Wybory w PO. Zamysł był dobry, wykonanie kiepskie. Wybory miały uczyć demokracji, a stały się pokazem tego, jak prowadzić działania polityczne, które osłabiają partię

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/ Michał Walczak
fot. PAP/ Michał Walczak

Wybory w PO przekształciły się w farsę. Osłabiają partię - uważa prof. Kazimierz Kik. Jutro kończy się głosowanie na nowego szefa partii.

Do 19 sierpnia członkowie PO - jest ich ponad 42 tysiące - mogą wybierać szefa partii. 27,69 proc. członków Platformy zagłosowało przez internet, cząstkowa frekwencja w głosowaniu korespondencyjnym nie jest znana. Wyniki wyborów wewnętrznych mają być znane po 20 sierpnia. Kandydatów jest dwóch: Donald Tusk i Jarosław Gowin.


O ocenę przebiegu kampanii wewnętrznej PAP zapytała ekspertów: - doktora Jarosława Flisa, socjologa z Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz politologa prof. Kazimierza Kika.
Flis ocenił, że rywalizacja Tuska z Gowinem polega w dużej mierze na improwizacji:

Mam wrażenie, że Donald Tusk rzucił się w wir rywalizacji wewnętrznej bez głębokiego przemyślenia, podobnie zresztą jak Jarosław Gowin. Obaj panowie dużo improwizują, nie widać, aby mieli precyzyjny plan określający m.in. zagrożenia, czy potencjalne reakcje drugiej strony. Póki co nie odnosi się wrażenia, że któraś ze stron myśli o tym, co powie w dniu ogłoszenia wyników wyborów, niezależnie od tego, kto je wygra. A w kampanii wewnętrznej łatwo zejść na manowce, przekroczyć granice,doprowadzić do sytuacji, od której nie ma odwrotu.


Socjolog podkreślił, że rywalizacja wewnętrzna jest zawsze dużym wyzwaniem dla polityków, którzy przywykli do rywalizacji międzypartyjnej, czyli takiej, gdzie "uderza się na odlew, z całą siłą,celem obalenia przeciwnika na deski".


Różnica jest taka, że przeciwnik pokonany np. w wyborach parlamentarnych nie jest do niczego potrzebny. Ale w wyborach wewnętrznych dobrze, żeby pokonany stał obok zwycięzcy, gratulował mu i kibicował w kolejnych starciach

- mówił Flis.
Z kolei Kik jest zdania, że wybory w PO "przekształciły się w farsę".

Zamysł był dobry, wykonanie kiepskie. Wybory miały uczyć demokracji, a stały się pokazem tego, jak prowadzić działania polityczne, które osłabiają partię

- powiedział Kik.
Obaj eksperci odnieśli się do stawianych pod adresem Gowina zarzutów, iż ostro krytykując Platformę, sam niejako stawia się poza partią. (Gowin twierdzi z kolei, że czuje się wypychany z PO).


Flis przekonywał, że o ile styl krytyki uprawianej przez Gowina może budzić wątpliwości, a jego zachowania bywają prowokacyjne, to - jak mówił - rywalizowanie z liderem partii nie może polegać na"zagłaskiwaniu go na śmierć".


Donald Tusk musi się liczyć z krytyką. Nie ma też wątpliwości, że to na premierze spoczywa póki co - i wszystko wskazuje, że będzie tak nadal - odpowiedzialność za to, jaka jest Platforma. Jego zachowanie wobec Gowina przypomina chwilami zachowanie Jarosława Kaczyńskiego np. wobec Zbigniewa Ziobry. Jest pewnym zaskoczeniem, że Tusk używa takich metod. A list, który napisał do członków PO,przypomina list Kaczyńskiego po wyborach z 2010 r., kiedy prezes PiS piętnował wewnętrzną opozycję

- ocenił Flis.


Flis zaznaczył jednocześnie, że Tusk powinien się cieszyć, iż Gowin wystartował w wyborach wewnętrznych, bo gdyby poszedł w ślady Grzegorza Schetyny i zrezygnował ze startu PO miałaby "do wyboru" tylko jednego kandydata.

