Amerykanie decydowali o przyszłości swojego państwa, wybierali swojego prezydenta. Ale decydowali także o naszym, polskim losie. Gdyby wygrała Kamala Harris, pętla na szyi polskiej niepodległości zacisnęłaby się jeszcze bardziej. A naszej demokracji nie dałoby się już może uratować, marsz ku autorytaryzmowi znacznie by przyspieszył. Do zewnętrznej interwencji prowadzonej z Brukseli i Berlina dochodziło bowiem ostentacyjne przyzwolenie ze strony Waszyngtonu na działania represyjne, wymierzone w siły opozycyjne. Symbolicznie ambasador USA Mark Brzezinski nawet nie ukrywał, że nie chce widzieć ani deptanej konstytucji, ani więźniów politycznych, ani bandyckich metod przejmowania niezależnych bądź niewygodnych instytucji, w tym mediów publicznych. Mam nadzieję, że szybko odejdzie, a jego następcą zostanie człowiek rozumiejący, że i u nas „tolerancyjni demokraci” to bardzo często po prostu brutalni zamordyści. Dokładnie tak jak za oceanem.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 5,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/712522-waszyngton-w-warszawie-tego-strachu-nie-przykryja-zaklecia