Bycie prezydentem to nie tylko kwestia stanowiska. To przede wszystkim format – coś, czego nie da się zadekretować scenografią, nie da się przykleić jak plakat propagandowy. A jednak Trzaskowski niczym kiepski aktor w amatorskim teatrze wciąż próbuje nam wmówić, że jest gotowy do prezydentury. Najlepszym przykładem była jego groteskowa próba zorganizowania czegoś na wzór Rady Bezpieczeństwa Narodowego – a do tego kompetencje ma jedynie urzędująca głowa państwa. Ogromna scena, piękne powitanie, symbolika narodowa na pokaz i oczywiście Rafał w roli męża stanu. Problem w tym, że widownia szybko się zorientowała, że to tylko tandetna inscenizacja, farsa w stylu wschodnich satrapii, bardziej przypominająca widowiska Łukaszenki niż poważną debatę o bezpieczeństwie Polski. …
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/722560-atrapa-prezydenta-w-teatrzyku-dla-naiwnych