Jezus Maria, Witek! Tu są szczury! – rozlega się rozpaczliwy krzyk polskiej turystki z sąsiedztwa. Wybiegam na taras i widzę kobietę stojącą na krześle, pod którym siedzi gryzoń. W tle bajeczna plaża, lazurowa woda oraz porośnięte piniami i palmami wydmy. – Co tam szczur, niech pani spojrzy, jaka cudowna jest Minorka! – uspokajam.
Piaszczyste plaże, które wdzierają się w skaliste wybrzeże, lazur wody, bujna roślinność, tajemnicze megality i święty spokój czynią z Minorki prawdziwą oazę. W Son Parc na północy wyspy budzi się dzień. W położonym nad morzem w piniowym lesie kempingu o rozłożystej, lecz niskiej zabudowie jest kilka basenów i sklepów, przypomina on małe miasteczko. Najlepsze lata ma już za sobą i nieco trąci myszką, a właściwie… szczurkiem. Wypasione gryzonie pojawiają się tu w dzień i w nocy, wchodzą na tarasy i balkony, również na piętrze.
Najlepiej nie zwracajcie na nie uwagi i nie zostawiajcie jedzenia, bo przez dokarmianie już się oswoiły…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/701271-wyspa-cudownie-zapomniana