Ileż można? Już nie mogę uwierzyć, że po raz kolejny piszę dla państwa felieton de facto o tym samym. W Gdańsku, mieście symbolu początku niemieckiej agresji, wydarzyło się coś, co woła o pomstę do nieba. Pod patronatem ratusza zaprezentowano wystawę „Nasi chłopcy”, która zrównuje żołnierzy niemieckiego Wehrmachtu z Polakami, ofiarami II wojny światowej.
To nie tylko moralna kompromitacja – to celowa, zorganizowana akcja zacierania granic między ofiarą a sprawcą. Chłopcy w mundurach Wehrmachtu – bez refleksji, bez tła, bez słowa o niemieckiej okupacji, o przymusie, o zbrodniach, o polskiej krwi przelanej z ich rąk – mają dziś być przedstawiani jako „nasi”? Nasi chłopcy leżeli rozstrzelani w Palmirach, zgładzeni w Auschwitz, powieszeni w Piaśnicy, zaduszeni w komorach Treblinki, zastrzeleni w egzekucjach ulicznych Warszawy i Lublina. To oni byli ofiarami. Ich oprawcami byli „chłopcy” w mundurach Wehrmachtu i SS. …
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/735408-polityka-historyczna-pod-wrogim-dowodztwem