Czy zagraniczne laboratoria znalazły w smoleńskich próbkach ślady materiałów wybuchowych? Tak. Czy ich ilość okazała się znaczna? Nie. Czy rozstrzyga to kwestię eksplozji na pokładzie tupolewa? Też nie. Wyjaśniamy, jak przez lata manipulowano w kluczowym wątku śledztwa w sprawie tragedii z 2010 r..
Ponad 14 lat doświadczeń wskazuje, że jeśli „Gazeta Wyborcza” ogłasza, iż „ujawnia” coś w sprawie katastrofy smoleńskiej, można w ciemno zakładać, że mamy do czynienia z głęboką manipulacją. Nie inaczej jest tym razem. Zeszłotygodniowy materiał zatytułowany na okładce „Jak badano ślady trotylu na wraku?” ma sprawiać wrażenie odkrycia sensacji i jakichś przełomowych ustaleń. „Teraz opowiemy, jak było naprawdę z tym trotylem na wraku tupolewa i opiniami zagranicznych ekspertów – od początku do końca” – czytamy w tekście Marcina Rybaka. Ale próżno tu szukać prawdy – ani na początku, ani na końcu.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/717523-slady-utracone-w-obronie-prawdy-o-smolensku