Od dawna ostrzegałem, że banki również te w Polsce nie są twarde jak skała i teflonowo odporne zwłaszcza na swe toksyczno-spekulacyjne działania, ani tym bardziej fantastycznie zarządzane czy też rzetelnie i profesjonalnie nadzorowane. Zapewnienia więc szefa KNF, prezesa NBP, czy byłego MF można włożyć dziś między bajki z mchu i paproci. BOŚ musi właśnie wdrożyć program naprawczy, a do maja wykupić obligacje na kwotę 1,1 mld zł.
W podobnej sytuacji, która od dawna wymagałaby stanowczej reakcji KNF-u jest jeszcze co najmniej kilka innych banków, w tym banków giełdowych. Być może nawet należałoby myśleć o wprowadzeniu zarządów komisarycznych? Spóźniony w reakcjach KNF jeszcze w 2015 r. wysłał zalecenia do 14 banków w Polsce w spr. dodatkowych wymogów kapitałowych tzw. „domiarów kapitałowych”, w kwocie 9 mld zł.
Na niewiele się to jednak zdało, podobnie jak zakaz wypłaty dywidend dla mocno „ufrankowionych” banków. To nie franki „przygniotły polską gospodarkę, jak twierdzi GW, ale niezwykle ryzykanckie, w porę nieposkromione toksyczno-spekulacyjne operacje i produkty bankowe obliczone głównie na szybkie i krociowe zyski – podminowały cały system finansowy i bankowy w Polsce, ale pośrednio również polską gospodarkę i finanse publiczne. Gra idzie przecież o 160 mld zł tzw. kredytów walutowych, 50 mld zł polisolokat i kilkadziesiąt miliardów złotych z tzw. opcji walutowych dla przedsiębiorstw, łącznie to blisko 200 mld zł.
Niewykluczone też, że Polska przez ostatnie 8-10 lat mogła być podobnie jak Grecja obiektem bardzo wątpliwych od strony prawnej operacji ze strony banków w postaci wykorzystywania tzw. instrumentów finansowych typu: CIRSów i SWAPów dla zabezpieczania swych pozycji przez banki dla tzw. kredytów walutowych. Nie tylko bowiem prawo unijne i Europejski Nadzór Bankowy zabraniały i zabraniają bankom zabezpieczania długoterminowych 20-30-letnich kredytów hipotecznych, na dodatek jeszcze w obcych walutach, krótkoterminowymi depozytami i lokatami (3-6 miesięcy) i to w polskich złotych, polskich ciułaczy.
Dziś straszy się Polaków kosmicznymi kosztami przewalutowania tzw. kredytów w CHF w wysokości nawet 92 mld złotych i rzekomymi stratami tej wielkości dla banków. Trudno poważnie traktować takie wyliczenia, czyżby aż na tyle wcześniej oskubano polskich kredytobiorców, polski rynek i polską gospodarkę? Tym bardziej, że w Polsce w świetle rozumienia art. 69 Prawa Bankowego, tzw. kredytów frankowych nie było, były kredyty indeksowane i denominowane w CHF, była chciwość, brak właściwego nadzoru, przyzwolenie polityków, chęć zdobycia szybko polskiego rynku, nadmierna spekulacja i toksyczne instrumenty finansowe. Być może dopiero komisja śledcza mogłaby to szczegółowo wyjaśnić.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Od dawna ostrzegałem, że banki również te w Polsce nie są twarde jak skała i teflonowo odporne zwłaszcza na swe toksyczno-spekulacyjne działania, ani tym bardziej fantastycznie zarządzane czy też rzetelnie i profesjonalnie nadzorowane. Zapewnienia więc szefa KNF, prezesa NBP, czy byłego MF można włożyć dziś między bajki z mchu i paproci. BOŚ musi właśnie wdrożyć program naprawczy, a do maja wykupić obligacje na kwotę 1,1 mld zł.
W podobnej sytuacji, która od dawna wymagałaby stanowczej reakcji KNF-u jest jeszcze co najmniej kilka innych banków, w tym banków giełdowych. Być może nawet należałoby myśleć o wprowadzeniu zarządów komisarycznych? Spóźniony w reakcjach KNF jeszcze w 2015 r. wysłał zalecenia do 14 banków w Polsce w spr. dodatkowych wymogów kapitałowych tzw. „domiarów kapitałowych”, w kwocie 9 mld zł.
Na niewiele się to jednak zdało, podobnie jak zakaz wypłaty dywidend dla mocno „ufrankowionych” banków. To nie franki „przygniotły polską gospodarkę, jak twierdzi GW, ale niezwykle ryzykanckie, w porę nieposkromione toksyczno-spekulacyjne operacje i produkty bankowe obliczone głównie na szybkie i krociowe zyski – podminowały cały system finansowy i bankowy w Polsce, ale pośrednio również polską gospodarkę i finanse publiczne. Gra idzie przecież o 160 mld zł tzw. kredytów walutowych, 50 mld zł polisolokat i kilkadziesiąt miliardów złotych z tzw. opcji walutowych dla przedsiębiorstw, łącznie to blisko 200 mld zł.
Niewykluczone też, że Polska przez ostatnie 8-10 lat mogła być podobnie jak Grecja obiektem bardzo wątpliwych od strony prawnej operacji ze strony banków w postaci wykorzystywania tzw. instrumentów finansowych typu: CIRSów i SWAPów dla zabezpieczania swych pozycji przez banki dla tzw. kredytów walutowych. Nie tylko bowiem prawo unijne i Europejski Nadzór Bankowy zabraniały i zabraniają bankom zabezpieczania długoterminowych 20-30-letnich kredytów hipotecznych, na dodatek jeszcze w obcych walutach, krótkoterminowymi depozytami i lokatami (3-6 miesięcy) i to w polskich złotych, polskich ciułaczy.
Dziś straszy się Polaków kosmicznymi kosztami przewalutowania tzw. kredytów w CHF w wysokości nawet 92 mld złotych i rzekomymi stratami tej wielkości dla banków. Trudno poważnie traktować takie wyliczenia, czyżby aż na tyle wcześniej oskubano polskich kredytobiorców, polski rynek i polską gospodarkę? Tym bardziej, że w Polsce w świetle rozumienia art. 69 Prawa Bankowego, tzw. kredytów frankowych nie było, były kredyty indeksowane i denominowane w CHF, była chciwość, brak właściwego nadzoru, przyzwolenie polityków, chęć zdobycia szybko polskiego rynku, nadmierna spekulacja i toksyczne instrumenty finansowe. Być może dopiero komisja śledcza mogłaby to szczegółowo wyjaśnić.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/gospodarka/281751-banki-twarde-jak-kredowa-skala?strona=1
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.