Czy w sporcie są „święte krowy”, które mogą więcej niż zwykli zawodnicy? Czy w globalnym, w tym olimpijskim, współzawodnictwie są – że użyję tu określania brytyjskiego pisarza George’a Orwella – „równiejsi”, którym wolno to, co jest zabronione tym „równym”? Tak było. Może jednak da się tę niesprawiedliwość, jeśli nie całkowicie zlikwidować, to przynajmniej ograniczyć? Nie będę tu pisał o pieniądzach, bogatych i biednych klubach oraz federacjach, bo takie dysproporcje finansowe będą zawsze. Dziś zajmę się dopingiem.
W czasach komunizmu istniał państwowy system faszerowania sportowców niedozwolonymi substancjami, rozwinięty do perfekcji w Niemieckiej Republice Demokratycznej (NRD). Niezły w te klocki był też Związek Sowiecki. Gdy upadła komuna, a kapitalistyczna RFN wchłonęła…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/741011-koniec-dopingowych-swietych-krow