"Gen. Skrzypczak był przeszkodą, by podział pieniędzy na modernizację wojska odbył się w sposób niejasny". NASZ WYWIAD z byłym funkcjonariuszem SKW

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Tomasz Gzell
Fot. PAP/Tomasz Gzell

wPolityce.pl: wciąż niejasna jest sytuacja gen. Waldemara Skrzypczaka, którego SKW podejrzewa o korupcję i nielegalny lobbing. Wiceminister obrony odszedł ze stanowiska, ale premier mówił, że mimo wszystko jest on godny zaufania. Czy w pana ocenie działalność byłego już wiceszefa MON można ocenić jednoznacznie pozytywnie czy negatywnie?

Maciej Lew-­Mirski, wieloletni funkcjonariusz SKW: Na tak postawione pytanie bardzo trudno odpowiedzieć. Wiemy, że gen. Skrzypczak znał się na tym co robił, jest doświadczonym wojskowym. Wszystko wskazuje na to, że leżało mu na sercu dobro armii, a także zagwarantowanie jej najlepszego wyposażenia. Natomiast zarzuty formułowane przez SKW wobec gen. Skrzypczaka pozostają na razie niejasne. Nic na ten temat nie wiemy i boję się, że niczego się nie dowiemy. Według mojej opinii mamy do czynienia ze sprawą "Szeremietiewa bis".

Na czym polega analogia? Skrzypczak został wystawiony na odstrzał, ponieważ komuś zaczął przeszkadzać?

Widać podobne mechanizmy. W obu przypadkach inspiratorami rzekomo korupcyjnych zarzutów wobec ministra byli oficerowie wojskowego kontrwywiadu wywodzący się z tzw. grupy krakowskiej. Tam było WSI, tu jest SKW. Obecnie armia jest gotowa wydać ogromne pieniądze na uzbrojenie. Zarówno obce wywiady, jak i przedstawiciele koncernów zbrojeniowych są gotowi wydać każde pieniądze, żeby dostać swój kawałek wartego 140 mld zł tortu. Czymże jest wydatek rzędu np. 1 000 000 zł na opłacenie PR­owców, dziennikarzy, lobbystów, byłych czy nawet obecnych oficerów służb specjalnych, zakup sprzętu do inwigilacji, w celu otrzymania kontraktu na kilkaset milionów? Jeśli jest ktoś taki jak Waldemar Skrzypczak, kto nie poddaje się presji, groźbom, to trzeba go wyeliminować w inny sposób, chociażby poprzez skompromitowanie np. przypisując mu niezgodne z prawem zachowania. Tak może być i w tym przypadku. Wszystko, co dotyczy gen. Skrzypczaka, jest owiane tajemnicą pracy operacyjnej SKW. W związku z tym niczego w tej sprawie nie wiadomo i trudno jest ocenić, jaka jest wartość podejrzeń formułowanych przez SKW. Nie mam wątpliwości, że ani prokuratura, ani szef MON, ani premier Donald Tusk, ani koordynujący służby minister Sienkiewicz nie zapoznali się i nigdy nie zapoznają się z całością materiałów, które kontrwywiad wojskowy rzeczywiście zebrał ws. Skrzypczaka.

 

Na jakiej podstawie zatem oni mogą się w tej sprawie wypowiadać?

Sądzę, że wszystkie decyzje podejmowane wobec gen. Skrzypczaka są podejmowane wyłącznie na podstawie wyciągu z materiałów bądź relacji z tego, co jest w materiałach i sugestywnych gestach oznaczających, że „materiał jest mocny”, że „to dopiero początek”, że „będą z tego zarzuty”. Ale prawda jest taka, że tylko SKW ma teczki procedur prowadzonych wobec gen. Skrzypczaka.

 

Gen. Skrzypczak zagraża interesom grup, które chciałyby zarabiać na kontraktach w armii?

Nie ma żadnych wątpliwości, że gen. Skrzypczak naruszył wiele interesów grup lobbystycznych, które działają wokół wojska. Widać zresztą w ostatnich dniach zaangażowanie lobby jednej ze stron, które miało doprowadzić do dymisji Skrzypczaka. Jest list prywatnej osoby, która współpracowała z jednym z lobbystów do Premiera i jej doniesienie do prokuratury. Jeden z dzienników co kilka dni publikuje pochodzące z SKW tajne informacje broniące SKW i Janusza Noska w sporze z gen. Skrzypczakiem. Widać, że wiele osób czuje się zagrożonych w tej walce.

 

Co to oznacza dla projektu modernizacyjnego w Polsce. Rząd chce przecież wydać aż 140 mld złotych. Jak oceniać sprawę Skrzypczaka w tym kontekście?

To oznacza, że wydatkowanie tych 140 mld złotych skończy się w ten sam sposób, jak wydatki na projekty informatyzacyjne w MSW, afera informatyzacyjna w wojsku, czy wiele innych afer. Ta władza nie jest w stanie przeprowadzić żadnej znaczącej inwestycji w sposób prawidłowy, skuteczny, efektywny i zgodny z założeniami i prawem. Mówię o znacznie mniej kosztownych projektach. Była "Polska w budowie" i nadal jest w budowie, ale tonie w długach. Mamy stadiony najdroższe na świecie oraz całe rzesze podwykonawców, którzy zbankrutowali, bo nikt nie zapłacił za ich pracę. Wyjątkiem są firmy notabli z PO. Miała być e-­administracja, pełna digitalizacja, a mamy aferę, która powinna skutkować upadkiem rządu. Na pewno możemy postawić tezę, że gen. Skrzypczak był największą przeszkodą, by podział pieniędzy na modernizację wojska odbył się tak, jak w innych przypadkach, czyli w sposób niejasny, opierający się na korupcji i faworyzowaniu określonych grup, w tym głównie wywodzących się z b. Wojskowych Służb Informacyjnych.

 

Jak jednak rozumieć list gen. Skrzypczaka do izraelskiego MON, w którym polski urzędnik umieścił nazwę jednego z producentów dronów? Wiele osób mówiło, że to wskazuje, iż przetarg jest ustawiony...

To pismo było niezręczne, ale pamiętajmy, że to jeden list wyrwany z kontekstu. Sprawą najważniejszą jest to, czy gen. Skrzypczak podjął zmaterializowane działania, które potwierdzałyby, że on faworyzuje jakąś firmę. I sprawa druga - nie wiemy przecież, jaką koncepcję miał MON ws. zakupu dronów. Nikt ostatecznie nie określił, czy resort obrony chciał zakupić ten sprzęt w drodze przetargu. Być może MON chciał kupić sprzęt od konkretnego dostawcy. Są zamówienia, które nie podlegają konkursom. Sprawy bezpieczeństwa państwa wymagają czasem, by sprzęt był kupowany od konkretnej firmy, właśnie po to, żeby polskie drony nie były sterowane z "Łubianki", jak donosi dzisiejszy "DGP".

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych