Włodzimierz Czarzasty powiedział mi to kiedyś osobiście, dlatego z taką pewnością określam go „starym komuchem”. Otóż pan przewodniczący stwierdził, że wcale nie obraża go taka nomenklatura, bo młodych komuchów po prostu nie ma, więc jakim on ma być?
Takie pogawędki to specjalność Czarzastego. Jest piekielnie inteligentnym człowiekiem, mówi (gdy chce) piękną i barwną polszczyzną. Ma naprawdę szeroki repertuar – od poezji po siarczyste przekleństwa. I poczucie humoru. Słowem – wszystko, by swoimi opowiastkami lub ripostami po prostu uwodzić. To dlatego młodsi rodacy mają go za fajnego gościa w jaskrawym sweterku, który swoją wyrazistością zazwyczaj rozświetla pomieszczenie, do którego wchodzi. Słowa „komuch” już pewnie nie rozumieją, bo to było dawno i dzisiaj opowieści o latach PRL są niestety równie realne, jak w komediach Barei. Coś tam było nie tak, absurd gonił absurd, ale ogólnie to śmiesznie, a nie strasznie.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/746295-chwilowy-triumf-starego-komucha