Bruksela, jak to ma w zwyczaju, znów wie lepiej. Po „sukcesie” Zielonego Ładu, po eksperymencie z KPO czas na kolejną odsłonę inżynierii politycznej – nowy unijny budżet na lata 2028–2035. W teorii: więcej spójności, więcej inwestycji, więcej solidarności. W praktyce? Więcej centralizacji, mniej suwerenności i finansowa smycz, na której państwa członkowskie mają już tylko grzecznie merdać ogonem.
Obecnie Wspólna Polityka Rolna (CAP) pochłania ok. 386 mld euro, z czego trzy czwarte trafia do rolników w formie dopłat bezpośrednich. Bruksela zaklina się, że „dopłaty będą chronione”. To równie uspokajające, co informacja, że pacjent po amputacji „żyje i ma się dobrze”. Bo choć formalnie CAP pozostaje, to realne środki – zjadane przez inflację i przesuwane na „zielone transformacje” – zaczną topnieć szybciej niż europejski zdrowy rozsądek. Rolnik dostanie mniej, ale za to w zamian będzie mógł zainstalować panele słoneczne i wypełnić pięć formularzy o neutralność węglową krowy.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/734866-unijna-smycz-2028-warunkowosc-koperta-i-covidowy-dlug