Cenzura świętuje come back, szczególnie w mediach społecznościowych. Jest używana zarówno przez polityków, by zdusić sprzeciw i krytykę, jak i przez aktywistów, by podtrzymać ortodoksję jedynie słusznej doktryny.
Wicekanclerz Niemiec i minister gospodarki Robert Habeck osiągnął swój cel i został kandydatem swojej partii – Zielonych – na kanclerza. Na zjeździe w Wiesbaden w Nadrenii Północnej-Westfalii uzyskał 96,5 proc. głosów partyjnej bazy. Owacje na stojąco, skandowanie: „Robert, Robert!” i uśmiechnięte zdjęcia w towarzystwie kolegów. Pozostała już tylko triumfalna runda po studiach telewizyjnych. Tam jednak szybko padają pytania o coś zupełnie innego niż polityczne plany ewentualnego kanclerza.
Podczas gdy Habeck świętował swój triumf, policja przeszukała dom emeryta samotnie…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/713751-komentarze-niemile-widziane-koniec-wolnosci-slowa