Premier Donald Tusk przedstawił swoją drużynę „komandosów”, swoich konkwistadorów, swoich „kolarzy z Tour de France”, jak sam to ujął w nieznośnie napuszonym przemówieniu. Zapewniał, że jeszcze można wygrać, że nic się nie skończyło, nie rozstrzygnęło, że trzeba wstać po upadku i jechać dalej. Całość wyglądała niczym spotkanie grupy terapeutycznej, która próbuje się pozbierać po traumie 1 czerwca. Sądząc po minach zebranych, premier mało kogo przekonał.
Dzień później prezydent Andrzej Duda wręczył nominację. Mówił koncyliacyjnie, nawet przyjaźnie, kierując słowa zachęty do troski o dobro wspólne pod adresem ludzi, którzy pokierują naszym państwem. W odpowiedzi premier Tusk znów zaserwował swoje główne i właściwie jedyne danie. Znów zadął w wojenny róg, znów zapowiedział dalsze represje,…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/735974-cztery-bledy-tuska-przed-polska-trudne-miesiace