W drodze powrotnej do Polski w poczekalni na przejściu granicznym w Hrebennem przysłuchiwałem się gorącej dyskusji pomiędzy lwowianką a odesyjczykiem. Społeczeństwo rozległej Ukrainy nigdy nie było jednolite, ale trzeci rok wojny dodatkowo pogłębił wszelkie podziały.
Ona mówiła po ukraińsku, on po rosyjsku. Rozumieli się doskonale, co nie jest niczym nadzwyczajnym za naszą południowo- -wschodnią granicą. „Po co ta wojna?! Po co ten Donbas, ten Krym, ta cała wschodnia strona?! Oddajmy im to i niech już nasi nie giną!” – mówiła podniesionym głosem.
Oddamy i za kilka lat znów będzie to samo, bez końca. Tak nie można, musimy się bronić!
– odpowiedział mężczyzna, dojadając pokrojoną na kawałki słoninę, bo na jej wwiezienie do Polski nie pozwalają przepisy.
My już jesteśmy za starzy, ale poszlibyśmy do armii, gdyby nas wezwano…
Artykuł dostępny wyłącznie dla cyfrowych prenumeratorów
Teraz za 7,90 zł za pierwszy miesiąc uzyskasz dostęp do tego i pozostałych zamkniętych artykułów.
Kliknij i wybierz e-prenumeratę.
Wchodzę i wybieramJeżeli masz e-prenumeratę, Zaloguj się
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/tygodniksieci/693081-nie-kazdy-musi-byc-zolnierzem