PO próbuje zablokować referendum ws. odwołania Hanny Gronkiewcz-Waltz. Halicki skarży się w PKW na sposób zbierania podpisów

fot. PAP/Jakub Kamiński
fot. PAP/Jakub Kamiński

Szef mazowieckiej PO Andrzej Halicki złożył w Państwowej Komisji Wyborczej pismo, w którym kwestionuje m. in. sposób zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum ws. odwołania prezydent Warszawy.

Jak dowiedziała się PAP w PKW, pismo Halickiego będzie najprawdopodobniej rozpatrywane podczas najbliższego posiedzenia Komisji, które zaplanowano na poniedziałek 12 sierpnia.

W piśmie Halicki stwierdza m.in., że "niejasna" jest kwestia kart, na których były zbierane podpisy pod wnioskiem o referendum.

Podpisy zbierali m.in. członkowie i osoby związane z partiami politycznymi Prawo i Sprawiedliwość oraz Ruch Palikota

- pisze Halicki.

Według niego osoby związane z PiS zbierały podpisy na kartach, które "znacznie różniły się od pozostałych", a wymagana ustawą informacja dotycząca inicjatora referendum (czyli Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej) podana była bardzo małą czcionką; z kolei na części kart znajdowało się logo Ruchu Palikota.

Nazwy partii mogły spowodować mylne przekonanie u osób podpisujących się pod wnioskiem, iż inicjatorem referendum nie jest grupa obywateli, lecz jedna z partii politycznych

- czytamy w piśmie do PKW. Jednak czy w przypadku zbierania podpisów pod wnioskiem o referendum najważniejszy jest organizator akcji czy liczba osób, chcących odwołać prezydent Warszawy?

Halicki pisze też, że podpisy pod wnioskiem o referendum były zbierane m.in. przy okazji wydarzeń kulturalnych lub sportowych, co powoduje - według niego - że

należy podać w wątpliwość możliwość swobodnego i świadomego podjęcia decyzji przez mieszkańców podpisujących wniosek w takich okolicznościach.

Tym samym poseł PO sugeruje między słowami, że warszawiacy byli przymuszani do podpisania się pod referendum. Postępowanie Andrzeja Halickiego dokładnie obrazuje przysłowie "tonący brzytwy się chwyta".

To już kolejny raz, kiedy partia rządząca chce zignorować zdanie obywateli, rządząc krajem bez żadnych ograniczeń. Jest to także element polityki kwestionowania instytucji referendum, które rozpoczął Donald Tusk, a kontynuuje prezydent Bronisław Komorowski.

mc,PAP

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych