Ach, drodzy czytelnicy, co za gorzka ironia! Niemcy, ci pruscy architekci porządku, którzy zawsze mieli plan na wszystko – od piwa po rakiety – mają gigantycznego kaca po zbyt długiej nocy marzeń o zielonej utopii. Ich najnowszy manifest energetyczny z 10 punktami „ratującymi” Energiewende czyta się jak pamiętnik inżyniera, który budził się z ręką pełną turbin wiatrowych i pustym portfelem.
To nie jest suchy raport, to komedia omyłek – mistrzowie precyzji przyznają, że ich transformacja to nie eliksir nieśmiertelności dla klimatu, lecz bomba z opóźnionym zapłonem dla gospodarki. Koszty rosną, dostawy kuleją, a konkurencyjność? Jak stary trabant na autostradzie – ledwo zipie.
Wyobraźcie sobie ten ich marsz – 2011 r., Fukushima wstrząsa światem, Angela Merkel, żelazna kanclerz, macha ręką…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/741000-niemieckie-wiatraki-i-pruski-rachunek-czyli-energiewende