Javier Milei to ulubieniec ekonomistów i inwestorów. Kochają go, bo wprowadza w życie ich najbardziej szalone pomysły. Na razie idzie mu całkiem nieźle. Argentyńczycy są cierpliwi, ale jeżeli terapia skrajnie rynkowego prezydenta nie przyniesie efektów, gniew ludu strąci go tam, skąd przyszedł – na miejsce politycznego i gospodarczego outsidera.
Milei nie jest politycznym nowicjuszem, jednak do listopada ub.r., kiedy zwyciężył w wyborach prezydenckich, nie wspiął się ponad status kontrowersyjnego polityka i ekscentrycznego telewizyjnego komentatora o krańcowych poglądach. Sam siebie określił dziwacznym mianem anarchokapitalisty i liberalnego libertarianina, co znaczy tyle mniej więcej, że jest bardziej wolnorynkowy niż sam wolny rynek. Jest tak skrajny, że nawet liberałowie mają z nim problem, gdyż Milei uważa ich za zdrajców, a sam liberalizm za inną formę socjalizmu. …
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/715052-gospodarczy-eksperyment-czlowieka-z-pila