Gorąca dyskusja w "Loży Prasowej". Skwieciński: "Bartoszewski uczynił sobie hobby z obrażania ludzi. Od kilku lat siał wiatr, więc niech się nie dziwi, że zaczął zbierać burzę"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl/TVN24
Fot. wPolityce.pl/TVN24

Od kilku lat siał wiatr, więc niech się nie dziwi, że zaczął zbierać burzę

- przekonywał Piotr Skwieciński w "Loży Prasowej", komentując słowa Władysława Bartoszewskiego o "motłochu", który wybuczał go w trakcie obchodów rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego.

Zanim jednak rozmowa zeszła na tor związany z wypowiedzią Bartoszewskiego, goście programu TVN 24 komentowali zamieszanie wokół daty szczytu klimatycznego w Warszawie, który zaplanowano na 11 listopada.

CZYTAJ WIĘCEJ: Kolejne kłamstwo Donalda Tuska! Jeszcze ponad pół roku temu data szczytu klimatycznego nie była znana. Dlaczego wybrał 11 listopada?

Publicysta tygodnika "wSieci" przekonywał, że premier mógł postarać się o inny termin. Tak ustawiona data może bowiem wywołać niepokoje społeczne, co Donald Tusk będzie mógł wykorzystać:

To nie jest dobra data. Donald Tusk mijał się z prawdą. Nie wiem, czy zrobił to specjalnie, ale nie wykluczam tego. To jest taka bardzo efektywna metoda oddziaływania na Polaków – Polacy mają peryferyjną mentalność, są bardzo zakompleksieni wobec zagranicy i pytają, co oni sobie o nas pomyślą. (…) Przez te kompleksy reakcja może być taka, że jeżeli tego dnia odbędą się w Polsce jakieś niepokoje, które będzie łatwo można przypisać opozycji, to rząd będzie miał otwartą narrację, że oto nieodpowiedzialna opozycja zabija opinię o Polakach w świecie. Takie rzeczy były już robione. Nie wiem, czy tak było, ale tak być mogło w tym przypadku

- mówił Skwieciński.

Janina Jankowska wsparła publicystę "wSieci":

Nie wiem, czy polskie władze miały jakiś wpływ, ale jeśli tak, to mogło to być 1-2 dni później. Niemniej jest to bardzo niebezpieczny moment, w którym spotykają się silne obecności na ulicach. (…) Byłoby bardziej dyplomatycznie i politycznie, także dla dobra życia publicznego, by ta data była przesunięta

- przekonywała publicystka S24.

Paweł Wroński z "Gazety Wyborczej" nie zgadzał się z Skwiecińskim, szydząc ze spiskowego toku rozumowania:

Istota tego spisku miałaby polegać, że będzie wywołane jakieś powstanie styczniowe? Teoria spiskowa jest już… W pewnych środowiskach jest to bardzo popularne. Ale nie jest to dobra data. Mam nadzieję, że policja skutecznie oddzieli alterglobalistów od zwolenników różnorodnych obchodów. (…) Mam nadzieję, że do niczego nie dojdzie, bo byłaby to kompromitacja…

- mówił Wroński, a Daniel Passent mu wtórował, oceniając:

Od paru lat 11 listopada jest pretekstem do konfliktu politycznego, współczesnego…

- stwierdził publicysta "Polityki".

Kolejnym tematem programu była sprawa wyroku ws. zabójstwa gen. Marka Papały oraz kondycja polskiego wymiaru sprawiedliwości i prokuratury.

CZYTAJ TAKŻE: Jachowicz: Jasny punkt na tle degrengolady w sprawie zabójstwa Papały. Po piętnastu latach od momentu zbrodni nadal niewiele wiemy

Paweł Wroński przekonywał, że wyrok w tej sprawie to kompromitacja idei IV Rzeczypospolitej:

Napisałem o tym, że akt oskarżenia, jaki sporządził prokurator Mierzejewski, odpowiada naszemu ówczesnemu myśleniu. Idea IV RP wykluła się z tego, Jacek Żakowski powiedział nawet, że jej źródła są w PRL-u. Stworzono pewną koncepcję, ze były komendant policji nie może zginąć w normalny sposób, że musi być jakiś układ… Ta wersja, gdzie są gangsterzy, biznesmen Mazur związany ze służbami, to co wypisywały wszystkie gazety, powiem szczerze, ja w podobny sposób myślałem… To była idealna konstrukcja, która tworzyła stan zagrożenia, na który odpowiedzią były środki tworzone przez system IV RP. To była odpowiedź na diagnozę postawioną m.in. przy okazji tej sprawy

- mówił dziennikarz "Wyborczej".

Janina Jankowska mówiła jednak, że wyrok ws. Papały pokazuje coś innego:

Uważam, że to zupełnie inna sytuacja. (…) Czy ta ustawa o prokuraturze daje prokuratorowi jakikolwiek instrument do skoordynowania lub przeniesienia? Interesuje mnie to, czy mamy tu do czynienia z brakiem aktywności prok generalnego czy brakiem instrumentów w obecnej ustawie. Bo oddzielając prokuraturę od ministerstwa, zostawiono jakąś jeszcze starą strukturę

- oceniła, przekonując, że prokurator generalny jest wyposażony w zbyt małe możliwości wpływania na rzeczywistość.

Daniel Passent stwierdził, że sprawa ta pokazała niezawisłość sądu. Kontrastował to z obrazem prokuratury za czasów IV RP. Wspomniał również o "atmosferze tamtych czasów":

Widzę jeden pozytywny aspekt. Że sąd okazał się niezawisły, odporny na różne naciski i wersje. W innych czasach i okolicznościach orzeczenie sądu mogłoby być inne. Pamiętam, że atmosfera w kraju, konflikt władzy z Trybunałem Konstytucyjnym, to wszystko miało miejsce… (…) Natomiast co jest przyczyną porażki prokuratury – to, że ta reforma nie została dokończona. Jestem zwolennikiem oddzielenia prokuratury od rządu, ale mamy sytuację patową

- ocenił dziennikarz "Polityki".

Skwieciński przypomniał, że dzisiejszy stan prawny, na który narzekają politycy i publicyści od lewa do prawa to efekt działań rządu Donalda Tuska:

To wybitnie chora struktura, zawdzięczamy ją obecnemu rządowi. To była sztandarowa reforma Platformy Obywatelskiej. (...) Ta ustawa też została przez ten rząd przygotowana. Odpowiedzialność rządu jest oczywista. Jaki mógł być wyrok w tej sprawie? Pamiętając „życzliwość” sądu Rzeczypospolitej Polskiej wobec rządów IV RP, jest mi trudno wyobrazić sobie, że wydałyby one wyrok wbrew sobie. To wydaje mi się nieprawdopodobne. Jeśli chodzi o samą sprawę Papały – nie chodzi o to, żeby wersja z biznesmenem była prawdziwa. Natomiast jest faktem, że minęło tyle lat i nie wiemy zupełnie nic, co się tam stało. Orbitujemy wśród jakichś wersji… Ta sytuacja pokazuje kompromitujący stan polskiego państwa

- ocenił.

Publicysta tygodnika "wSieci" dodawał, że wyrok ws. Papały, jak również kilku innych spraw powinien skłonić do głębszej refleksji:

Nie uciekniemy przed pewną konkluzją. Mówiliśmy o marszu ku kompromitacji. To nie był marsz z zawiązanymi oczami. Kiedy trwały prace nad ustawą, która cały czas obowiązuje, to nie jest tak, że nikt nie mówił, co nas może czekać. Nie w ważnym detalu, jaką jest sprawa Papały, ale rozchwianie i amorficzność struktur prokuratury są widoczne

- przekonywał.

Emocji nie zabrakło również przy poruszeniu tematu dotyczącego obchodów rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego oraz słów Władysława Bartoszewskiego. Paweł Wroński atakował tych, którzy próbują usprawiedliwiać "motłoch":

Gdy prof. Bartoszewski w wywiadzie dla "GW": użył określenia "motłoch", to z zainteresowaniem patrzyłem, kto się obrazi, kto domagał się przeprosin. (...) Stała się rzecz istotna, bo to sami powstańcy, sami warszawiacy uciszali tych, którzy zostali dowiezieni, by pokazać, co myślą o obecnej władzy i zrobić manifestację na rzecz danej partii. Uważam, że dzieje się dobrze, bo tym ludziom zrobiło się po prostu wstyd, a tym, którzy ich bronią, też się zrobi wstyd

- ocenił.

Janina Jankowska próbowała niuansować spór, mówiąc o tym, że buczenie nie było główną częścią obchodów:

To były naprawdę piękne obchody. (...) Zaczęło się od bardzo dobrego przemówienia prezydenta, przez wyróżnienie orderami Virtuti Militari. Trzeba rozmawiać, a nie przed obchodami wypowiadać takie słowa, jakie wypowiedział prof. Bartoszewski. W tym wywiadzie dosyć niesprawiedliwie wypowiedział się na temat Muzeum Powstania Warszawskiego i Ołdakowskiego, że to pisowskie muzeum i towarzystwo wzajemnej adoracji

- tłumaczyła publicystka.

Piotr Skwieciński ripostował, próbując przekonać Wrońskiego, że w sprawie słów Bartoszewskiego i wywołania skrajnych emocji trzeba spojrzeć szerzej:

Obchody warszawskie są coraz szersze, odczuwalne w atmosferze Warszawy i kraju. Coraz więcej ludzi poza Warszawą uczestniczy, o 17:00 zatrzymywany jest ruch w wielu miastach. To efekt działania różnych osób, ale przede wszystkim Muzeum Powstania Warszawskiego. (...) Jeśli chodzi o rolę Bartoszewskiego - nie po raz pierwszy obrażał ludzi, uczynił sobie hobby z obrażania ludzi, używając określeń, których gdyby użył ktoś inny, to byłyby określane jako chamskie. Zachowywał się tak, mając zapewnioną bezkarność, swoją wielką przeszłością. Od kilku lat siał wiatr, więc niech się nie dziwi, że zaczął zbierać burzę. (...) Nie zgadzam się jednak z tym, co się działo, nawet usprawiedliwione emocje nie powinny być obecne w tych dniach

- tłumaczył.

I dodawał:

Takie rzeczy jak buczenie nie zaczęły się na Powązkach i nie były związane z PO. Zaczęły się, gdy obchody były organizowane na Placu Krasińskich i odzywało się wtedy, gdy wieńce składali przedstawiciele ambasady Rosji i Niemiec

- mówił dziennikarz "wSieci".

Z tak postawioną tezą nie zgadzał się Passent:

Łajanie prof. Bartoszewskiego za te słowa w polskojęzycznej telewizji to stawianie sprawy na głowie

- ocenił.

Ostatnim tematem rozmowy były wybory w Platformie Obywatelskiej i kampania, jaką prowadzi Jarosław Gowin.

Janina Jankowska nie ukrywała, że jest oburzona zachowaniem Donalda Tuska i części mediów w tej sprawie:

To jest zaburzeniem zasad demokracji, gdy w sytuacji, kiedy są wybory, a jeden z kandydatów traktuje jako uderzenie w partię. Również media przyjęły język i filozofię partyjną. Przecież on nie robi piaru negatywnego, nie wyciąga prywatnych spraw, ale mówi o sprawach polskich: gospodarce, OFE, itd. (...) Media pokazują tylko jedną stronę

- ubolewała publicystka.

Paweł Wroński w ostrej krytyce, jaką wobec Tuska podjął Gowin, widzi... pozytywy dla samego premiera i jego pozycji:

Paradoksalnie Tusk jest zadowolony z tej sytuacji. Nic tak nie zjednoczyło partii w ostatnim czasie, jak Jarosław Gowin. Szczególnie po tym, jak podczas głosowania w sprawie progu ostrożnościowego, Platforma odebrała to jako gest przeciw całej partii. Ujawniony też został cały potencjał Gowina - trzech posłów...

- szydził, oceniając, że sympatycy PO zaczynają określać zachowanie Gowina jako nielojalność.

Skwieciński widzi jednak tę sytuację inaczej:

Nie zgadzam się, Tusk wymyślił wybory powszechne w PO po to, by w ten sposób zabić innego rywala - Schetynę, który mógłby wzbudzić w aparacie PO pozytywne emocje. Ale wzbudził większego demona - Gowina. On nie ma takiego zaplecza w aparacie, ale przy pomocy wyborów powszechnych ma szansę odwołać się do "mas członkowskich". (...) Intuicja na intuicję. Moja jest taka, że każde stworzenie alternatywy w partii musi osłabić jej dotychczasowego lidera

- zakończył publicysta "wSieci".

svl, tvn 24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych