W maju 1960 r. izraelski wywiad dokonał jednej z najbardziej spektakularnych operacji – porwał Adolfa Eichmanna, niemieckiego zbrodniarza odpowiedzialnego za śmierć milionów Żydów, który przez lata ukrywał się w Argentynie pod fałszywym nazwiskiem. Jego proces w Jerozolimie był nie tylko sprawiedliwością, lecz także świadectwem historii, która nie pozwala zapomnieć o tragedii Holokaustu.
Była godzina 20:05. Na północnych krańcach Buenos Aires zaszło już słońce, dzięki czemu można było z ulgą odetchnąć chłodnym powietrzem. W podmiejskiej dzielnicy San Fernando z autobusu do swojego domu szedł niepozorny, średniego wzrostu mężczyzna po pięćdziesiątce. Pracował jako mechanik w zakładach Mercedesa, a do domu wracał zawsze tą samą drogą o tej samej porze. Tego dnia jego rutynę przerwali trzej mężczyźni, którzy wyskoczyli z zaparkowanego w cieniu drzew wynajętego czarnego chevroleta. Zaskoczyli go, obezwładnili i wciągnęli do środka.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/729026-spozniona-sprawiedliwosc-porwanie-adolfa-eichmanna