej drogą morską. To istotna przewaga konkurencyjna Lotosu i zamierzamy ją wykorzystywać
— mówi Robert Pietryszyn, prezes zarządu Grupy Lotos SA w rozmowie z wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Jest Pan patriotą gospodarczym?
Robert Pietryszyn, prezes zarządu Grupy Lotos SA: Przede wszystkim jestem patriotą, dla którego narodowa tożsamość, duma z naszego dziedzictwa historycznego i kultury to nie są puste słowa. Twierdzę też, że kapitał ma narodowość oraz że silną gospodarkę danego kraju można zbudować w oparciu o silne podmioty rodzime. Stoję na stanowisku, że niektóre sektory gospodarki, na przykład te związane z bezpieczeństwem energetycznym kraju, powinny znajdować się pod szczególną kuratelą państwa. Chcę, żeby polskie firmy się rozwijały, dbały o innowacyjność, łączyły siły, prowadząc ekspansję za granicą. Jeśli te elementy można zebrać w pojęcie „patriotyzmu gospodarczego”, to tak – jestem patriotą gospodarczym.
Ów pragmatycznie pojmowany patriotyzm to jedno z haseł, jakimi najczęściej opisywana jest polityka gospodarcza rządu PiS. Jak można przełożyć to hasło na codzienność kierowanej przez pana firmy?
W największym uproszczeniu: chodzi o ciągłą budowę synergii pomiędzy ogólnymi interesami ekonomicznymi spółki i interesami państwa. I nie mówię tu bynajmniej o zbyt prosto pojmowanej zależności, w której drenuje się spółkę przez dywidendę, uzupełniając w ten sposób zasoby budżetowe państwa. Niestety, do tej pory takie myślenie dominowało. Brakowało synergii pomiędzy strategią i polityką państwa, które zresztą były niezwykle chaotyczne, a strategią i polityką spółek. Nie myślę teraz przecież tylko o Lotosie. Obecnie to się zmieniło, pracujemy w sposób uporządkowany. Proces ma charakter dwutorowy – z jednej strony państwo, w dopuszczalnych prawem i dobrym obyczajem granicach, wspiera polski kapitał; z drugiej spółki działają zgodnie z interesem strategicznym państwa i reinwestują zyski w działania, które będą budowały w długiej perspektywie ich wartość i siłę.
To ładna wizja, ale poproszę o konkrety…
Inwestujemy zyski, i będziemy intensywnie czynić to w przyszłości, w przedsięwzięcia mające na celu wzmocnienie bezpieczeństwa energetycznego Polski. Chcemy osiągnąć ten cel poprzez dywersyfikację dostaw surowca, zróżnicowanie kierunków zakupu, ale też, co często umyka komentatorom, przez wydobycie własne. Modernizujemy infrastrukturę techniczną, dzięki czemu będziemy mogli w sposób bardziej wydajny i elastyczny przerabiać ropę. Dzięki tym działaniom wzmocnimy pozycję na rynku i zrealizujemy cel rządu, jakim jest stopniowe uniezależnianie się kraju od dostaw z Rosji.
Jaki jest obecnie udział surowca ze Wschodu w przerobie?
Spadł on poniżej 80 proc. Staramy się pozyskiwać surowiec z wielu źródeł. Rozwijamy wydobycie w kraju i za granicą (na Litwie i w Norwegii). Kupujemy też od PGNiG ropę ze złóż w lubuskim Lubiatowie. Pozostaje jeszcze rynek spotowy, gdzie nabywamy różne gatunki ropy. Zmieniamy się w tym zakresie na tyle, na ile pozwalają warunki zewnętrzne, reagujemy na rynkowe trendy. Na pewno jednak dążymy do tego, by źródeł surowca było więcej i by połączyć w tym zakresie kwestie czysto biznesowe z generalną strategią rządu.
Jak się ma do tego przedłużenie umowy z Rosnieftem? Trudno powiedzieć, by takie działanie wpisywało się w politykę dywersyfikacji.
Po pierwsze umowa ta została przedłużona przez poprzedni zarząd. Po drugie rynek ropy naftowej ma swoją specyfikę, która nie pozwala na wygłaszanie publicystycznych komentarzy do umów pomiędzy podmiotami. Ja tej zasady łamać nie będę. Dyferencjał cenowy powoduje, że rosyjski surowiec nadal jest atrakcyjny. Z drugiej strony wydarzenia ostatnich lat pokazują, że nic nie trwa wiecznie. Mam na myśli redefinicję polskiej polityki energetycznej i surowcowej, ale też zjawiska globalne: boom łupkowy w Stanach Zjednoczonych, zniesienie zakazu eksportu ropy amerykańskiej czy embarga na ropę irańską. Kluczem do przetrwania jest elastyczność. Chcemy rozmawiać z każdym, ale na partnerskich warunkach. Rozwijamy naszą politykę dywersyfikacyjną w przemyślany, racjonalny sposób.
Niedawno do gdańskiego Naftoportu zawinął tankowiec z dostawą 2 mln baryłek ropy dla Lotosu. Będziecie kontynuowali relacje z National Iranian Oil Company?
Naturalnie, jesteśmy otwarci na ten kierunek importu. Czekamy na wyniki testowego przerobu surowca, ważne będą też trendy cenowe na rynkach. Chcę jednak podkreślić, że równie uważnie przyglądamy się Arabii Saudyjskiej, Irakowi, Zjednoczonym Emiratom Arabskim czy Kuwejtowi. Rafineria w Gdańsku, o czym mało kto dziś pamięta, została zaprojektowana właśnie do przerobu ropy z Bliskiego Wschodu i miała korzystać wyłącznie z surowca dostarczanego tankowcami. Jeszcze na początku lat 90. zakład przerabiał głównie ciężkie ropy z Iranu i Iraku, mieszane z lżejszym surowcem wydobywanym z Morza Północnego. Radykalna zmiana kierunku nastąpiła w 1994 r., za czasów drugiego rządu Waldemara Pawlaka. Wtedy to zmieniono kierunek przepływu Rurociągu Pomorskiego, będącego odnogą Rurociągu „Przyjaźń” i do Gdańska popłynęła szerokim strumieniem rosyjska ropa, stając się podstawowym surowcem, wraz z ropą Brent. Podsumowując: jesteśmy technologicznie przygotowani do przerobu ropy dostarczanej drogą morską, położenie w bliskim sąsiedztwie gdańskiego Naftoportu stwarza nam ku temu idealne warunki. To istotna przewaga konkurencyjna Lotosu, zamierzamy ją wykorzystywać.
Dalszy ciąg na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jesteśmy przygotowani do przerobu ropy dostarczanej drogą morską. To istotna przewaga konkurencyjna Lotosu i zamierzamy ją wykorzystywać
— mówi Robert Pietryszyn, prezes zarządu Grupy Lotos SA w rozmowie z wPolityce.pl.
wPolityce.pl: Jest Pan patriotą gospodarczym?
Robert Pietryszyn, prezes zarządu Grupy Lotos SA: Przede wszystkim jestem patriotą, dla którego narodowa tożsamość, duma z naszego dziedzictwa historycznego i kultury to nie są puste słowa. Twierdzę też, że kapitał ma narodowość oraz że silną gospodarkę danego kraju można zbudować w oparciu o silne podmioty rodzime. Stoję na stanowisku, że niektóre sektory gospodarki, na przykład te związane z bezpieczeństwem energetycznym kraju, powinny znajdować się pod szczególną kuratelą państwa. Chcę, żeby polskie firmy się rozwijały, dbały o innowacyjność, łączyły siły, prowadząc ekspansję za granicą. Jeśli te elementy można zebrać w pojęcie „patriotyzmu gospodarczego”, to tak – jestem patriotą gospodarczym.
Ów pragmatycznie pojmowany patriotyzm to jedno z haseł, jakimi najczęściej opisywana jest polityka gospodarcza rządu PiS. Jak można przełożyć to hasło na codzienność kierowanej przez pana firmy?
W największym uproszczeniu: chodzi o ciągłą budowę synergii pomiędzy ogólnymi interesami ekonomicznymi spółki i interesami państwa. I nie mówię tu bynajmniej o zbyt prosto pojmowanej zależności, w której drenuje się spółkę przez dywidendę, uzupełniając w ten sposób zasoby budżetowe państwa. Niestety, do tej pory takie myślenie dominowało. Brakowało synergii pomiędzy strategią i polityką państwa, które zresztą były niezwykle chaotyczne, a strategią i polityką spółek. Nie myślę teraz przecież tylko o Lotosie. Obecnie to się zmieniło, pracujemy w sposób uporządkowany. Proces ma charakter dwutorowy – z jednej strony państwo, w dopuszczalnych prawem i dobrym obyczajem granicach, wspiera polski kapitał; z drugiej spółki działają zgodnie z interesem strategicznym państwa i reinwestują zyski w działania, które będą budowały w długiej perspektywie ich wartość i siłę.
