Do tej pory Moskale ponosili na Ukrainie duże straty w ludziach, których dowództwo przepuszczało przez maszynkę do mielenia mięsa zwaną atakami. Jednak to, co w ostatnim czasie dzieje się na odcinku wołczańskim, przeszło wszelkie pojęcie. Portalowi Verstka opowiada Anton, dezerter z armii Federacji Moskiewskiej. To, że nikt z dowódców w Kacapii nie liczy się z życiem bojców, nie jest żadną prawdą objawioną, tylko już doktryną wojenną i truizmem – jak to, że krowie mleko jest koloru białego. Anton dał dyla z oddziału, trasa jego ucieczki wiodła przez Mińsk, Erywań aż do Unii Europejskiej. Z jego oddziału, który liczył 600 osób, po zaledwie dwóch miesiącach zostało raptem 40 żołnierzy. Straty w jednostkach szturmowych sięgają 90 proc. I tak dziw bierze, że rzeczony Anton tak późno zdecydował się na dezercję. …
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/697916-ogniem-na-wprost-dziki-element