Czym fascynują się autorzy finansowanej przez podatników "Krytyki Politycznej"? "Dobijanie Kaczorów i mordowanie księży"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Wydawnictwo komiksowe o nazwie "Likwidator" zawiera tak wulgarne treści, że nie ma sensu szczegółowo ich opisywać. Skrótowo rzecz ujmując tytułowy "likwidator" wpada w szał i brutalnie zabija wszystkich, których nie lubi, wyrzucając przy tym masę wyzwisk i przekleństw. Tak się składa, że bardzo nie lubi księży i Kościoła katolickiego. W numerze "pisma" którym dysponuje nasza redakcja aż dwie z czterech opowieści poświęcone są mordowaniu księży, wyzywaniu ich i opisom "wyzwalania" młodzieży spod zgubnego wpływu kleru. A wszystko wypełnione agresją, wręcz wezwaniami do atakowania i mordowania ludzi Kościoła.

W opowieści komiksowej "Likwidator na katechezie" wszystko zaczyna się na lekcji religii. Przedstawiony jako ohydna fizycznie postać ksiądz opowiada rzekomo dzieciom o władzy księżmi nad nimi, a pytania zbywa opryskliwymi groźbami pójścia do piekła. Wtedy przez okno wpada Likwidator z okrzykiem "dość trucia mózgów" i "twoim piekłem będę dzisiaj ja!" skierowanymi do księdza.

Potem następuje stek wyzwisk pod adresem księdza i Kościoła, zakończony wulgarnym "won zboczony pasożycie!" i wykopaniem księdza przez pękające okno. Następnie, przy aprobacie młodzieży, Likwidator wyrzuca krzyż za księdzem, by w końcu go i innych katolików po prostu zabić. Zabici zostają też wszyscy księża biskupi (przedstawieni ohydnie) uczestniczący w pogrzebie księdza. To prawie koniec fabuły. Prawie, bo jeszcze w szkole uwolnionej w ten sposób od księdza następuje radosne uruchomienie lekcji "etyki ekologicznej".

W kolejnej "opowieści" zatytułowanej "Komiks prawie teologiczny" jest jeszcze wulgarniej. W skrócie fabuła polega na brutalnym mordowaniu księży, którzy rzekomo odwiedzają perwersyjny przybytek z prostytutkami.

Dlaczego w ogóle zajmujemy się tym paskudztwem? Bo zachwycony jest nim Cezary Michalski, publicysta "Krytyki Politycznej", finansowanej hojnie (decyzją rządu Tuska) przez polskiego podatnika. Michalski na stronie "Krytyki Politycznej" stwierdza:

„Likwidator” to dla mnie w dziedzinie polskiego komiksu mniej więcej to samo, co „Świat według Kiepskich” w dziedzinie polskiego sitcomu. Dowód na to, że kultura polska jeszcze istnieje. (...)

„Likwidator” jest chwilą wytchnienia, szczeliną w tym całym „nibycie” (cyt. za Robert Tekieli, wiersze młodzieńcze, naprawdę godne polecenia i zacytowania) nieustająco malowanym w upiorne wzorki i zalepianym upiorną tapetą. Likwidator jest wzorcowym obywatelem kultury. Chce się czytać komiksy o nim, czeka się na następny zeszyt z niecierpliwością, kogo tym razem rozwali.

W zeszycie smoleńskim rozwalał po równo kaczystów i antykaczystów. Putina i polskich patriotów jęczących. Komorowskiego, Tuska i obu braci Kaczyńskich (obaj lecieli „tutką” i obaj przeżyli, obu więc trzeba było dobić). Cienia szacunku dla żałoby, cienia żałoby po śmierci szacunku. Likwidator jest tym „dzikim zwierzęciem” i „idiotą”, którego dwaj autorzy manifestu Wawelska Skała (Złota Malina za najbardziej grafomański tekst posmoleński, Wencel ze swoją „poezją obywatelską”, jak zwykle, dopiero drugi na mecie) proponowali śladem starożytnych Greków usunąć poza granice Polis. Likwidator granice Polis serdecznie chrzani, on poza tymi granicami od dawna z własnego wyboru przebywa, wpadając jednak czasami do Miasta, żeby zlikwidować każdego, kto na likwidację zasłużył.

Michalski szczególnie docenia, jak widać, "dobijanie Kaczorów", ale i mordowanie księży- katechetów sobie ceni.

W najnowszym zeszycie Likwidator rozwala księdza-katechetę, a także całą polską reprezentację na Euro 2012 (o nie, przepraszam, polską reprezentację Likwidator tylko porywa, rozwala ich Tusk wysyłając do ich odbicia z rąk Likwidatora bojowe śmigłowce). W poprzednich zeszytach Likwidator rozwalał już drwali i myśliwych (za zbrodnie przeciwko naturze), faszystów i postkomunistów, a nawet amerykańskiego geja próbującego zbadać, czy w Polsce wystarczająco przestrzegane są wszelkie prawa.

Michalski nie ukrywa, ze jest wulgarnością wydawnictwa zachwycony:

Mam jednak z „Likwidatorem” nieustający kłopot. Zachwycam się scenami masakry w tych komiksach, szczerze mówiąc, bez najmniejszego skrępowania, można nawet powiedzieć, że z ulgą. Podczas gdy w mojej własnej publicystyce próbuję zachować zupełnie nieestetyczną odpowiedzialność za świat (a że mi nie wychodzi, najlepszym dowodem męczeństwo Krzysztofa Rybińskiego). Ja tu odpowiedzialnie chwalę biskupa Rysia (ciekawy wywiad z nim w „Gazecie Wyborczej”, choć odgrywa w nim raczej rolę Wielkiego Inkwizytora, miejsce prawdopodobnie zbyt publiczne), podczas gdy Likwidator bez skrępowania pozwala sobie na rozwalenie z karabinu maszynowego anonimowego księdza-pedofila-katechety.

(...)

Tak czy inaczej, pokusę nieokiełznanej duchowości, którą muszę w sobie tłumić rękoma i nogami, odczuwam wyłącznie czytając kolejne zeszyty „Likwidatora”. Nigdy mnie jakoś nie nachodzi, kiedy kartkuję „Frondę” czy „44”.

Warto tu dodać, że kilka miesięcy temu prof. Krzysztof Rybiński, znany i ceniony ekonomista, zaalarmował na swoim blogu opinię publiczną iż środowisko "Krytyki Politycznej" grozi mu śmiercią. CZYTAJ O TYM: Nasz wywiad. Prof. Rybiński: "za pieniądze podatnika wzywa się do zabójstw i morderstw, pochwala się lewackie praktyki terrorystyczne"

CZYTAJ TEŻ: Dlaczego Krytyka Polityczna już jawnie zapowiada przemoc? Ano dlatego, że ma poczucie wsparcia ze strony państwa PO

Jak Krytyka Polityczna PLUSka się w grantach. W „Uważam Rze” o kolejnych dobrodziejach lewackiego stowarzyszenia

I to finansuje ministerstwo kultury! "Krytyka Polityczna" oburzona... biało-czerwonymi barwami stadionu narodowego i mostu

Oto sceny z tej "kultury":

I jeszcze jedno - zachwycony tymi scenami Cezary Michalski to publicysta często publikujący w "Tygodniku Powszechnym".

gim

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych