Pełnomocnik ds. równego traktowania Agnieszka Kozłowska-Rajewicz w Polskim Radiu tłumaczyła dlaczego zorganizowała konferencję "Stop seksualizacji dzieci i młodzieży", która odbyła się w Kancelarii Premiera.
O problemie seksualizacji kobiet mówi się od jakiegoś czasu w Europie. Zaczęło się od tego, że brytyjska dziennikarka przeanalizowała gry komputerowe dla dzieci i okazało się, że wiele z nich jest przesiąkniętych scenami ociekającymi seksem. Często są one poniżające dla kobiet. (...) Ta dziennikarka zaczęła drążyć temat i okazało się, że w sklepach zdarzają się stoiska ze stanikami dla 7-letnich dziewczynek, czy z przyborami do malowania oczu, ust itd. Zwróciła uwagę, że jak się robi konkursy miss przedszkolaków, to dzieci stylizuje się na dorosłe kobiety. I one wyginają się w jakichś pozach seksualnych. Jest cały przemysł, który powoduje, że dzieci są wychowane w atmosferze bardzo seksualnej. Są wychowane do ról seksualnych. W ten sposób odbierane jest dzieciom dzieciństwo
- mówiła Agnieszka Kozłowska-Rajewicz.
Dodała, że „dorośli nie zauważając tego problemu, czy wstydząc się o nim mówić po prostu ten chory system tworzą”.
Pytana o opinię jednej z uczestniczek, która była obecna na konferencji KPRM i stwierdziła, że szkoła już nie jest bezpieczna dla dzieci, pełnomocnik wskazuje:
Pani doktor Iwona Chmura-Rutkowska mówiła, że wyobrażamy sobie szkołę, jako ostatnie miejsce, które jest bezpieczne. Wiemy, że w telewizji, reklamach, teledyskach jest różnych rzeczy dużo złych i o nich wiemy. Wiemy, że podwórko jest złe, że w internecie jest wiele niebezpieczeństw, ale szkoła jest dobra, bezpieczna. Bo my ją zamkniemy, nie pozwolimy do niej wchodzić, bo tam są sami specjaliści i nic tam złego się zdarzyć nie może.
Dodała, że „szkoła tymczasem nie jest odizolowana od świata”. Czy to nie jest straszenie szkołą?
Pani doktor mówiła, że dzieci wszystko, czym nasiąkają w świecie, przynoszą potem do szkoły. Na przykład komórki, które mają połączenie z internetem. W przerwach dzieci bawią się np. oglądają pornofilmy na tych komórkach. Dlaczego oglądają pornofilmy? Ponieważ są w okresie dojrzewania, są w okresie trudnych przemian fizjologicznych i psychologicznych. Mają pierwsze uczucia, które są dla nich nowe. To są rzeczy, z którymi nie bardzo sobie radzą
- mówiła Kozłowska-Rajewicz.
A nie radzą sobie – zdaniem pani pełnomocnik – bo nie mają z kim porozmawiać. A wszystko dlatego, że w szkole nie ma przedmiotu dotyczącego „sfery seksualnej”, bo wielu rodziców nie chce takiego przedmiotu.
A tymczasem to nasiąkanie seksem powoduje, że w zachowaniu dzieci i ich języku znajduje się wiele rzeczy, które nam się w głowie nie mieszczą. (…) Język zwulgaryzowany, zaczerpnięty z tych porno filmów, jest bardzo niebezpieczny dla przyszłych relacji, dla przyszłego życia. Jest również upokarzający dla drugiej strony. Mimo że wszyscy to akceptują, to nie jest tak, że to nie jest krzywdzące. To jest krzywdzące
- wyjaśniała urzędniczka.
Dla Kozłowskiej-Rajewicz remedium na całe zło jest edukacja seksualna dzieci. Przy tej okazji dopuściła się manipulacji badaniami dotyczącymi skutków edukacji seksualnej. Pytana o głosy, że edukacja seksualna oznacza wcześniejszą inicjację itd. minister mówiła:
No właśnie wszystkie badania pokazują, że nie. Dorośli, kiedy mówią niektóre słowa, albo niektóre hasła, np. „antykoncepcja”, czy „seksualność”, to mają skojarzenia zaczerpnięte ze swojego dorosłego życia. Dzieci inaczej o tych sprawach myślą. Co innego kryje się pod tymi samymi hasłami, gdy rozmawiamy z małym dzieckiem – w wieku wczesnoszkolnym lub gimnazjalistą. Absolutnie musimy porozmawiać o edukacji seksualnej. I powinniśmy przestać się wstydzić tego tematu. Gdy myśmy się wychowywali atmosfera nie była taka wstydliwa, nie było tyle pruderii, nie było tyle Dulszczyzny, a poza tym nie było takiego łatwego dostępu do pornografii. Dziś dzieci mają mniej wiedzy ze strony dorosłych na temat swojej seksualności, a z drugiej strony mają bardzo łatwy dostęp do pornografii.
