Obejrzeć poruszającą kreację Marcina Dorocińskiego w filmie „Minghun” Jana P. Matuszyńskiego? Koniecznie! I jeszcze zobaczyć, jak Maciej Zakościelny tworzy zupełnie nową jakość – w tańcu i swoim artystycznym wizerunku.
Marcin Dorociński (rocznik 1973) i Maciej Zakościelny (rocznik 1980). Obu od lat kochają kamery i widzowie. Dziś wiemy, że obaj potrafią nie tylko oczarować, lecz także zawładnąć odbiorcami, przykuć ich uwagę skupioną do środka ekspresją, ścisnąć za gardło, by na koniec pozwolić wyjść ze spiętrzenia emocji z przeświadczeniem, że przeżyło się coś wyjątkowo poruszającego i zarazem uwalniającego.
Poza skalą
Obaj tworząc swoje najnowsze kreacje, dotarli do najwyższego emocjonalnego poziomu i nie licząc podziwu, a nawet entuzjazmu widzów, nie zostali za to odpowiednio docenieni. „Minghun” Jana P. Matuszyńskiego wyjechał z gdyńskiego festiwalu bez nagród, w tym bez tej, która wydawała się oczywistością – dla Marcina Dorocińskiego. …
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/713758-dziekuje-ze-bylas-dorocinski-i-zakoscielny-bez-granic