Generał Wojciech Jaruzelski podczas czterdziestominutowej przemowy do gości bankietu z okazji własnych urodzin tryskał humorem i zaskakiwał historycznymi porównaniami. Dziennik "Trybuna" przytacza obszerne fragmenty przemowy generała, który rozpoczął od anegdoty na temat stanu swojego zdrowia.
Taka anegdota, jeszcze kursująca w breżniewowskim Związku Radzieckim: Na Placu Czerwonym odbyła się kolejna demonstracja siły. Kierownictwo radzieckie o własnych siłach weszło na trybunę. Niestety, ja tym pochwalić się nie mogę, gdyż skorzystałem z pomocy
- ironizował Jaruzelski, z przymrużeniem oka kontynuując "wątek zdrowotny".
Czuję się trochę jak naładowany balon próżności, który w każdej chwili może pęknąć. Ale pocieszam się tym, że na sali są znakomici lekarze ze szpitala wojskowego na Szaserów, którzy w razie czego podejmą reanimację
- mówił generał, zaznaczając, że traktuje się go "trochę jak wykopalisko, dinozaura, o którym się mówi, bo warto mówić".
Mam świadomość wielkich grzechów formacji, której wielu z nas służyło, wad jej wrodzonych, które zastaliśmy, a które w swej pierwszej fazie nie były łatwe do wykrycia, bo niosły ze sobą wielkie i szlachetne myśli i cele
- mówił, już nieco poważniej, autor stanu wojennego, o którym w dalszej części przemowy także było. Jaruzelski podkreślał oczywiście, że jako żołnierz inaczej widział rzeczywistość.
Byłem wychowany, tak jak moje pokolenie, w duchu głębokiego przywiązania do Polski ówczesnego czasu. I jestem do niej przywiązany. Ale jednocześnie mam świadomość, że w tej Polsce były, jak mówił poeta, rachunki krzywd. I trzeba te rachunki krzywd pamiętać, ale nie wolno ich eksponować i na pierwszy plan wysuwać
- przemawiał Wojciech Jaruzelski, który przypomniał także list, który dostał od swojego przyjaciela, Mieczysława Rakowskiego. Rakowski pisał na temat wprowadzenia stanu wojennego:
Musisz to zrobić. Wiemy, że będziesz opluwany, może życie twoje będzie zagrożone, ale to jest konieczne. Konieczne dla Polski!
- przypomniał słowa Rakowskiego generał, zaznaczając, że z tymi słowami w pełni się zgadzał.
(…) miałem świadomość tego ciężaru, który trzeba nieść (…) wyrażając żal, wyrażając ubolewanie, za różnego rodzaju niegodziwości, które w międzyczasie się stały. W ramach mniejszego zła!
- podtrzymywał starą śpiewkę generał. O nadrzędności tej decyzji mówił cytując Słowackiego:
Szli krzycząc: „Polska! Polska” (...)
Wtem Bóg z Mojżeszowego pokazał się krzaka,
Spojrzał na te krzyczące i zapytał: „Jaka?”
- wyrecytował jubilat.
W dalszej części przemowy Jaruzelski dowodził także, że właściwie stan wojenny musiał być wprowadzony, bo anarchistyczne działania "Solidarności" (która ponoć nie słuchała nawet Episkopatu) mogły dać Rosjanom pretekst do interwencji.
Splot tych wszystkich wydarzeń trzeba widzieć i nie dać się wepchnąć do tej ciasnej uliczki, że Ruscy. Owszem, oni stali, i weszliby. (…) Nawet przed światem by to uzasadnili: ci Polacy nie mogą dojść do porozumienia, ci Polacy się tłuką, może wojnę domową już wywołali
- tłumaczył zagrożenie interwencją, wbrew historycznym faktom, Jaruzelski.
Do dzisiaj nieznana jest dokładna liczba śmiertelnych ofiar represji władz stanu wojennego. Przedstawiony Sejmowi 26 września 1991 tzw. raport Rokity stwierdza, że spośród 122 niewyjaśnionych przypadków zgonów działaczy opozycji aż 88 miało bezpośredni związek z działalnością funkcjonariuszy MSW.
źródło: Dziennik Trybuna/Wuj
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/161745-w-ramach-mniejszego-zla-jaruzelski-na-swoich-urodzinach-w-40-minutowej-mowie-niezmiennie-bronil-decyzji-o-wprowadzeniu-stanu-wojennego