Sęk w tym, że w krajach, które wprowadziły obowiązkową edukację seksualną odsetek nastolatek zachodzących w ciąże, aborcji i innych patologii związanych z seksualizacją dzieci jest wyższy a nie niższy. To zatem, co proponuje Agnieszka Kozłowska-Rajewicz to nie remedium na zło, ale jego pogłębianie.
Jak będą wyglądały związki, małżeństwa naszych dzieci, jeśli nie podejmiemy tego tematu bardziej otwarcie i bardziej odważnie?
- pytała urzędniczka.
Następnie mówiła również o ratyfikacji Konwencji dot. przeciwdziałania przemocy wobec kobiet Kozłowska-Rajewicz dodała, że „zbliżamy się do tego”.
W tej chwili kończymy prace przygotowujące do legislacji, czyli robimy kalendarium z bardzo szczegółowym opisaniem, w których ustawach, w których artykułach należy podjąć zmiany. Zbliżamy się do końca. Sądzę, że ostatnie posiedzenie Rady Ministrów w lutym, albo pierwsze w marcu będzie poświęcone temu właśnie tematowi
- tłumaczyła Kozłowska-Rajewicz.
Sprawa Konwencji wywołuje jednak duży opór w środowiskach prawniczych i konserwatywnych. Prof. Aleksander Stępkowski, prezes zarządu Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris w czasie konferencji w Sejmie nt. Konwencji mówił:
Ideologiczne założenia stojące za konwencją są problematyczne wg art. 25 ust. 2 Konstytucji, który deklaruje, że Polska jest krajem bezstronnym poglądowo. (…) Ta konwencja stosuje się tylko wobec kobiet, czego nie sposób jest pogodzić z art. art. 32 ust. 1 i 33 Konstytucji. (…) Art. 14 konwencji skreśla prawa rodziców do wychowywania własnych dzieci. (…) Eliminacja przemocy ma polegać na rozmontowywaniu struktur społecznych polegających na rozdziale ról mężczyzn i kobiet.
Pytana o wątpliwości natury konstytucyjnej, które sygnalizuje Stowarzyszenie Ordo Iuris, pełnomocnik rządu Kozłowska-Rajewicz uderza w typowe dla PO tony. Zamiast odnieść się merytorycznie zaczyna od docinek:
To jest taka organizacja, która kwestionuje działania antyprzemocowe i w ogóle równościowe jakiekolwiek. Przez ostatnie miesiące spotykaliśmy się kilkukrotnie. Oni przychodzą na nasze konferencje. To jest organizacja, która ma bardzo skrajne poglądy. Tak generalnie. A jeśli chodzi o konstytucyjność mamy dwie opinie prawne. Jedna jest z Biura Analiz Sejmowych, drugą zamówiliśmy w Instytucie Praw Człowieka PAN. Obie są pozytywne.
Pełnomocnik dodaje, że „nie ma wątpliwości, że ta Konwencja jest zgodna z polską konstytucją”.
Pytana o to, czy Ordo Iuris, nazywana instytucją radykalną, z założenia nie ma racji Kozłowska-Rajewicz zarzeka się:
Nie, ja tego nie zakładam. Tylko mówię, że opinie prawników mówią co innego.
Zdaje się, że pełnomocnik się zreflektowała, że to co mówiła o Stowarzyszeniu Ordo Iuris było jej kompromitacją. Zresztą nie pierwszą.
wrp
--------------------------------------------------------------------------
--------------------------------------------------------------------------
Zachęcamy do odwiedzenia naszego internetowego sklepu wSklepiku.pl!
Tylko tam, możesz nabyć bardzo atrakcyjne gadżety portalu tj:
Zestaw toreb zakupowych wPolityce.pl
oraz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/185533-rzad-z-protestow-nic-sobie-nie-robi-kozlowska-rajewicz-zapowiada-ze-wkrotce-ratyfikowana-zostanie-szalenie-grozna-konwencja