Prof. Staniszkis: "W każdej w zasadzie dziedzinie państwowej widać paraliż i niekompetencję". Ale - według niej - Rostowski powinien zostać w rządzie. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Grzegorz Michałowski
PAP/Grzegorz Michałowski

Partia rządząca i jej szef zafundował Polakom na wakacyjny sezon ogórkowy nie lada atrakcje. Obok pseudowyborów - bo tak większość ekspertów nazywa tę imprezę, która ma wyłonić przewodniczącego PO, w mediach pojawiła się sensacyjna wrzutka na temat rekonstrukcji rządu. Największą "ustrzeloną" zwierzyną ma być minister finansów Jan Vincent Rostowski.

O letniej polityce Donalda Tuska rozmawiamy z prof. Jadwigą Staniszkis, socjologiem.

wPolityce.pl: Czy pozbycie się Rostowskiego z rządu jest czymś w rodzaju zrzuceniem „balastu” z sań, aby uratować resztę kuligu?

Prof. Jadwiga Staniszkis: Sytuacja jest zbyt poważna, żeby używać takiego porównania, ale pozbycie się Rostowskiego byłoby fatalnym posunięciem. Po pierwsze to jest – moim zdaniem – jedyny kompetentny minister w tym rządzie, choć oczywiście niepotrzebnie ulegał Tuskowi w sprawie dekonstrukcji OFE, bardzo długo się opierał, ale jednak w końcu uległ. Po drugie ma bardzo rozsądne stanowisko w sprawie kiedy należy przyjąć euro, tak aby to odpowiadało interesowi Polski. A po trzecie posiada zaufanie rynków finansowych, więc gdyby Tusk chciał się go pozbyć, to reakcja rynków finansowych będzie bardzo ostra.

Po wyrzuceniu Rostowskiego trzeba będzie więcej płacić za pożyczanie pieniędzy. Rating Polski na pewno spadnie, ale po Tusku niczego już się nie spodziewam. Tusk już wspominał, że żadna inna rekonstrukcja nie byłaby zauważona, więc to ma być gest czysto polityczny, co jest absurdem. Tusk sam nie jest kompetentny, więc nie ceni kompetencji u innych. Przy spadających notowaniach i podziałach w partii, już przecież na spotkaniu z działaczami dolnośląskimi premier Tusk wspominał, że nie będzie żadnej reguły wydatkowej, która ma w zastępstwie zniesionego pierwszego progu ostrożnościowego, dyscyplinować wydatki samorządów. Rostowski to skonstruował, miało to wejść od 1 stycznia, a Tusk idąc na fali populizmu, już zadeklarował, że nie będzie takich mechanizmów.

To jest dla mnie przerażające, bo Rostowski jest dla mnie jedynym gwarantem fachowości w tym rządzie, a sytuacja jest zbyt poważna, i w Europie i w Polsce.

Przyjście na miejsce Rostowskiego Jana Krzysztofa Bieleckiego, o czym się wspomina, jest śmieszne w tej sytuacji, bo to jest taki przyuczony ekonomista, a nie fachowiec tej rangi co Rostowski, ale dla Tuska pokazywanie przez Rostowskiego, że jest z wyższej półki, musiało być drażniące przy kompleksach premiera. Poza tym podszeptują mu to ci, którzy myślą w kategoriach wyborów i notowań, a nie interesu Polski. Większość ludzi z otoczenia Tuska nic innego nie umie, niż brać pensje rządowe.

 

Kogo więc Tusk powinien się pozbyć z rządu?

Oczywiście tych, którzy źle funkcjonują. Na pewno Barbary Kudryckiej, która nie będąc intelektualistką, ani naukowcem nie rozumie co to znaczy uprawianie nauki. Była rektorem jakiejś prywatnej, prowincjonalnej szkółki. Otoczona jest doradcami bardzo dziwacznymi, nie rozumie co to jest tworzenie dla innowacji. Mimo protestów środowiska naukowego krok po kroku w sferze finansowej i w sferze programowej, niszczy polskie uczelnie wyższe.

Na pewno powinna odejść minister edukacji narodowej – Krystyna Szumilas. W zasadzie większość jest niekompetentna, ale wyróżnić w tym gronie można choćby Bartosza Arłukowicza. Jest bardzo słaby. Obiecywał po zapaści w Centrum Zdrowia Dziecka nowe wyceny świadczeń, ale nie widać, aby coś się działo w tym temacie. W każdej w zasadzie dziedzinie państwowej widać paraliż i niekompetencję.

 

Kolejnym elementem, który ma na celu poprawienie wizerunku rządu są wybory na szefa w partii rządzącej. Jak pani ocenia z kolei ten element, bo tu chyba też mamy do czynienia z groteską i zabawą w demokrację.

Z tego co wiadomo głosowało w nich około jednej czwartej członków PO, co już jest czerwoną kartką dla Tuska. Przy tej iluzorycznej anonimowości głosowania przez internet ludzie po prostu boją się głosować na Gowina, choć i tak wielu głosuje, a nie chcą głosować na Tuska. Tak więc po prostu nie biorą w tym udziału. To bardzo poważne ostrzeżenie dla partii rządzącej. Widoczna jest demobilizacja w PO. To faktycznie mogła być okazja do dyskusji programowej, ale Tusk płynie na fali piaru, nie zajmuje się tym, co jest dobre dla Polski, unika debaty. Tak więc te wybory wewnątrz Platformy oceniam bardzo nisko. Pokazują one stan upartyjnienia Polski, bo widać że większość ludzi będących w PO jest tam dlatego, ale i tak mają już wszystkiego dosyć i nie chcą nawet głosować.

Rozmawiał Sławomir Sieradzki

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych