Na wojnie zdarzają się też śmieszne sytuacje. Tryzuby złapali na froncie Chinola, który sądząc po mundurze, udawał Moskala. Podczas przesłuchania okazało się, że Kitajec wstąpił do ruskiej armii przez pośrednika. Mało tego, że się zaciągnął, to jeszcze za to zapłacił. 300 tys. rubli, co jest odpowiednikiem 15 tys. zł. Do tej pory to państwo prowadzące wojnę płaciło najemnikom, ale widać czasy się zmieniają i dzieje się odwrotnie. Ten swoisty fenomen wytłumaczył śledczym pojmany Chińczyk, który twierdzi, że dał kasę Kacapom i poszedł na front w zamian za obywatelstwo krainy mlekiem i miodem płynącej nad Wołgą i Obem. Człowiek zawsze myślał, że to w prężnie rozwijającym się Państwie Środka jest lepiej niż w kraju rządzonym przez Putina. Zamordyzm niby ten sam, ale Pekin lepiej stoi…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/726448-ogniem-na-wprost-kitajec-i-ruski-mir