50. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych, łącząc pozornie skrajne w ocenach gremia, postawił na kino wartości. Osobiste i przywołujące sens mikro- i makrowspólnoty. Jak w nagrodzonych filmach „Ministranci” czy „Nie ma duchów w mieszkaniu na Dobrej”.
„Ministranci” Piotra Domalewskiego mogli być jak „Kler”. Niebiorącym jeńców rozliczeniem z instytucją. Ostro odcinającym się od ludzi, którzy nie tylko z powodu sugerowanego zacofania pozostają w „opresji” religijnej wspólnoty.
Film „Nie ma duchów w mieszkaniu na Dobrej” mógł opowiadać o dysfunkcji przestarzałej społecznie formy. O przytłoczeniu i niszczącej niezależne jednostki rodzinnej duchocie, której wyobrażeniem stałby się zmaterializowany na ekranie, a zaczerpnięty ze świata Leśmiana dusiołek.
Dlaczego tak się nie stało? Trochę także wbrew założeniom samych twórców? I dlaczego takie kino połączyło z reguły niewspółbrzmiące wymagania jurorów i potrzeby widzów?…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/742242-sila-wiezi-wymagania-jurorow-i-potrzeby-widzow