„Na wieki wieków amant”. Żaden ze współczesnych aktorów nie chciałby takiego szufladkującego określenia. A jeszcze kilkadziesiąt lat temu, w dobie czarno-białych filmów i gorących kinowych emocji, bycie ekranowym uwodzicielem wiązało się z samymi pozytywami.
Niejeden marzył o pójściu w ślady słynnego Valentino. Bo wiązało się to ze sławą, pozycją i uwielbieniem żeńskiej części kinowej publiki. Ale to już minęło.
Dziś nierzadka jest opinia, że w polskim kinie czas rasowych amantów skończył się wraz z wybuchem II wojny światowej. Po niej nie było pomysłu na aktorów wyjątkowo przystojnych, obdarzonych magnetycznym wdziękiem i uwodzicielską siłą. Szybko przepadali w machinie produkcyjnej.
Jerzy Hoffman uważał, że brak u nas ekranowych kochanków – w dawnym stylu i z taką klasą – ponieważ…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/737827-coraz-mniej-uwodzicieli-nazywany-amantem-nad-amantami