Nie planowaliśmy kota. Ale najwyraźniej kot zaplanował nas.
Wszystko zaczęło się niewinnie. Dzieci poszły do pobliskiego sklepu z jasnym celem i pustymi rękami. Chodziło o lody. Jak wróciły, w rękach miały lody, a wokół nóg kręcił się kot. Przybiegł za najmłodszą niczym piesek. Lody szybko zostały zjedzone, a kot został, jakby to właśnie on był głównym zakupem.
Czarno-biały, jak dwusmakowe lody świderki. I od razu wpadł do naszego domu jak właściciel, który po prostu zapomniał kluczy. Po prostu postanowił zostać. Najwyraźniej uznał, że znalazł fajny dom. Od początku był zaskakująco kontaktowy. Wszedł, przeciągnął się jak model z reklamy poduszek ortopedycznych, miauknął parę razy i od razu rozgościł na środku podłogi. Spojrzał mi w oczy, zamruczał pod białoczarnym nosem i wzrokiem dał mi do zrozumienia, że teraz już wszystko będzie dobrze – bo on tu jest. I już pierwszego dnia swojej obecności ogłosił swoje królewskie prawa do kanapy, blatów i… mojego spokoju.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/735979-nowy-poczatek-zibi-kot-krol-chaosu-i-nasz-nowy-domownik