Szumne zapowiedzi, że PO będzie bezpośrednio wybierać lidera, a na liście tylko Donald Tusk - to dopiero byłoby pośmiewisko

- podkreślił ekspert.
Przypomniał też - w kontekście padających wobec Gowina oskarżeń o "stawianie się poza PO" - iż w prawyborach prezydenckich w 2010 roku Janusz Palikot zarzucał Radosławowi Sikorskiemu, iż ten chce dokonać rozłamu i odtworzyć PO-PiS.

Oskarżenia o nielojalność w rywalizacji wewnętrznej mogą być samospełniającą się przepowiednią, ale mogą być też formułowane przez tych, którzy sami są nielojalni, co pokazuje przykład Palikota. Zarzucanie komuś nielojalności ani nie jest dowodem lojalności, ani jej nie buduje

- zaznaczył socjolog.

Flis ocenił, że ewentualne wypchnięcie Gowina z PO byłoby - zarówno dla Tuska jak i dla Platformy - dużo większym zagrożeniem niż jego pozostawanie w partii. Ekspert nie przesądził jednocześnie, czy Gowin zdecyduje się odejść z Platformy po ewentualnej przegranej w wyborach.

Przeciwnicy Gowina mówią, że to co robi, to element budowania nowego ugrupowania, ale równie dobrze można powiedzieć,że to element budowania pozycji wewnątrz Platformy, zabezpieczenia przed wypychaniem. Gowin nie wymyślił tego, że Donald Tusk +pokazał drzwi+ swoim oponentom, kiedy w PO rozgorzał konflikt światopoglądowy"

- zaznaczył Flis.
Z kolei Kik ocenił, że Gowin w polityce radzi sobie jak "słoń w składzie porcelany".

Przekształcił wybory przywódcy w walkę przeciwko Tuskowi i Platformie, co oznacza, że z taktyką u Gowina jest całkiem źle

- przekonywał ekspert.


Słowo wybory musimy (w kontekście PO) ubrać w cudzysłów, bo odbywają się na dwóch różnych boiskach - Donald Tusk gra na boisku Platformy, a Jarosław Gowin na boisku +Polska+, praktycznie poza PO. To właściwie nie są wybory. Gowin, jak się okazuje, nie reprezentuje sobą żadnej części Platformy. Nie reprezentuje nawet skrzydła konserwatywnego, bo na czele tego skrzydła stoi obecny minister sprawiedliwości Marek Biernacki

- ocenił Kik.
Według niego Gowin w wyborach wewnętrznych w PO reprezentuje "samego siebie i swoje aspiracje". Dopytywany, co jego zdaniem w najbliższej przyszłości zrobi Gowin, Kik odpowiedział: "wystawi sięna przetarg".

W tej chwili walczy o zwiększenie swojej własnej wartości politycznej. Jest realistą, nie po to wystartował w wyborach w PO, żeby wygrać ale po to, aby stworzyć +firmę Gowin+.Będzie chciał przekształcić się w czynnik organizujący +plankton+ polityczny, jaki wytworzył się w ostatnich latach pomiędzy PiS a PO

- stwierdził ekspert.
Kik nie spodziewa się jednak rychłego odejścia Gowina z PO.

Logicznie byłoby jeszcze poczekać. Notowania PO nie są jeszcze tak niskie, a determinacja +planktonu+ tak wysoka. Takie rzeczy dzieją się na rok przed wyborami czyli, moim zdaniem, w 2014 roku. Inaczej może okazać się, że to falstart - tak jak falstartem było to, co zrobił Zbigniew Ziobro czy inni ludzie odchodzący z PiS

- mówił Kik.
Politolog podkreślił jednocześnie, że w społeczeństwie pojawia się zapotrzebowanie na nową formację.

Ludzie są zmęczeni sporem PO-PiS, jest spora liczba niezdecydowanych wyborców, dla których nie ma oferty. Część sceny politycznej może zacząć się organizować, niekoniecznie wokół Gowina, ale wokół "gowinopodobnych"

- mówił Kik. Wymienił w tym kontekście byłych polityków PiS:Przemysława Wiplera, Zbigniewa Ziobrę oraz Pawła Kowala.
Flis nie podjął się prognozowania wyniku wyborów na szefa PO. Z kolei Kik ocenił, że Gowin zdobędzie poniżej 1 procenta głosów.

Wsłuchuję się w to, co dzieje się w poszczególnych regionach:Gowina tam nie ma, nie istnieje

- powiedział Kik.

PAP/asa

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych