W analizie zwrócono uwagę na prognozę demograficzną GUS do 2050 r. Zgodnie z nią z polskiego rynku pracy będzie wychodzić coraz więcej osób, natomiast liczba osób wchodzących będzie coraz mniejsza.
Stajemy w obliczu ryzyka powstania ogromnego deficytu na rynku pracy. Autorzy raportu uważają, że brakujących pracowników należy szukać zarówno w kraju, jak i za granicą.
Umiejętnie prowadzona przez polski rząd polityka imigracyjna, w połączeniu z efektywnym wykorzystaniem istniejących w Polsce zasobów siły roboczej, w tym przeniesieniem pracowników z sektora publicznego do sektora prywatnego, a także podniesieniem jakości kształcenia może sprawić, że zasoby siły roboczej nie muszą stanowić krytycznej bariery dla długoterminowego rozwoju gospodarczego. Choć niewątpliwie w najbliższych 15-20 latach istnieje ryzyko pozostania w pułapce średniego rozwoju z przyczyn demograficznych
— uważa Antczak.
Podobnie sytuacja wygląda, jeśli chodzi o zasoby kapitału. Zakładając realistycznie, że Polska ma możliwość podążać ścieżką analogiczną do Hiszpanii i osiągnąć poziomu konwergencji 75 proc. PKB Niemiec na mieszkańca około 2050 r., średnie realne tempo wzrostu PKB musi wynieść w Polsce 2,4 proc. To implikuje średnią stopę inwestycji w polskiej gospodarce na poziomie około 22 proc. Przy średniej stopie oszczędności w latach 1995-2015 na poziomie 18 proc. oznaczałoby to lukę inwestycji i oszczędności na poziomie 4 proc. PKB rocznie. Tak wysoki deficyt kapitału może zachwiać równowagę makroekonomiczną Polski. Potrzebne są więc większe oszczędności po stronie sektora publicznego i prywatnego.
Według autorów raport, brakującego kapitału należy szukać zarówno w kraju, jak i za granicą. Antczak ocenił, że wzrost oszczędności krajowych można osiągać po stronie sektora rządowego, jak i prywatnego. W pierwszym przypadku oznacza to konieczność permanentnego zmniejszania deficytu sektora publicznego. Obliczono, że cięcie o 1 proc. PKB dałoby rocznie 15 mld zł oszczędności. To tyle, ile przyniosłaby redukcja zatrudnienia w administracji centralnej i lokalnej o ok. 150 tys. pracowników.
W przypadku sektora prywatnego należy oczekiwać wzrostu średniej stopy oszczędności o 2 proc. PKB. Dla firm oznacza to konieczność zwiększenia zysków o około jedną trzecią z obecnego poziomu.
Zgodnie z raportem spowolnienie wzrostu gospodarczego w Polsce wynika z coraz gorszej dynamiki produktywności czynników produkcji (ang. Total Factor Productivity - TFP). Wskazuje to na fundamentalne problemy gospodarcze. Zauważono, że TFP rośnie w takich branżach, jak zakwaterowanie i gastronomia, zdrowie, rolnictwo i tzw. usługi pozostałe. Stanowią one łącznie tylko ok. 10 proc. wartości dodanej brutto w gospodarce.
Za 29 proc. wartości dodanej w gospodarce odpowiadają branże ze stabilnym wzrostem TFP, ale z tendencją słabnącą (przemysł przetwórczy, informacja i komunikacja, działalność finansowa i ubezpieczeniowa oraz administrowanie i działalność wspierająca). Około 20 proc. przypada na branże z zerowym wzrostem produktywności (sektor wodny, budownictwo, transport i magazynowanie oraz obsługa rynku nieruchomości). Najliczniejsza grupa z udziałem w wartości dodanej brutto na poziomie aż 40 proc., to sektory z malejącym TFP i to w coraz większym tempie. Do grupy tej należy m.in. handel, edukacja, sektor energetyczny, sektor publiczny, w tym administracja publiczna.
Wyniki te pokazują, że część sektorów ciągnie polską gospodarkę w górę, a część - zdecydowanie w dół. Zdaniem autorów raportu szczegółowy bilans kosztów i korzyści dla polskiej gospodarki sektorów o niekorzystnych wskaźnikach ekonomicznych powinien być wstępem do rozsądnej strategii ich restrukturyzacji, która będzie kluczem do wyrwania się Polski z pułapki średniego dochodu.
PAP/JKUB
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W analizie zwrócono uwagę na prognozę demograficzną GUS do 2050 r. Zgodnie z nią z polskiego rynku pracy będzie wychodzić coraz więcej osób, natomiast liczba osób wchodzących będzie coraz mniejsza.
Stajemy w obliczu ryzyka powstania ogromnego deficytu na rynku pracy. Autorzy raportu uważają, że brakujących pracowników należy szukać zarówno w kraju, jak i za granicą.
Umiejętnie prowadzona przez polski rząd polityka imigracyjna, w połączeniu z efektywnym wykorzystaniem istniejących w Polsce zasobów siły roboczej, w tym przeniesieniem pracowników z sektora publicznego do sektora prywatnego, a także podniesieniem jakości kształcenia może sprawić, że zasoby siły roboczej nie muszą stanowić krytycznej bariery dla długoterminowego rozwoju gospodarczego. Choć niewątpliwie w najbliższych 15-20 latach istnieje ryzyko pozostania w pułapce średniego rozwoju z przyczyn demograficznych
— uważa Antczak.
Podobnie sytuacja wygląda, jeśli chodzi o zasoby kapitału. Zakładając realistycznie, że Polska ma możliwość podążać ścieżką analogiczną do Hiszpanii i osiągnąć poziomu konwergencji 75 proc. PKB Niemiec na mieszkańca około 2050 r., średnie realne tempo wzrostu PKB musi wynieść w Polsce 2,4 proc. To implikuje średnią stopę inwestycji w polskiej gospodarce na poziomie około 22 proc. Przy średniej stopie oszczędności w latach 1995-2015 na poziomie 18 proc. oznaczałoby to lukę inwestycji i oszczędności na poziomie 4 proc. PKB rocznie. Tak wysoki deficyt kapitału może zachwiać równowagę makroekonomiczną Polski. Potrzebne są więc większe oszczędności po stronie sektora publicznego i prywatnego.
Według autorów raport, brakującego kapitału należy szukać zarówno w kraju, jak i za granicą. Antczak ocenił, że wzrost oszczędności krajowych można osiągać po stronie sektora rządowego, jak i prywatnego. W pierwszym przypadku oznacza to konieczność permanentnego zmniejszania deficytu sektora publicznego. Obliczono, że cięcie o 1 proc. PKB dałoby rocznie 15 mld zł oszczędności. To tyle, ile przyniosłaby redukcja zatrudnienia w administracji centralnej i lokalnej o ok. 150 tys. pracowników.
W przypadku sektora prywatnego należy oczekiwać wzrostu średniej stopy oszczędności o 2 proc. PKB. Dla firm oznacza to konieczność zwiększenia zysków o około jedną trzecią z obecnego poziomu.
Zgodnie z raportem spowolnienie wzrostu gospodarczego w Polsce wynika z coraz gorszej dynamiki produktywności czynników produkcji (ang. Total Factor Productivity - TFP). Wskazuje to na fundamentalne problemy gospodarcze. Zauważono, że TFP rośnie w takich branżach, jak zakwaterowanie i gastronomia, zdrowie, rolnictwo i tzw. usługi pozostałe. Stanowią one łącznie tylko ok. 10 proc. wartości dodanej brutto w gospodarce.
Za 29 proc. wartości dodanej w gospodarce odpowiadają branże ze stabilnym wzrostem TFP, ale z tendencją słabnącą (przemysł przetwórczy, informacja i komunikacja, działalność finansowa i ubezpieczeniowa oraz administrowanie i działalność wspierająca). Około 20 proc. przypada na branże z zerowym wzrostem produktywności (sektor wodny, budownictwo, transport i magazynowanie oraz obsługa rynku nieruchomości). Najliczniejsza grupa z udziałem w wartości dodanej brutto na poziomie aż 40 proc., to sektory z malejącym TFP i to w coraz większym tempie. Do grupy tej należy m.in. handel, edukacja, sektor energetyczny, sektor publiczny, w tym administracja publiczna.
Wyniki te pokazują, że część sektorów ciągnie polską gospodarkę w górę, a część - zdecydowanie w dół. Zdaniem autorów raportu szczegółowy bilans kosztów i korzyści dla polskiej gospodarki sektorów o niekorzystnych wskaźnikach ekonomicznych powinien być wstępem do rozsądnej strategii ich restrukturyzacji, która będzie kluczem do wyrwania się Polski z pułapki średniego dochodu.
PAP/JKUB
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/282154-opozycja-kracze-nad-planem-morawieckiego-a-eksperci-oceniaja-polska-w-pulapce-sredniego-dochodu-ale-moze-z-niej-wyjsc?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.