To ładna wizja, ale poproszę o konkrety…
Inwestujemy zyski, i będziemy intensywnie czynić to w przyszłości, w przedsięwzięcia mające na celu wzmocnienie bezpieczeństwa energetycznego Polski. Chcemy osiągnąć ten cel poprzez dywersyfikację dostaw surowca, zróżnicowanie kierunków zakupu, ale też, co często umyka komentatorom, przez wydobycie własne. Modernizujemy infrastrukturę techniczną, dzięki czemu będziemy mogli w sposób bardziej wydajny i elastyczny przerabiać ropę. Dzięki tym działaniom wzmocnimy pozycję na rynku i zrealizujemy cel rządu, jakim jest stopniowe uniezależnianie się kraju od dostaw z Rosji.
Jaki jest obecnie udział surowca ze Wschodu w przerobie?
Spadł on poniżej 80 proc. Staramy się pozyskiwać surowiec z wielu źródeł. Rozwijamy wydobycie w kraju i za granicą (na Litwie i w Norwegii). Kupujemy też od PGNiG ropę ze złóż w lubuskim Lubiatowie. Pozostaje jeszcze rynek spotowy, gdzie nabywamy różne gatunki ropy. Zmieniamy się w tym zakresie na tyle, na ile pozwalają warunki zewnętrzne, reagujemy na rynkowe trendy. Na pewno jednak dążymy do tego, by źródeł surowca było więcej i by połączyć w tym zakresie kwestie czysto biznesowe z generalną strategią rządu.
Jak się ma do tego przedłużenie umowy z Rosnieftem? Trudno powiedzieć, by takie działanie wpisywało się w politykę dywersyfikacji.
Po pierwsze umowa ta została przedłużona przez poprzedni zarząd. Po drugie rynek ropy naftowej ma swoją specyfikę, która nie pozwala na wygłaszanie publicystycznych komentarzy do umów pomiędzy podmiotami. Ja tej zasady łamać nie będę. Dyferencjał cenowy powoduje, że rosyjski surowiec nadal jest atrakcyjny. Z drugiej strony wydarzenia ostatnich lat pokazują, że nic nie trwa wiecznie. Mam na myśli redefinicję polskiej polityki energetycznej i surowcowej, ale też zjawiska globalne: boom łupkowy w Stanach Zjednoczonych, zniesienie zakazu eksportu ropy amerykańskiej czy embarga na ropę irańską. Kluczem do przetrwania jest elastyczność. Chcemy rozmawiać z każdym, ale na partnerskich warunkach. Rozwijamy naszą politykę dywersyfikacyjną w przemyślany, racjonalny sposób.
Niedawno do gdańskiego Naftoportu zawinął tankowiec z dostawą 2 mln baryłek ropy dla Lotosu. Będziecie kontynuowali relacje z National Iranian Oil Company?
Naturalnie, jesteśmy otwarci na ten kierunek importu. Czekamy na wyniki testowego przerobu surowca, ważne będą też trendy cenowe na rynkach. Chcę jednak podkreślić, że równie uważnie przyglądamy się Arabii Saudyjskiej, Irakowi, Zjednoczonym Emiratom Arabskim czy Kuwejtowi. Rafineria w Gdańsku, o czym mało kto dziś pamięta, została zaprojektowana właśnie do przerobu ropy z Bliskiego Wschodu i miała korzystać wyłącznie z surowca dostarczanego tankowcami. Jeszcze na początku lat 90. zakład przerabiał głównie ciężkie ropy z Iranu i Iraku, mieszane z lżejszym surowcem wydobywanym z Morza Północnego. Radykalna zmiana kierunku nastąpiła w 1994 r., za czasów drugiego rządu Waldemara Pawlaka. Wtedy to zmieniono kierunek przepływu Rurociągu Pomorskiego, będącego odnogą Rurociągu „Przyjaźń” i do Gdańska popłynęła szerokim strumieniem rosyjska ropa, stając się podstawowym surowcem, wraz z ropą Brent. Podsumowując: jesteśmy technologicznie przygotowani do przerobu ropy dostarczanej drogą morską, położenie w bliskim sąsiedztwie gdańskiego Naftoportu stwarza nam ku temu idealne warunki. To istotna przewaga konkurencyjna Lotosu, zamierzamy ją wykorzystywać.
Dalszy ciąg na następnej stronie ===>
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/307426-robert-pietryszyn-kapital-ma-narodowosc-i-silna-gospodarke-danego-kraju-mozna-zbudowac-w-oparciu-o-silne-podmioty-rodzime-nasz-wywiad