Nie możemy pozwolić, by nasze bezpieczeństwo zależało od ludzi, którzy uważają, że wojny można zatrzymać regulacjami klimatycznymi i rezolucjami o dialogu.
Kiedy słyszę, że Komisja Europejska chce „koordynować” obronność w Europie, mam odruch, by sprawdzić, czy czołgi Bundeswehry nie wjeżdżają już na Śląsk w ramach „bratniej pomocy”.
Bruksela właśnie wymyśliła, że to ona – tak, ta sama Bruksela, która nie potrafi zorganizować wspólnych zakupów amunicji i woli wydawać miliardy na „zielone transformacje” – powinna teraz sterować europejską obronnością. I to oczywiście przy pełnym podporządkowaniu krajowych armii nadrzędnym instytucjom unijnym.
Co to oznacza w praktyce? To, że Polska, która od lat konsekwentnie buduje swoją siłę militarną, nagle miałaby się dostosować do „europejskiej strategii bezpieczeństwa” pisanej przez ludzi, którzy boją się własnego cienia i do dziś wierzą w głębi duszy, że Rosję można pokonać „dialogiem”. …
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/725123-euroarmia-dziekuje-postoje-ue-bedzie-decydowac-o-polsce