To spełnienie moich marzeń, a jeszcze do tego zagrałem mojego ulubionego świętego. W moim domu wisi portret o. Kolbego, mam także relikwie pierwszego stopnia – włosy z jego brody.
Z aktorem Marcinem Kwaśnym rozmawia Dorota Łosiewicz
Zagrałeś św. o. Maksymiliana Kolbego w filmie „Triumf serca”. Film przenosi widzów do celi śmierci w obozie Auschwitz. Mam wrażenie, że to twoja rola życia.
Marcin Kwaśny: To prawda. To największy prezent zawodowy, jaki dostałem od Pana Boga. Nawet nie marzyłem o czymś tak wspaniałym. Dwa lat temu moja agentka powiedziała mi, że nie jestem zapraszany na castingi z tego powodu, że głośno mówię o swojej wierze. A przecież w życiu jest tak, że jak Pan Bóg zamyka drzwi, to otwiera okno. Chwilę później okazało się, że wygrałem…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/740334-wywiad-marcin-kwasny-ta-rola-to-dar-od-boga