To, co się stało 10 września, czyli atak ruskich dronów na nasz kraj, woła o pomstę do nieba. Zachwyt i radość z domniemanego sukcesu przebijająca się z prorządowych, przesiąkniętych propagandą mediów i wypowiedzi przywódców koalicji 13 grudnia są zaprzeczeniem rzeczywistej, fatalnej sytuacji, w jakiej znalazła się obrona przeciwdronowa Rzeczypospolitej. Po prostu nie istnieje. Do tej pory, choć upłynęła już ponad doba od wtargnięcia w naszą przestrzeń powietrzną wrogich bezzałogowców, nie wiemy nawet dokładnie, ile dronów wleciało na teren państwa polskiego. Jedni mówią o 19, inni o 22. Ponoć 3 udało się zestrzelić. Pytanie – jakim kosztem? Cała operacja lotnictwa NATO jako żywo przypomina strzelanie do wróbli z armaty – tylko dlatego, że nie ma na stanie znacznie tańszych i skuteczniejszych dubeltówek.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/740374-ogniem-na-wprost-jeden-strzal-za-miliony-zlotych