Odszedł Jerzy Stuhr – znakomity aktor, reżyser i pedagog. W latach 70. i 80. XX w. kreował postacie, w których Polacy rozpoznawali PRL-owską rzeczywistość. Niestety, w III RP nadużywał pretensjonalnej moralistyki i kiepskiej publicystyki. Typowy inteligent z koszmarnymi wadami.
Jerzy Stuhr miał pewne wspomnienie, które, jak twierdził, zaważyło na całym jego życiu. Podczas szkolnej akademii wyrecytował „Murzynka Bambo” Tuwima. Trudno się więc dziwić, że ukończył wydział aktorski krakowskiej PWST oraz polonistykę na UJ. W 1977 r. na scenie opolskiego festiwalu wcielił się w rolę estradowego nuworysza w satyrycznej piosence „Śpiewać każdy może” Jonasza Kofty. Powstała przypadkiem, ale bezczelna wręcz melorecytacja i pewność siebie natychmiast zostały kupione przez publiczność, która w lot podchwyciła szyderczy wydźwięk fraz
Stoję przy mikrofonie / Niech mnie który przegoni […] / Ja nikogo nie straszę / Ja talentem niestety go gaszę…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Jeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/698923-mitteleuropejskosc-jerzego-stuhra-pretensjonalny-moralista