Przypominamy prognozę Macieja Pawlickiego: "Idę o zakład, że w ciągu 10 lat kwestia przyczyn II wojny będzie oświetlona na nowo"

Jakiej narodowości byli naziści?
Jakiej narodowości byli naziści?

Pomyłka Obamy dowodzi, że świat zapomina powoli jakiej narodowości byli naziści. Konsekwentna polityka historyczna państwa niemieckiego przynosi efekty. Doświadczenie nazizmu jest rozmywane na całą Europę, a współsprawcami zbrodni - jak by to koszmarnie nie brzmiało - stają się w oczach mediów i polityków ofiary niemieckich barbarzyństw. W tym Polacy.

Zaledwie trzy tygodnie temu tygodniku "Uważam Rze" ukazał się o tym bardzo ważny tekst Macieja Pawlickiego, krytyka filmowego i literackiego, producenta filmowego, scenarzysty. Tekst wychodzi od recenzji filmu "5 dni wojny" o rosyjskiej agresji na Gruzję w roku 2008, ale dotyka dużo głębszych kwestii. Autor zaczyna prowokacyjnie:

 

Okazuje się, że II wojnę światową wywołaliśmy jednak my, Polacy. Bo napadliśmy na Niemców. Wykazały to najnowsze badania.

Oto bezkompromisowym dziennikarzom TVN udało się dotrzeć do zeznań świadków, którzy słyszeli, jak polscy żołnierze namawiali się w krzakach, twierdząc, że są „debeściakami” i „dadzą szkopom do wiwatu”. Po czym  napadli na niemiecką radiostację w Gliwicach. Przejawy zoologicznej, antyniemieckości oraz agresji ze strony Polaków zanotowano także w wielu innych miejscach. Dlaczego do tej pory świadkowie milczeli? Wobec tradycyjnej polskiej ksenofobii, bali się ujawnić prawdę. Teraz ich zeznania przekazali  potomkowie, ze zrozumiałych względów nie ujawniając nazwisk. Wiarygodność potwierdzili eksperci. Cóż, znów więc musimy stanąć twarzą w twarz z trudną prawdą o nas, Polakach. Że także i to  - nasza wina.

 

Takie - na razie teoretyczne - zdania to zdaniem Pawlickiego nie tylko upiorny żart:

Ale nie ma pewności jak długo. Idę o zakład, że w ciągu 10 lat kwestia przyczyn II wojny zostanie oświetlona na nowo. Pojawią się nowe interpretacje odważnie przełamujące stereotypy, odrzucające tabu i ujawniające masową niechęć Polaków do swych niemieckich sąsiadów.  Propaganda XX wieku była potężna. Ale  propaganda wieku XXI  - dokładnie jak przewidział George Orwell -  może wszystko.

 

Gdy 17 września 1939 armia sowiecka wkroczyła do Polski, „by chronić braci Białorusinów i Ukraińców”, poza pożytecznymi idiotami nikt nie uwierzył w pełne azjatyckiej buty kłamstwo mające usprawiedliwiać agresję na wolny kraj. Ale gdy 7 lipca 2008 okryta hańbą agresji na Afganistan i ludobójstwa w Czeczenii rosyjska armia wkroczyła do Gruzji, „by chronić braci Osetyńców”, w kłamstwo agresorów uwierzył już niemal cały świat. Albo zawzięcie udawał, ze wierzy. Co jeszcze gorsze.

 

Autor stwierdza, że kiedy sztuka wojenna rozwija się przez wieki, brutalizuje, mechanizuje, to  „sztuka”  propagandy rozwija się znacznie szybciej.

Wobec konkurencyjnych źródeł informacji wygrywa ten, kto dociera najsilniej i najszerzej, poparty autorytetem instytucji uzurpujących sobie monopol na wiarygodność. Gdy agresor jest ulubieńcem mediów, a jego ofiara politycznie niepoprawna, światowe medialne sieci i podążające za nimi setki telewizyjnych stacji wkładają ludziom do głów wersję podyktowaną przez agresora.

 

Kto dzisiaj ma, także w Polsce, największą siłę - wiemy. I jak to działa - widzimy. I jak mówi Pawlicki, właśnie o tym mechanizmie jest amerykański film speca od kina akcji Renny Harlina pod marnym tytułem „5 dni wojny” , wyświetlany w polskich kinach. O tym, ze świat nie chce wiedzieć o rosyjskiej agresji na Gruzję.

I jeszcze puenta autora:

 

O tym, że propagandą można sens wojny odwrócić, wiedzieli Krzyżacy, gdy po grunwaldzkiej klęsce  śląc poselstwa na wszystkie europejskie dwory próbowali dowieść, że Grunwald jest dowodem na pogaństwo Jagiełły, który jednoczy się z wrogami Kościoła przeciw chrześcijańskiemu światu. I byliby dokonali swego, byliby zamienili Grunwald w  polską klęskę, gdyby nie zdecydowane przeciwdziałanie Jagiełly i jego mądrej drużyny. Gdyby nie arcymerytoryczne wystąpienia Pawła Włodkowica na Soborze w Konstancji, gdzie na oczach całego świata agresorom i kłamcom udowodnił agresję i kłamstwo.

Nie opowiadając światu polskiej historii językiem nowoczesnych mediów,  rejterujemy z miejsca w europejskiej cywilizacji. Naszą historię opowiedzą inni. Okaże się, że Grunwald to zwycięstwo wyłączne litewsko-białoruskie, pod Wiedniem wygrali  Austriacy, a wolność dla Europy Wschodniej narodziła się w NRD. To ostatnie zresztą już się okazało, świat taką zna historię. A Polacy? Przez wieki napadali sąsiadów i gnębili mniejszości narodowe,  a rozbiory były dla nich wybawieniem z sarmackiego obłędu. Wywołaliśmy obie wojny, winni jesteśmy holokaustu i nadajemy się wyłącznie na hydraulików.

 

- Więc chyba lepiej dla wszystkich, także dla nas samych, żeby oddać nas pod  kuratelę komuś dorosłemu? - pyta gorzko i prowokacyjnie na końcu Pawlicki.

Ale czy to też taka daleka wizja? Przypomnijmy - utrzymywani przez państwo reżyserzy już dzisiaj twierdzą, ze Grunwald to było zwycięstwo "dziczy" (czyli nas) nad cywilizacją Zachodu (czyli Niemcami) i że nie ma czego świętować...

CZYTAJ: Znany reżyser przeciwko świętowaniu bitwy pod Grunwaldem. Oryginalny wyraz patriotyzmu
oraz
Państwo polskie usilnie chce dowieść, że Grunwald był w rzeczywistości zwycięstwem dziczy nad wielką cywilizacją niemiecką

 

gim

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.