Wojciech Smarzowski był sprawnym reżyserem teatrów telewizji. W latach 1999–2007 nakręcił ich cztery. Były dobrze przyrządzone. Najmocniej zapadła mi w pamięć „Kuracja” z 2001 r., klaustrofobiczna przypowieść o naukowcu, który w ramach eksperymentu zostaje pacjentem szpitala psychiatrycznego.
W 2004 r. reżyser zaczął podbój publiki kinowej „Weselem”. Zarzucano mu jednostronność, przesadny mrok, nawet fascynację złem. Ale trudno było przejść obojętnie obok jego rozmaitych wizji. W 2016 r. nakręcił swój najwybitniejszy film – „Wołyń”, nie tylko martyrologiczne wspomnienie, lecz także wstrząsający portret zwykłych ludzi rozjeżdżanych przez walce historii.
Ponieważ film spodobał się prawicy, nie dostał nagrody na festiwalu w Gdyni. A Smarzowski, wcześniej odrobinę symetrystyczny, dokonał…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/730303-winny-czyli-smarzowski-osaczony-uderza-w-polakow