Niemiecka prokuratura nie widzi kłamliwych i antypolskich akcentów w "Naszych matkach, naszych ojcach"! Polskie skargi oddalone. NASZ NEWS

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Niemiecka prokuratura odrzuciła polski wniosek o ściganie twórców antypolskiego serialu "Nasze matki, nasi ojcowie" i autora obraźliwego wobec żołnierzy Armii Krajowej artykułu w „Bild”.

Mec. Piotr Duber, współdziałający ze stowarzyszeniem Patria Nostra, który w imieniu weterana AK – Andrzeja Olszewskiego wnioskował o ściganie twórców serialu i tabloida „Bild” za zniesławienie, nie kryje zaskoczenia.

To uzasadnienie, fragment mówiący, że konkretne przesłanki o celowym podaniem nieprawdy w działaniu twórców filmu i Bilda, nie istnieją, pochodzą od osoby, która jednostronnie patrzy na tę sprawę i za wszelką cenę chce ją odrzucić. Każdy może sobie napisać takie uzasadnienie bez argumentów.

- tłumaczy mec. Duber i dodaje:

Zresztą jeśli nawet założyć, że jakiś artysta pisze sobie jakiś scenariusz używając bujnej wyobraźni to ok, jego prawo. Ale jeśli redaktor ocenia film i pisze, to co było w „Bildzie”, to dostajemy wskazówki, jak film został odebrany. A przypomnijmy, że są tam trzy kluczowe zdania, iż w AK byli antysemici i nacjonaliści w przeważającej mierze. I mamy odpowiedź na to, jak interpretowała te obrazy filmowe szeroko pojęta opinia publiczna. Jak prokurator może napisać w uzasadnieniu, że nie było tu celowego działania?

Jednak to nie koniec kuriozalnych tez prokuratora. Oto kolejny fragment uzasadnienia:

Nawet jeśli przyjąć, że to, o czym mowa jest w filmie i w artykule Bilda, iż polscy żołnierze z AK są niesłusznie i wbrew historycznym faktom przedstawiani jako antysemici i nacjonaliści, to nie zakłada to ani karalności twórców filmu ani redaktorów Bilda z powodu spotwarzenia albo obmowy Pańskiego mocodawcy.

Gdyż:

Do wolności prasy należy także prawo do przesady i prowokacji. Należy stwierdzić, że twórcom filmu dodatkowo przysługuje podstawowe prawo do wolności sztuki.

Poza tym:

Nie chodziło o "serię dokumentalną" lecz o fikcyjny film.

A więc:

Nawet jeśli w filmie pojedyncze grane osoby AK zostały przedstawione jako antysemici, nie pozwala z tego wyciągnąć wniosku, że przez to pada sugestia, iż wszystkie osoby AK antysemicko usposobieni mieliby być. Odpowiednie twierdzenie nie znajdują się także w artykule Bilda.

Ostatnie zdanie jest ewidentnym... mijaniem się z prawdą berlińskiego prokuratora. Fragment w „Bildzie” brzmi bowiem tak:

CZYTAJ TAKŻE: Kto mordował Żydów w Europie Wschodniej? "Ekstremalni antysemici" z Armii Krajowej ręka w rękę z nazistami. Niemcy na Zachodzie śpiewali wtedy piosenki

Mec. Piotr Duber nie ma wątpliwości, że prokurator popełnił wiele błędów formułując m.in. tezę, że to był film fabularny, a nie dokumentalny:

Przecież w konsultowaniu filmu brali udział zawodowi historycy!

- mówi prawnik i dodaje, że w filmie posłużono się świadomą manipulacją, aby dzięki niej:

uwypuklić tezę o tym, że Niemcy są ofiarami wojny. Posłużono się manipulacją, aby jeszcze bardziej wycisnąć łzy u niemieckich widzów, którzy zobaczyli, że ich żołnierze byli tacy biedni, a tu proszę – w Polsce sobie Armia Krajowa hulała.

Według mec. Dubera prokurator nie do końca rozumie na czym polegają prawa człowieka:

Nie definiuje ich, lecz wrzuca wszystko do jednego worka: wolność prasy, wolność słowa i wolność sztuki. Prokurator nie wgłębił się w takie oto zagadnienie, że wolność słowa kończy się tam, gdzie zaczyna się mówienie nieprawdy, a przecież te granice wolności słowa ustawodawca wyznaczył właśnie w kodeksie karnym.

- tłumaczy prawnik i zapowiada zaskarżenie decyzji prokuratorskiej. Być może wystąpi też z pozwem cywilnym.

Sławomir Sieradzki

Fragment uzasadnienia berlińskiej prokuratury:

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych