Jasny punkt na tle degrengolady w sprawie zabójstwa Papały. Po piętnastu latach od momentu zbrodni nadal niewiele wiemy

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/Tomasz Gzell
Fot. PAP/Tomasz Gzell

Stało się to, co było stosunkowo łatwe do przewidzenia. Przy spełnieniu wszakże warunku, że sąd będzie w pełni niezawisły. I właśnie z takim przypadkiem dziś się spotkaliśmy, co wprawiło mnie w zdumienie, bo to rzadkość w polskim sądownictwie. Dwaj renomowani gangsterzy - już choćby przez to mogący się stać łatwym kąskiem dla sądu i miłą strawą do przełknięcia przez opinię publiczną jako czarne charaktery, wzorowi wprost kandydaci do obciążenia ich udziałem w zbrodnię zabójstwa generała Marka Papały - zostali uniewinnieni. Zasługa w tym nieznanego do tej pory sędziego warszawskiego Pawła Dobosza.

Na tle tego uniewinnienia absurdalnie brzmią żądania prokuratury, która dla Ryszarda Boguckiego domagała się 15 lat więzienia, a wobec Andrzeja Z., pseud. „Słowik”, ośmiu lat. Sędzia Dobosz w uzasadnieniu obnażył brak profesjonalizmu, nieudolność i uzurpację prokuratury. Zawarł to w jakże znamiennym zdaniu:

To nie porażka wymiaru sprawiedliwości, to porażka organów ścigania.

Siłą rzeczy od sędziego należy wymagać pewnej powściągliwości w formułowaniu opinii o policji i prokuraturze, stąd to określenie „porażka”. Podczas gdy, tak naprawdę to co zrobiła prokuratura jednym wielkim skandalem. Kolejne epizody skandalu, które znalazły odzwierciedlenie w wydanym wyroku, miały miejsce od początku śledztwa w sprawie zabójstwa gen. Papały. Przez pierwsze 10 lat w prokuraturze warszawskiej, a przez następne trzy w prokuraturze łódzkiej. Prokuratura warszawska działająca pod ogromną presją i z upływem każdego miesiąca czująca jak tonie w tym śledztwie, gotowa była wszystko zrobić, żeby u swoich przełożonych i opinii publicznej przedłużać kredyt zaufania. Dlatego gotowa była manipulować tym śledztwem. Sporządziła akt oskarżenia w najbardziej kompromitującej jego wersji. Własne wyobrażenia o możliwym przebiegu niektórych wydarzeń, bez wypełnienia go wystarczającymi dowodami, świadczącymi o winie oskarżonych.

Dowody w tej sprawie są kruchymi, porozrzucanymi ogniwami, które prokurator jedynie w swoim mniemaniu scalił w mocny łańcuch. Wartość niektórych została przeceniona

– mówił sędzia Dobosz.

Z uzasadnienia wynika, że nie tylko „niektórych”, lecz większości dowodów. Gdyby chcieć rygorystycznym okiem spojrzeć na to, co przedstawiła prokuratura sądowi, to autorzy tego aktu oskarżenia, moim zdaniem, winni być ukarani co najmniej dyscyplinarnie, a być może nawet usunięci z zawodu. To bowiem co zrobili, jest ewidentnym sprzeniewierzeniem się swoim fundamentalnym powinnościom: rzetelności i obiektywizmu. Dopuścili się - niemożliwe, że nieświadomie - fałszerstw w czasie śledztwa. Co nie pasowało im do linii oskarżenia, pomijali, albo ukrywali. Były też takie sytuacje, kiedy występujący w roli oskarżyciela świadek miał jednocześnie na koncie przestępstwa, którymi powinien być obciążony w osobnym toku postępowania, a prokuratorzy również i to przemilczali, tylko po to, aby stworzyć pozory jego większej wiarygodności. Sędzia Dobosz z rozgoryczeniem mówił, że w czasie tego procesu nie miał partnera w prokuraturze, a to dlatego, że prokuratura nie dostarczyła mu żadnych, przekonywujących informacji, świadczących o winie oskarżonych. Prokuratura, także w dowolny, ale niczym nieuzasadniony sposób,  dawała wiarę jednym zeznaniom tego samego świadka, eliminując jego zeznania złożone w innym czasie, a pozostające w sprzeczności z tymi pierwszymi. I znowu prokurator wykorzystywał tylko te zeznania, które wzmacniały jego wersję oskarżenia.

Na te tendencyjne manipulacje jednej prokuratury nałożył się kolejny skandal, który nie miał do tej pory miejsca w historii polskiego wymiaru sprawiedliwości. Inna prokuratura, chodzi o łódzką apelacyjną, przedstawiła całkowicie odmienną wersję zabójstwa niż tę, którą prokuratura warszawska przekazała sądowi. Wedle prokuratury z Łodzi,  zupełnie inni podejrzani dokonali tej zbrodni. Taki sposób działania, w gruncie rzeczy jednego organizmu, jakim powinna być prokuratura, niezależnie od miejsca, w którym działa, stworzyło paranoiczną sytuację, w dużym stopniu utrudniającą pracę sądowi. Nie tylko dlatego, że nagle opinia publiczna została nakarmiona nowymi sensacjami, sprzecznymi z aktem oskarżenia, leżącym przed sędzią Doboszem, ale też dlatego, co jest kolejnym skandalem, że odmówiła sądowi przekazania materiałów ze swego śledztwa.

Po 15 latach od momentu zbrodni na gen. Papale, kiedy nadal nie wiadomo kto zabił, z jakiego powodu i kto zlecił, jedynym jasnym punktem jest sędzia Paweł Dobosz, wydany przez niego wyrok i jego bezkompromisowa analiza aktu oskarżenia, pokazująca w jasnym świetle degrengoladę polskich organów ścigania.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych