Biegnę do domu, żeby przekazać wieści z klasowych zebrań, a tam płacz. Najmłodsza już postanowiła rzucić szkołę.
I znowu przylazł. Nadciągnął niczym gradowa chmura na słoneczne wakacyjne niebo. Choć tym razem nie powitał nas paskudnym i zimnym deszczem, ale lejącą się z nieba spiekotą, to i tak pojawił się, jak co roku, nieuchronnie i bezlitośnie zaraz po sierpniu. Ten paskudny wrzesień. Ten, który niezmiennie przerywa dzieciakom fikanie na trampolinie, bujanie się w hamaku, bieganie bez butów po trawie i inne proste przyjemności. Ten, który przypomina rodzicom, że dzieci rosną, że kapcie z zeszłego roku już się do niczego nie nadają, tornister też jakby stracił kolory, że potrzebne są nowe zeszyty, wyprawki do szkoły, piórniki. W przypadku niektórych trzeba zakupić podręczniki, w przypadku innych zapewnia je szkoła. Niektórzy nie lubią poniedziałków, a ja nie lubię września, który zawsze przytłacza mnie nadmiarem zdarzeń.…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/705290-znowu-wrzesien-nie-sposob-sie-przygotowac-na-to-szalenstwo