Co dalej z polskimi Azotami? Maciążek: "Determinacja Rosjan nadal jest olbrzymia, a działania w tej sprawie będą nieustannie prowadzone." NASZ WYWIAD

Zakłady Azotów w Puławach. Fot. zapulawy.pl
Zakłady Azotów w Puławach. Fot. zapulawy.pl

wPolityce.pl: Premier Donald Tusk odwiedzając dziś w Puławach zakłady Azotów nawiązał do prób przejęcia przedsiębiorstwa przez Rosjan. Mówił: „Długo trzeba było to tłumaczyć oponentom i lobbystom, że taka ochrona leży w interesie kraju. Dzisiaj mogliśmy powiedzieć, że ochroniliśmy Azoty przed tego typu wrogimi przejęciami.” Czy uważa Pan, że faktycznie sprawa jest zamknięta, że to wrogie przejęcie zostało - przynajmniej na jakiś czas - odsunięte?

Piotr A. Maciążek, portal Defence24.pl, ekspert ds. bezpieczeństwa: Według moich informacji działania ministerstwa Skarbu Państwa jeszcze za czasów Mikołaja Budzanowskiego spowolniły próbę wrogiego przejęcia. Niektórzy twierdzą, że wręcz uniemożliwiły je z powodu podwyższenia kapitalizacji nowej spółki, czyli Grupy Azoty. Dzięki temu jest to trudniejsze także finansowo. Pojawiły się również zapisy, które gwarantują uprzywilejowaną pozycję Skarbu Państwa w samej spółce. Chciałbym jednak zwrócić uwagę, że pojawiają się głosy, między innymi wiceministra Tamborskiego, które świadczą o tym, że to zabezpieczenie nie jest stuprocentowe, że nie można dać pełnej gwarancji.

CZYTAJ TAKŻE: Minister Tamborski teraz ma wątpliwości w sprawie Azotów. Czy w tak fundamentalnej sprawie nie przychodzą one za późno?

Warto pamiętać też o tym, że Unia Europejska będzie rozpatrywała kwestię przedłużenia dalszych ceł dla rosyjskiego przemysłu azotowego, a więc m.in. firmy Acron, która chciała przejąć polskie Azoty. Jest powiedziane wprost, że używają do produkcji taniego rosyjskiego gazu sprowadzanego po cenach dumpingowych. Gdyby nie było obostrzeń ze strony Unii, to szybko okazałoby się, że Rosjanie podporządkują sobie cały sektor energetyczny, a przecież Azoty to drugi gracz na rynku UE. W przypadku takiego przejęcia mielibyśmy duży problem, ponieważ ten schemat pozyskiwania taniego gazu z Rosji przez nowego właściciela mógłby poważnie zagrozić polskim łupkom.

Wreszcie należy wspomnieć o tym, co rzadko pojawia się w polskich mediach: nie jest prawdą, że Acron posiada w UE zakład produkcyjny. Posiada wyłącznie spółki logistyczne i handlowe.

 

wPolityce.pl: Wyjaśnijmy: w jaki sposób to wpływa i działa na sytuację Azotów i sektora energetycznego? Co zmieniłoby się w całej sytuacji, gdyby Acron posiadał takie zakłady na terenie UE?

Chodzi o to, że w tej chwili, ponieważ Acron nie posiada takiego zakładu, obowiązują go unijne, specjalne cła, które niwelują różnicę związaną z dumpingowymi cenami za rosyjski gaz. Gdyby miał zakład na terenie Unii, to problem bardzo szybko by zniknął. Dlatego determinacja i parcie Wiaczesława Kantora są tak duże. Po pierwsze uzyskałby zakład na terenie UE, a po drugie byłby to zakład o bardzo dużych mocach przerobowych. Można przypuszczać, że próby przejęcia będą podejmowane. Z pewnym zaniepokojeniem odebrałem wspomnianą wypowiedź ministra Tamborskiego. On nie tylko mówił, że nie daje stuprocentowej gwarancji odnośnie bezpieczeństwa Azotów, ale że ministerstwo podejmuje odpowiednie, dodatkowe działania, które mają zabezpieczyć całą grupę. Oczywiście nie ujawnił, o jakie działania chodzi, by nie odkrywać wszystkich kart i nie ujawniać strategii Rosjanom. Całą sprawę trzeba uważnie śledzić, a działania ministerstwa pod kierunkiem Budzanowskiego nie zakończyły całej sprawy. Determinacja Rosjan nadal jest olbrzymia, a działania w tej sprawie będą nieustannie prowadzone. Pytanie brzmi: w którym kierunku będą one zmierzać, skoro przepisy chroniące przed wrogim przejęciem są dość silne.

 

wPolityce.pl: Mówi Pan o przepisach zabezpieczających się przed Rosjanami. Niewątpliwie jednym z nich jest zapis dający Skarbowi Państwa prawo pierwokupu odsprzedanych niedawno akcji. Ale czy to wystarczy? Wreszcie, w jaki sposób mogą działać Rosjanie, skoro prawnie są przyblokowani?

Te zapisy są dobre, natomiast minister Tamborski sam podkreśla, że mogą one się okazać niewystarczające. Moim zdaniem choćby z powodu unijnych ceł, które – moim zdaniem – będą przedłużone i będą utrudniały życie rosyjskim firmom przez najbliższe pięć lat, motywacja Rosjan będzie bardzo duża, by prowadzić tę grę.

W moim przekonaniu działania Rosjan mogą zostać skierowane w dwóch kierunkach. Pierwszy z nich to działania oparte na sprzedaży swoich udziałów i zrobieniu Polsce piaru jako kraju antysemickiego i wrogiego rosyjskiego kapitałowi, co było już widoczne w niedawnej wypowiedzi Kantora dla TVP Info. To będzie gra na szkodzenie Polsce na arenie międzynarodowej i dyskredytowania pewnych ludzi z obozu rządowego i próbę wykreowania nowego układu politycznego w Polsce, który byłby bardziej skłonny na wpuszczenie rosyjskiego kapitału.

CZYTAJ WIĘCEJ: Rosjanie atakują w sprawie Azotów. Wiaczesław Kantor ostrzega Tuska, oskarża Polaków o antysemityzm i potwierdza lobbing Jana Krzysztofa Bieleckiego

Drugą opcją są działania zakulisowe.

 

wPolityce.pl: Co ma na myśli minister Tamborski, który mówi o dodatkowych działaniach zabezpieczających?

Możemy bazować jedynie na informacjach jawnych. Z punktu widzenia zabezpieczenia grupy Azoty działania zabezpieczające kończą sprawę, nic nie wiemy więcej na ten temat. Moim zdaniem należy po prostu uważnie śledzić sprawę i obserwować ruchy Rosjan.

 

Mariusz Orion-Jędrysek w rozmowie z portalem Stefczyk.info ocenia, że premier sam sobie stworzył problem, tworząc taką atmosferę i klimat dla rosyjskiej inwestycji. Ciężko odmówić takiemu rozumowaniu racji: pamiętamy choćby sprawę memorandum gazowego, nie wspominając o kontrakcie gazowym podpisanym przez Waldemara Pawlaka – było, nie było – podwładnego Donalda Tuska.

Muszę się zgodzić. Nie można rozpatrywać sprawy Azotów jako kwestii pojedynczej. Tutaj chodzi w ogóle o kwestię wejścia rosyjskiego kapitału do Polski, bo przecież mamy sprawę Jamału II, mamy kwestię Sbierbanku, który posiada już u naszych sąsiadów spore wpływy, jest duże parcie w sektorze energetycznym i bankowym, co może być groźne dla polskiego państwa. Niektóre działania rządu po przejęciu władzy w 2007 roku były nastawione na chęć zbudowania pragmatycznych relacji z Rosją, między innymi były to relacje gospodarcze. W pewnym momencie – moim zdaniem – rząd trochę się tego przestraszył, a Rosjanie stanowisko Polaków odbierali jako zachętę do wpuszczenia ich kapitału do Polski. Dokładnie mówiąc, w czerwcu tego roku nastąpił odwrót od tej koncepcji, co według mnie zbiegło się nieprzypadkowo z nominacją ministra Sienkiewicza. On ma duży wpływ na Tuska, zdominował politykę energetyczną rządu.

 

Przyjmując tę tezę, w czym przejawia się wspomniany przez Pana wpływ Bartłomieja Sienkiewicza?

Najbliższym realizacji i najbardziej niebezpiecznym dla Polski był projekt sprowadzania rosyjskiej energii elektrycznej do obwodu kaliningradzkiego. On paradoksalnie był mniej nagłaśniany w polskich mediach niż sprawa Jamału II, a to właśnie ten pomysł był bliski realizacji. Rząd wspierał ten projekt, tymczasem w czerwcu Rosjanie nagle oznajmili, że inwestycja jest wstrzymana. Można to interpretować jednoznacznie: Polacy przestali być zainteresowani. Ta zmiana była bardzo gwałtowna i dość zaskakująca, a zamrożenie tego projektu praktycznie przekreśliło szanse importu taniej rosyjskiej energii do Polski. Aż do dominacji Sienkiewicza, który posiada ciekawą przeszłość jako analityk Wschodu i energetycznych powiązań, rząd realizował koncepcję odróżnienia się od PiS-u i pragmatycznej współpracy z Rosją. W obecnym układzie politycznym nie widzę szans na wejście rosyjskiego kapitału w sektor energetyczny. Rosjanie będą jednak grali na uderzanie w niektóre osoby z rządu, by wykreować nową sytuację polityczną z rządzącymi bardziej przychylnymi rosyjskim inwestycjom w Polsce. Taką próbą była gra przeciw Janowi Krzysztofowi Bieleckiemu, a myślę także, że dymisja Budzanowskiego była elementem tej strategii; była na rękę Rosjanom. Szkoda, że opozycja nie do końca rozumie tę grę.

 

Wracając jeszcze do tematu Sienkiewicza: sądzi Pan, że Donald Tusk zaczął dzięki niemu rozumieć, o co toczy się gra?

Wejście Sienkiewicza mogło zmienić nastawienie premiera, bowiem Donald Tusk nie jest w energetyce zbyt mocny. Trzeba podkreślić, że sprawy energetyczne do tej pory przerzucał na koalicjanta, Polskie Stronnictwo Ludowe, które chętnie przyjmowało tę rolę. Skutki tego były zazwyczaj - delikatnie mówiąc -kiepskie.

 

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Marcin Fijołek

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.